poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Kuchenny Kopciuszek


Jeszcze z pół roku temu chwaliłam się Wam moimi zdolnościami antykulinarnymi. Wszystko się zmieniło! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że... mogę skutecznie udawać, że potrafię gotować! 
Odkryłam kilka myków, które znacznie ułatwiają mi kucharzenie. Może i Wam pomogą :)

1. Bierz się za gotowanie tylko w (w miarę) posprzątanej kuchni.
Ciężko się skupić, gdy w zlewie jest masa garów, a okruchy chleba wpijają się w stópki ;)

2. Kupuj rozsądnie (czyli dobrze nie zawsze znaczy drogo, chociaż tanio zwykle oznacza kiepskość).
Trzeba sobie zrobić rozeznanie w produktach. Z doświadczenia już wiem, że z kiepskiej jakości produktów ciężko wyczarować coś dobrego ;)

3. Gdy coś nie wychodzi... improwizuj!
W sosie są grudki? Odpal blender. Nie chce Ci się mielić mięsa? Odpal blender. Chcesz szybko posiekać czosnek i cebulę? Odpal blender.
Blender jest odpowiedzią na trzy czwarte problemów z jedzeniem. Odpowiedzią na pozostałą ćwierć są a) przyprawy, b) minutnik ;)
Ziołami nadgonisz zagubiony smak i aromat. Nie żałuj. Nie są drogie, a czynią cuda. Szczególnie polecam przyprawy prymatowskie. Są na prawdę doskonałej jakości, a ceną nie odbiegają zbytnio od innych przypraw. Raz chciałam zaoszczędzić i kupiłam ziele angielskie innej znanej firmy... i kuleczki były zmiażdżone, malutkie i w ogóle nie pachniały. Kuleczki prymatowskie są wielkie, niemal centymetrowe! I pachną! Opakowanie przypraw kosztuje od 70gr do 1,50zł, a starcza spokojnie na miesiąc. No. Zioła prowansalskie to u mnie idą na kilogramy, ale jestem ewenementem ;p Swoją drogą, że miałam staż w Smaku, który został wykupiony przez Prymat. I, wierzcie mi, jeżeli pracownicy z czystym sumieniem szamają jedzonko, przy produkcji których pracują, to musi być ono świetnej jakości. I nie, nikt nie zapłacił mi za reklamę ;)
Drugą marką, którą uwielbiam jest Dawtona. Mają rewelacyjne koncentraty pomidorowe (z tych minisłoiczków zrobiliśmy słynny już przyprawnik ;)), doskonałe keczupy (nawet ziołowy do pizzy!) i cudne warzywa puszkowane. Do tego są w korzystnej cenie - pomidory w puszce kosztują około 1,70zł, czyli sporo taniej niż np. fix do spagetti. A zdrowiej! :)

W związku z mega zachwytami Jeszcze Kawalera nad wczorajszą obiadokolacją, postanowiłam podzielić się przepisem na lasagne. Jest na prawdę prosta i szybka :)

Metoda na głoda, czyli lasagne (lub spagetti)

Składniki:
mąka
masło (bądź dobra margaryna)
mleko
puszka pomidorów (całe lub w kawałkach, jeden uj)
mały koncentrat pomidorowy
makaron do lasagne
mięso mielone
żółty ser
duża cebula
2-3 ząbki czosnku
szczypta ziół - bazylia, oregano, zioła prowansalskie, pieprz ziołowy i sól

Na początek trzeba stworzyć spagetti i sos beszamelowy (brzmi egzotycznie, a jest banalny!).

Spagetti jest proste. "Zdrowy" sos robi się dokładnie tyle samo czasu, co gotowiec z torebki, czyli tzw. fix.
Na dzień dobry bierzemy cebulę i czosnek. Obieramy. Siekamy (wyciągnąć blender, nie chować). Następnie mięso mielone. Mój chłop lubi dużo mięsa, ja wolę mniej. Nie kupuję gotowego mięsa, tylko biorę kawałek karkówki lub szynki i siekam blenderem :) Mięska potrzebujemy z 200-300 gram. Jak będzie więcej lub mniej to nic się nie stanie ;) Zmasakrowaną cebulę z czosnkiem wrzucamy na gorący olej, dorzucamy zmielone mięsko i rozdrabniamy je widelcem lub drewnianą łopatką. Smażymy z 5 minut, aż straci różowy kolor. Otwieramy pomidory, dodajemy do mięsa, mieszamy. Dodajemy mały koncentrat (dwie wypasione łyżki). Mieszamy. Doprawiamy oregano, bazylią i ziołami prowansalskimi. W ciągu około 20 minut jest gotowe :)

