poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Tymczasem w Lucynkowie... ;)

Remont trwa. I to nie taki hop-siup remoncik, ale porządne remoncisko. Sypialnia i duży pokój już prawie prawie gotowe, pozostaje pokój gościnny, przedpokój i... Łazienka.
Z plusów - będzie wanna! Będą dluuuugie kąpiele, notki pisane w wodzie (, czczęsto takie popełniłam ;D), piana i wino sączone w bąbelkach. Z minusów - trzeba będzie ten remont przeżyć. Dwa tygodnie mycia się w misce i załatwiania się do wiadra (tak, serio serio). W akcie desperacji myślę nad ucieczką do szpitala. I to tak z premedytacją. Takie to lekkie oszustwo wobec systemu. No, ewentualnie mogę się kreować w mediach społecznościowych jako biedna chora Lucynka bez łazienki w domu. Może ktoś mi wtedy zasponsoruje jakiś hotel czy inne spa..? (tak, to był sarkazm wymieszany z ironią - nie należy brać tego na serio ;)).

Z rzeczy chorobowych to we wtorek chemia. Chyba dwunasta, ale gdzies przy ósmej zgubiłam rachubę. I nawet nie wiem, jak się doliczyć tych wszystkich chemii, bo brakuje mi w dokumentacji jakichś ośmiu wpisów. Także leżę i kwiczę. Póki jestem w stanie to będę siorbać platynkę. Chyba pomaga, bo ostatnimi czasy czuję się nadwyraz żywa i żwawa. Nawet zaczęłam znowu nadgorliwie szorować okna ;)

A teraz będzie kocio ;)
Znacie naszego Ryśka, nie?



Rysiek jest, przynajmniej był, dla nas totalną, kocią sierotą. Jak wlezie na szafę to trzeba go zdjąć, bo sam nie umie zejść. Ma lęk wysokości,zero koordynacji ruchowej, jest glupiutki i gubi się w mieszkanie średnio 3-4 razy na dobę. Trzeba wtedy głośno go wołać, żeby po głosie wylazł zza mebli ;)
Ryszarda wszystkie koty lubią - każdemu wylize pyska, z każdym zaśnie przytulony. Do michy pcha się pierwszy i nie zwaza na prychanie innych kotów. On w ogóle nie rozumie prychania, jest dosc uposledzony społecznie. A przynajmniej tak sadzilismy...

Od jakiegoś pół roku bacznie studiuję kocią behawiorystykę. Zwyczajnie chcę, żeby koty były szczęśliwe. Owocuje to obficie - nawet nasza poldzika Ciema zaczęła przychodzić się miziac. Głównym celem było zapobieganie bijatykom między Ryskiem a Czarkiem. Uwazalismy, że to Czarek jest agresorem.
Po tym weekendzie świat stanal ba głowie.
Okazuje się, że naszym kocim stadem rządzi największa sierota, jaką w życiu widziałam.
Tak, Ryszard zdominował sprytnego Gacka, zwinną Ciemkę i mega inteligentnego (i ważącego ponad 7kg...) Czarka.
Nasz kochany debilek jest panem i władcą. I to tylko dlatego, że jest na tyle głupi, żeby nie bać się innych kotów. Nie wiem sama, czy smiac się, czy płakać... :D

1 komentarz:

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)