sobota, 3 października 2015

O czym się marzy w szpitalu?

Wyszlam. Serio, wyszłam!
Od razu wykorzystalam tatuska i pojechaliśmy na zakupy :-D 


A, muszę się pochwalić, słoiczki z któregoś z ostatnich postów są iście wyborne ;-)
Umiem marynowac paprykę, ha!
Od poniedziałku będą pieczarki za 5zl kilo, więc pewnie z dwa kilogramy też zamarynuję :-)
Przyznaje się bez bicia - pokochalam gotowanie.
Ciężko mi bez niego.
Ledwo stojąc na nogach, mając w sobie trzy litry czystego gemzaru z fluorouracylem, ganiam po kuchni z porcjami mięska do mrozenia, warzywek do obrania, rozgarniajac przywiezione z piwnicy rodziców słoiki na przetwory :-)
Zawsze o tym marzyłam. Żeby mieć na zimę spizarke pełną przetworów!
I jeszcze najchętniej przykryłabym je serwetkami, albo wyszyla im etykietki, cokolwiek, żeby było pięknie i domowo.
Albo chociaż poukładać te pełne pyszności słoiki w wiklinowym koszu. Niech zdobią nasz domek!

Promocja w Kauflandzie na paprykę bardzo mi się podoba. Kupiłam trzy i pół kilograma. I kupię takich porcji jeszcze ze dwie! Kocham marynowaną paprykę, na zimę perfekcyjny pomysł :-)
A jutro zmajstruje rosołek. I pieczeń rzymską,  hehe, znowu :-)
Ciężko mi było na początku, jeszcze rok temu, coś majstrowac przy garach, bo nie miałam ani garow ani siły, ani tym bardziej warunków do gotowania (dalej na samą myśl o kuchni w poprzednim mieszkaniu mam dreszcze).
Ale teraz już wiem, co lubimy jeść. I wiem, że idzie zrobić coś zdrowo, tanio i szybko :-)
Myślę nad zamrazarka. Taka wielką, sklepową.
Ileż można by zaoszczędzić na mrożeniu warzyw!
Teraz mam do rozparcelowania dwa kalafiory... I nie wiem, gdzie je upchne. A żal było nie kupić. Trzy złote sztuka.
A pół kilo mrozonego to piątka.
A ja kocham kalafiora :-D
I przyznaje się, że polubiłam brokuły. Też musiałabym trochę ich zamrozić.
I jeszcze kilka pęczkow zieleniny. Póki jest.
I paprykę. Pieczarki. Marchewkę. Pietruszkę. Selera. Pora. Cukinie (duuuużo cukini!).
Chcę mieć dużo warzywkow.
Chociaz dużo to pojęcie względne.
Od jakiegoś miesiąca zjadam prawie pół kilograma samych warzyw na dzień.
Zero śmieci.
Walczymy z chorobskiem nawet przez żołądek!
Kurcze.
Skurowiłam się domowo na maksa.
Uwielbiam to, uwielbiam!
Ciekawe, kiedy zacznę sama piec chleb.
Podejrzewam, że to już tylko kwestia czasu...  ;-)
Ach. Zapomnialabym.
Stworzylam przepis na idealne, zdrowe, ciasteczka owsiane.
Już jutro będą pichcily się w piekarniku.
Na poniedziałek.
Bo znowu Katowice, chemia i, kuźwa, dzień bez krojenia i ciachania.
Nie chcę.
Nie dajecie mi biegać, tańczyć ani pić!
Pozwólcie mi chociaż gotować!
:-D

5 komentarzy:

  1. Nie zapomnij Lucynko przepisem się podzielić:):) dobrego poniedziałku, trzym się
    JJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucyno, trzymam kciuki :)
    Zdrowe jedzonko na pewno pomoże... i to bardzo! :)
    Przepis na mega prosty chleb bez wyrabiania: http://www.jadlonomia.com/2013/04/chleb-zmieniajacy-zycie.html mieszasz składniki, czekasz godzinę, wkładasz do piekarnika na kolejną godzinę i gotowe :)
    Jeśli potrzebujesz wody jonizowanej, to wiesz (chyba), gdzie jej w Żorach szukać (za darmo!) :)

    Pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie gdzie gdzie? Bo nie wiem :D
      Planuje zakup jonizatora, ale to dopiero w okolicach marca ;)))

      Usuń
    2. Napisałam na fejsie :)

      Usuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)