Sos beszamelowy to nic innego jak masło/margaryna, mąka i mleko. Banalne jest.
Dwie łyżki masła rozpuszczamy w rondelku, dodajemy dwie łyżki mąki. Mieszamy dokładnie (ciągle na gazie). Jak się zrobi fajna paćka to dolewamy pół szklanki mleka. Znowu mieszamy. Jak zaczyna gęstnieć dorzucamy jeszcze szklankę mleka. Następnie pichcimy, mieszamy, aż paćka zgęstnieje. Jak teraz smakuje? No cóż. Jak mleko z masłem i mąką? ;) Doprawiamy solą (1/3 łyżeczki) i pieprzem ziołowym (dużo, około płaskiej łyżeczki). Mieszamy. Tadadaaa! Gotowe :) Na ewentualne grudki polecam... zgadliście! Blender! :D

Teraz robimy czary glówne. Czyli: trzemy ser żółty (im więcej, tym lepiej - około 200 gram to minimum). No dobra. Siekamy ser w blenderze ;) Bieremy żaroodporne naczyniszcze, najlepiej wysokie, smarujemy masłem (tudzież margaryną). Na dno wsadzamy warstwę makaronu. Warto poczytać na opakowaniu - ja jestem leniwa i ciężko chora (głównie na lenia) i wybrałam taki nie wymagający wcześniejszego gotowania ;) No, lecim dalej. Na makaron dajemy cieniutką warstwę sosu beszamelacośtam (warto wrzucić go do foliowego worka, zrobić w nim dziurkę i tak go lać), warstwa sosu bolońskiego (też cieniutko) i warstewka startego sera. I tak w kółko z 6-7 warstw. Na wierzchu powinna być warstwa sera. To jest najcudowniejszy element całej potrawy :)
Takie cosik wstawiamy do pół godziny do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.
Wyciągamy, chowamy się w kącie, aby nikt nam nie ukradł, i szamamy! Smacznego :)

Myślę, że raz na jakiś czas podzielę się z Wami moimi sposobami na szybkie obiadki :)

Co do portu - tak, dalej napierdala.

13 komentarzy:

  1. Polecam sos do pizzy, czy czegokolwiek innego włoskiego zrobić z pomidorów Pelatti lub z pomidorów drobno krojonych firmy Mutti, genialne! Są droższe, ale smak świetny. A co do koncentratów Dawtona mam trochę odmienne zdanie :) Narobiłaś mi smaka na ta lazanię, ten ser... Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie u nas też pojawia się wersja budżetowa dań :D Z renty ciężko wykarmic dwóch smakoszy ;) A co do Dawtony - uwielbiam ich składy produktów! A ich koncentrat jest jedynym, który potrafię zjeść jak jogurt. Co śmieszne - nienawidzę smaku pudliszkowego :-D Jak widać co człowiek to odmienny gust :-D Pozdrawiam cieplutko :-*

      Usuń
  2. Super jutro robię na obiad

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam lsagne robie identycznie jak Ty z wyjatkiem jednym zamiast ziol prowansalskich dodaje rozmaryn ;-)
    blender to moja trzecia reka i tak miele przewaznie miesko na pulpeciki, krokiety, do spagetti, do lasagne, wgole mozna zmielec wszstko wontobka i piersii z kurczaka i zrobic pyszny pasztecik !

