wtorek, 16 czerwca 2015

Niz mi zie nie chze.

Pożeram dzienną, półkilową porcję truskawek. Opijam się wodą. 


Z pasją maniaka włażę na wagę.
I nic.
Ni w te, ni wewte.
Dalej 57kg do zrzucenia. A co najmniej cztyrdziści.
Coraz gorzej u mnie z mobilnością. Ciężko mi nawet buty założyć.
A ja kocham buty.
Zakładać, zdejmować, nosić, przymierzać, miętosić i podziwiać.
Zad urósł mi z rozmiaru 46 na 52.
Liczę kalorie z zacięciem naukowca.
I dupa. Dalej. W sensie - wielka.
Ciekawe, kiedy kręgosłup zrobi mi radosne 'trach!'.
Wyglądam listonosza. I Mamuśkowatej.
I dalej chrupam truskawki.
Lubię truskawki.
Świetny substytut arbuza, którego wielbię.
Ale nie jem go na kilogramy.
Tylko sztuki. Trzy na dzień.
A na obiad koperkowa.
Już nie mogę się doczekać!

2 komentarze:

  1. Madrze sie odchudzaj. Przy kazdym posilku jedz bialko ( chude mieso, drob, twarozek, jaja, jogurty) i warzywa surowe i gotowane. Poeksperymentuj z roznymi kaszami, soczewica, brazowym ryzem. Zrezygnuj ze slodyczy (truskawki i arbuz to nie slodycze;), i wiekszosci tluszczy. Kup sobie w aptece Omega 3. Odciagaj sie jak tylko mozesz od zoltego sera i lodow ( wiem ze to boli:-) )
    I daj sobie duzo wiecej czasu na efekty. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jedz tyle owoców, bo w nich jest dużo cukru, niby tego "lepszego", ale niestety i od niego się tyje :) mogę ci podesłać moją dietę od dietetyczki, dla siedzącego trybu życia, ok 1500kcal dziennie.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)