Tata po operacji, wyszedł już do domu. Mama ściągała dzisiaj lekarza do mieszkania, bo Tatusiek nie dostał nawet żadnych przeciwbólowych na odchodne.
Wieści niezbyt wesołe.
W trakcie operacji stwierdzono zaawansowaną marskość wątroby, guz na trzustce okazał się nieoperacyjny. Tylko porobili jakieś przewody omijające trzustkę i tyle.
Czekamy na wyniki biopsji z wątroby, trzustki i czegośtamjeszcze.
Wszyscy staramy się myśleć pozytywnie, plusy są takie, że nie znaleziono żadnych przerzutów, a nasza rodzinka jest raczej uparta, upierdliwa i żywotna.
Szczerze? Boję się nawet odbierać telefony od Mamy... :(
Święta zapowiadają się chujowo.
Chyba zaczną się i skończą na bigosie. Bo Krzysiek ugotuje.
Ja nie mam do tego głowy...
Marzę o chwili pełnego relaksu. Chciałbym umieć się "wyłączyć".
Nie myśleć.
Nie martwić się o moich Staruszków, dać im piękne Święta, wręcz niezapomniane.
No ale nie mogę.
Bo sama jestem w rozsypce.
Chociaż i tak trzymam się lepiej, niż chyba powinnam. Nie panikuję.
Tylko mi smutno. I źle.
I wątroba boli.
A jak na złość w całych Żorach nie ma mojej ukochanej Pyralginy Sprint. Ech.
Chciałabym też się w końcu wyspać.
Wieści niezbyt wesołe.
W trakcie operacji stwierdzono zaawansowaną marskość wątroby, guz na trzustce okazał się nieoperacyjny. Tylko porobili jakieś przewody omijające trzustkę i tyle.
Czekamy na wyniki biopsji z wątroby, trzustki i czegośtamjeszcze.
Wszyscy staramy się myśleć pozytywnie, plusy są takie, że nie znaleziono żadnych przerzutów, a nasza rodzinka jest raczej uparta, upierdliwa i żywotna.
Szczerze? Boję się nawet odbierać telefony od Mamy... :(
Święta zapowiadają się chujowo.
Chyba zaczną się i skończą na bigosie. Bo Krzysiek ugotuje.
Ja nie mam do tego głowy...
Marzę o chwili pełnego relaksu. Chciałbym umieć się "wyłączyć".
Nie myśleć.
Nie martwić się o moich Staruszków, dać im piękne Święta, wręcz niezapomniane.
No ale nie mogę.
Bo sama jestem w rozsypce.
Chociaż i tak trzymam się lepiej, niż chyba powinnam. Nie panikuję.
Tylko mi smutno. I źle.
I wątroba boli.
A jak na złość w całych Żorach nie ma mojej ukochanej Pyralginy Sprint. Ech.
Chciałabym też się w końcu wyspać.