    buziaki dla Ciebie *
    i wszystkich blederow *

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucynko, to na pewno przepyszne, ale… nieludzko kaloryczne! A dobra pasta (makaron) z sosem pomidorowym wcale tuczyć nie musi. Ja najchetniej robię dość dietetyczną wersję. Zaczynam od sosu pomidorowego – jeżeli nie ma jeszcze dobrych, świeżych pomidorów, biorę puszkę (lub dwie, zależnie od wielkości dania) pomidorów pelati, albo przecier pomidorowy z bazylią. Na rozgrzaną OLIWĘ – nigdy żadna margaryna czy masło, przyzwoitą, niedrogą oliwę dostaniesz i w B, i w L! – rzucam posiekany czosnek, a gdy się odrobinę zrumieni, cebulę. Tak tylko, by ją zeszklić. Odrobinę solę. Do tego dodaję mięso mielone (masz rację, najlepiej świeży kawałek zmielić w domu) i podsmażam razem, mieszając, aż przestanie wyglądać na surowe. Potem – pomidory. A ponieważ to danie włoskie, a nie francuskie… żadne znów zioła prowansalskie! Tylko świeża bazylia, spora garść posiekanych liści. W ostateczności suszona. Albo oregano. I jeszcze trochę oliwy. I garść oliwek – ale nie z marynaty, nie nadziewanych, tylko oliwek bez zalewy, czarnych, „wędzonych”, albo zielone w ziołach, z pestkami. Żadnych krążków czarnych z marynaty, jak dają w podłych pizzeriach na pizzy. Sosu beszamelowego staram się nie używać – bardzo rzadko zapiekam pod nim jakieś warzywa; generalnie: idealny sposób na utuczenie się, biała mąka, sół i tłuszcz… a już margaryna w nim, to zupełna, rakotwórcza zakała. Nie powinno się jej podgrzewać, smażyć na niej – bo to jest CHEMICZNIE utwardzony tłuszcz! Od dziesięcioleci w naszym domu nie ma żadnej margaryny. I nie będzie :) Tylko najlepsze masło – używane wyłącznie świeże, w niewielkich ilościach, albo mała łyżeczka do zupy, albo łyżeczka do oliwy, dla nadania „maślanego” smaku smażonej rybie. Margaryna to zuuuoooo… ;) Smażymy wyłącznie na oliwie, na oliwie robię wszystkie sosy, oliwę jemy „na surowo”, z kawałkiem chleba, dodajemy do ciasta. To jest prawdziwy kulinarny cud, naturalny i prosto z drzewa :)
    Tego podstawowego pomidorowego sosu włoskiego możesz użyć do czego chcesz: do zapiekania w nim lazanii i innych kluch, do gołabków, pulpetów, ryby – jest łatwy w przygotowaniu i pyszny (również w wersji bezmięsnej). Jeśli np. kupisz sobie canneloni (grube makaronowe rury, zapieka się je bez gotowania) i i swoje zmielone, przyprawione czosnkiem, solą i pieprzem mięsko napchasz do nich, a potem ułożysz w żaroodpornym naczyniu i zalejesz tym sosem – obiad zrobi ci się „sam” w piekarniku, otrzymasz bardzo smaczne, lekkie, detetyczne i zupełnie niekłopotliwe w przygotowaniu danie :) Trzeba tylko canneloni zapiekać przykryte sosem i osłonięte np. kawałkiem folii do zapiekania. I pamiętać potem, że w oliwkach są pestki… ;) A zamiast beszamelu, spróbuj kiedyś upec np. rybę pod kołderką – dość cienką – z majonezu. Efekt bardzo podobny: delikatny, biały, smaczny sos, który obywa się już bez warstwy sera. Zapomniałam: zamiast 20 dag megatuczącego żółtego sera (na dodatek, ten tani czasem nie ma nic wspólnego z nabiałem, jest robiony z tłuszczu – koniecznie czytaj etykiety!) na koniec, na gorące danie, już na talerzu, ścieram w ręcznym młynku z korbką (IKEA) kawałek parmezanu, dżugasa albo gran padano. To są prawdziwe sery, bardzo aromatyczne, wystarczy niewielki kawałek, by dodać daniu smaku. I jest to wszystko dużo zdrowsze – a Ty dbaj o zdrowie, Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do sera żółtego - kupujemy w sklepiku, gdzie sprowadzają prosto od farmera. Skład ma świetny! No niestety muszę wcinać go dużo, bo zawiera wapń wchlanialny aż w 80%! Podobnie z mlekiem, każdego dnia wypijam conajmniej dwie szklanki. Mam do wyboru albo suplementacja albo naturalny wapń... Wolę naturalny. Co do oliwy - też uwielbiam i używam, ale tylko na zimno. Niestety podczas długiej obróbki termicznej wydziela się w niej coś rakotworczego :-( Dlatego do smażenia używam tylko oleju rzepakowego lub smalcu (o ile posiadam taki domowy). Do masła nie umiem się przekonać - sprzedają albo podróbki, albo pół kilogramowe belki. A ja popotrzebuję że 100 gram na miesiąc o.O Margarynę dorwałam taka bez tłuszczu palmowego, smierdzacego paskudztwa. Majonez jest niestety dla mnie nieco zakazany - jajka :( Spokojnie, staram się używać zdrowych polfabrykatów! Bazylie świeża uwielbiam... Ale nie mam serca do hodowania roslinek. Tylko kaktusy u nas przetrwają :D Oregano też wielbie. Ale zioła prowansalskie to, no niestety, moje uzależnienie :) Pozdrawiam cieplutko i dzięki za obszerny komentarz, uwielbiam takie! :-D

