piątek, 27 listopada 2015

Nie tak miało być.


Miał być wesoły post.
O tym, że doszły kosmetyki od Kingi (PinkRook - szukać na yt) i teraz cała nasza sala lata po szpitalu z krwiscie czerwonymi ustami.

Ale wyszło inaczej.
Siedzimy wszystkie pod salą Pani Marysi. Leżałam z nią na sali jakoś w sierpniu, mimo dużej różnicy wieku zaprzyjaznilysmy się.
Ja byłam wnusią, ona babcią.
A pani Marysia nas zostawia... Jedną nogą już jest po drugiej stronie.
I nie wiem: dobrze to czy źle?
Może w końcu przestanie cierpieć.
Ale i tak smutno.
I źle.
I nawet moja niewierząca współlokatorka się złamała i idealnie trafiła w temat:
'Panie Boże, jeśli istniejesz, za co kazesz ludziom tak cierpieć? Źle to wymyśliłeś, bardzo źle...'
Oj. Źle.

1 komentarz:

  1. Jest mi dzisiaj bardzo smutno bo wczoraj nie poszłam do p. Marysi a dzisiaj już nie ma JEJ a ja obiecałam, że zajże do do NIEJ. Wczoraj spieszyłam się do chorego męża. Teraz wiem, że zawsze trzeba znalezć chwilę, zatrzymać się, powiedzieć komuś dobre słowo bo może to już ostatnie spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)