wtorek, 30 czerwca 2015

Wyznanie

Oto jak jedna osoba potrafi zmienić nastrój o pińcet stopniów w lewo i po skosie.
DOKTORZE, KOCHAM PANA!!!


Tak, wypuścił mnie do domku :D Rozłożyłam się już wygodnie w swojej sypialnianej matni, wcinam resztki szpitalnego prowiantu (oh!rzeszki ziemne) i zapijam kawusią z mlekiem (a raczej mleczkiem z kawusią). Na domiar piękna i spełnienia - zaiwaniłam Tatuśkowatemu laptopa i w końcu mogę normalnie pisać. Normalnie, jak kiedyś, bez myślenia, które wyrazy nie posiadają w sobie literki "p" (przypomnienie - Kawalerzasty laptop humorzasty nie obsługuje literki p ;)). Poodpisywałam nawet na maile, czego dawno nie robiłam. Nie lubię skrobać dłuższych tekstów na telefonie. Jakieś to takie mało artystyczne ;)))

A co do wstępu - mój Ulubiony Pan Doktor chyba doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najzdrowsza jestem w domu.
Nawet, gdy łażę po ścianach, potykam się o własne palce (niekoniecznie te u stóp) i nie do końca jestem w stanie skoordynować swoje ruchy. Ale w domku jest dobrze.
Są moje trzy kociaki (Ciemka, Gacuś i, oczywiście, mój Kawaler Kawalerzasty Prawie Mężasty). Moje lilijki. Mulinki. Koraliki.
Jest słonko. I wiatraczek na nadmiar słoneczka.
Jest kawusia.
I szczęście.
Najzwyklejsze, najpiękniejsze szczęście.

I trzy toboły do wypakowania.
Tej części powrotów ze szpitala nie lubię ;)))

Zastanawiałam się tak dzisiaj, co się zmieniło w szpitalnej rzeczywistości.
I... po roku regularnych odwiedzin, zmieniło się niemal wszystko.
Sekretariat już nie wygląda jak siedziba wiwern, pielęgniarki przestały mi się mylić, wiem nawet, jakie imiona noszą salowe.
Co druga osoba na korytarzu to bliższy lub dalszy znajomy, każdy lekarz już wie, że nie dam się przykuć do łóżka szpitalnianego i zwykle nie bywam na wieczornych wizytach (prawdopodobnie wędruję po skwerku).
Przerażające to jest, ale... w szpitalu czuję się niemal jak u siebie.
A drobne zmiany (takie jak nowy sekretariat czy pokój pobrań) odbieram dość osobiście.

Ale i tak - domek to domek. Kocham domek.
Kocham!

A w ogóle to Agusia znowu przyjeżdża! Czułam to, normalnie czułam! :)))
Odliczanie czas zacząć :)))

1 komentarz:

  1. Lucynko wszystkiego naj naj zdrowszego samopoczucia :)
    jestesmy tutaj i martwimy sie o Ciebie ale tez cieszymy, ze wyszlas ze szpitala !
    sciskam troll;-):*

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)