      Usuń
    2. Lucynko, bardzo się cieszę, że myślisz podobnie jak ja :)
      Sklepiku ze świetnym serem zazdroszczę.
      Co do „rakotwórczości” smażenia na oliwie – to są wymysły lobby producentów oleju rzepakowego, który trzeba jakoś ludziom wcisnąć, najlepiej po jak najwyższej cenie –– stąd „tłoczenie oleju rzepakowego na zimno” (co jest bzdurą, zawsze to robią chemicznie, więc… na zimno; ale z rozgniataniem owoców oliwki w prasie nie ma to nic wspólnego).
      Tu jest dobry link z informacjami m.in. na temat smażenia na oliwie: http://gurbacka.pl/czy-na-oliwie-z-oliwek-mozna-smazyc/
      Myślę, że spokojnie możesz,nawet na oliwie z wytłoków. Smaży się na oliwie krótko, na rozgrzanej, nie dopuszczając do rozgrzania na maksa – ale ona temperaturę dymienia ma ok. 210 stopni C., więc naprawdę wystarczy tylko rozgrzać patelnię.
      Margaryna jest bardzo niezdrowa, niezależnie od jej zapachu – to chemicznie utwardzony tani olej roślinny, który doskonale „udaje” masło. I znowu cuda się o niej pisze, o jej prozdrowotości – podczas gdy wszystkie jej wzbogacające składniki są dodawane w sposób sztuczny…
      A tu poczytasz o margarynie: http://www.fakt.pl/Margaryna-truje-Jedzcie-tylko-maslo,artykuly,70377,1.html
      Jeśli w poradnikach albo prasie kobiecej przeczytasz coś dobrego o margarynie – zwróć uwagę, czy w tym piśmie na stronie obok nie ma dużej reklamy producenta margaryny… jeśli się bierze pieniądze za reklamę, nie sposób napisać o produkcie źle, nawet jeśli się pisze prawdę – chyba że się nie chce zarobić.
      Masło Lurpack albo Kerrygold albo polskie Łaciate czy Mlekovita dostaniesz w małych opakowaniach – poza tym prawdziwe masło dobrze się przechowuje…
      No tak. Majonez odpada. A Bazylię świeżą, tymianek, oregano w doniczce dostaniesz już za 3-4 zł, a jeśli je teraz posadzisz w donicy z ziemią, będą rosły, może nawet całe lato. A tymianek jest rośliną wieloletnią i mało wymagającą, byle go na śmierć nie zasuszyć ;)
      Prowansalskie – coś w nch musi być, czego Twój organizm potrzebuje! Jedz na zdrowie :)

      Usuń
  5. Uwielbiamy w domu lasagne. Muszę robić pół na pół, z mięsem i szpinakiem, córka nie jada mięsa. Zamiast tłustego żółtego daję mozarellę. Spróbuj następnym razem, rewelacja. Do beszamelu trę ciupinkę gałki muszkatołowej. Działa cuda. Buziaki dla Ciebie Lucynko

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja nie wyobrazam sobie lasagne bez beszmelu od 1lyzki maki jeszcze nikt nie utyl ;-)
    do tego obowiazkowo rozmaryn !!! to pradziwy smak lasagne , ale kazdy ma swoje gusta i smaki
    olej z oliwek to trzeba urzywac wylacznie do salatek lub do polania na zimno. Nie wolno doprowadzac go do wrzenia na poczatkowym smarzeniu tak jak maslo !!Jak bylam w Rzymie to tam podali paste tak, sam dobry makaron polany dobra oliwa oraz duzo parmezane oraz szczypta bazylii lub oregano! i wsio troche bylam zaskoczona ale smak nie ten sam co w Polsce oliwa , ser ,makaron kopletnie inny.pychota
    Pzdrawiam, tulam Pania bloga :*

    Kowalska (moze byc ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Żeby nauczyć się biegać, trzeba najpierw zacząć chodzić:). Kiedyś też gotowanie nie było moja mocna stroną. Potrafiłam przyrządzić co najwyżej makaron z sosem z papierka. A teraz myślę, że idzie mi całkiem nieźle i bardzo to lubię. Zawsze śmiesz mnie jak ktoś mi mówi, że nie gotuje, bo nie umie:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też mnie to lekko śmieszy :D
      Prędzej to jest tak, że nie umiesz gotować, póki nie chcesz gotować ;)

      Usuń
  8. Uwielbiam takie potrawy. Ależ mam teraz głoda. :D

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)