Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ambitny plan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ambitny plan. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 stycznia 2019

Czy jestem nadwrażliwa?

W tytule notki typowy przykład pytania retorycznego. Znacie mnie już tyle lat, że na pewno to zauważyliście. Jestem nadwrażliwa. I to strasznie.

Od dłuższego czasu praktykuję stoicyzm skrzyżowany z epikureizmem. I staram się być skałą. Silną, dumną, niewzruszoną. Bez emocji na zewnątrz, ale silna swym uporem do trwania. Co nie przeszkadza wygrzewaniu się w słońcu ;)

Ale ja nie jestem jak skała. Jestem cholerną wodą.
Wybucham sztormem w kłótni z kierowcą autobusu, który od pół roku nie potrafi przyjąć do wiadomości, że orzeczenie z ZUSu o niezdolności do samodzielnej egzystencji jest wyżej w hierarchii dokumentów, niż legitymacja z PFRONu. I tłumaczę mu jak dziecku, ale on swoje. I wybucham. Zaczyna się od niewinnych kręgów na wodzie, ledwo uchwytnych. Później są lekkie rozbryzgi, by w kilka sekund być dziewięciometrową falą.
Nie jestem z tego dumna. Ale taka jestem.

Jest jeszcze gorzej, gdy ktoś potraktuje mnie jak głupią, ignorancką gówniarę, a ja... Serio poczuję się głupio. Jakby otoczenie potrafiło mnie kształtować.
Jestem cholerną wodą, w jednej chwili z kałuży staję się dziecięcym wiaderkiem, z butelki przekształcam się w szklankę, z rzeki w morze, z morza w ocean. A jedno spojrzenie i protekcjonalny ton zamienia mnie w ignorancką gówniarę.
I niby powierzchnia jest gładka, niezmącona, cicha i kojąca, ale kilka metrów pod powierzchnią stado piranii właśnie rozrywa noworodka.
Moi lekarze mają ogromny talent do zmieniania mnie w mokrą plamę.
I, zamiast zapomnieć i płynąć dalej, ja ciągnę za sobą ten cholerny wrak, raz po raz rozkładając go na części i rozpamiętując, jak dumny ocean wcisnęli do szklanki.
Woda zawsze pamięta. Nawet, gdy udaje, że jest inaczej.

Nie jestem silna. Jestem tylko uparta.
Umiem trzymać swoje sekrety głęboko na dnie, wśród koników morskich i bajecznie kolorowych rozgwiazd. Umiem ukrywać trupy w piasku, w trzcinach, pod mostami. Ale zawsze pamiętam wszystko to, o czym powinnam jak najszybciej zapomnieć i, po prostu, płynąć dalej.

Często się boję. I to głupot totalnych. Jak, na przykład, zadzwonić do pracy, co dalej ze mną zrobią, bo umowę miałam tylko do końca roku. I boję się, jak przeżyjemy styczeń, bo czekam na termin komisji ZUS. Tak, renta też była tylko do końca roku i w tym miesiącu jej nie dostanę. Nie takie rzeczy się już przeżyło, a jednak się boję.

Paradoksalnie, nie boję się skakać z najwyższych skał, nie boję się, że lecąc w dół jak wodospad, nagle się roztrzaskam. Nie boję się rekinów, meduz, krabów. Raków też nie ;)
Nie wzruszył mnie wynik ostatniej tomografii.
Swoją drogą, nie wiedziałam, że we wnioskach badania może znaleźć się coś innego, niż regresja, stabilizacja lub progresja. Może być, na przykład jak u mnie, powiększenie węzłów chłonnych i lekkie powiększenie przerzutów. O dziwo, to nie jest progresja. Bo mało urosły. Na pocieszenie dodam, że kości i wątroba siedzą cicho. Jajnik trochę szaleje. No i te węzły chłonne.
Ale po mnie to spływa. Czuję, że będzie dobrze, układam się leniwym strumykiem w promieniach słońca. Szemrzę cicho do każdego, kto zechce posłuchać: "Jestem.".
Powoli dochodzę do wniosku, że zawsze będę, obojętnie, czy rzeczywiście będę, czy nie.
Jestem tak zdradliwie spokojna.
Jednak nie zawaham się ani sekundy przed utopieniem każdego, kto będzie się przechwalał, że doskonale pływa. A dla tych, co nastają na moich najbliższych mam spacjalnie zaprojektowane bagno.
Rak nie będzie rządził wodą. Szczególnie taką, w której właśnie płynie jakieś dwa litry cisplatyny z gemzarem.
Powodzenia.
Nie jestem skałą. Jestem wodą.
I utopię skurwysyna, jednego po drugim.
Bo jestem uparta. O.



poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Powolutku, pomalutku...

Malutkim kroczkami sobie leci czas. A za nim ja, nawet w miarę nadążam. I umiem wydusić piękne momenty w bagnie codzienności...

Mamy poniedziałek, czas na podsumowanie Ambitnego Planu :)

1. Przeżyć.
Tadadadaaaa! Opakowanie Nimesilu zniknęło w moich trzewiach, ale jestem, działam, latam :)

2. Znaleźć jakiś samochód,
Ha! Znaleźliśmy. I to nie nawet nie "jakiś", ale dokładnie TEN, o którym marzylismy. Bardzo mało ich na rynku. Więc, gdy o 16:45 wystawiono ogłoszenie, o 17:30 je znalazłam, znalazłam ogłoszenie, to już o 19:30 podpisywalismy umowę ;)

Przedstawiam Wam naszego Szkodniczka, czyli Skodę Superb. Jejusiu, jaki on jest śliczny!


Ma klimatyzację! Kurcze, nie wiedziałam, że to taki cudowny wynalazek - wybierasz temperaturę i myk! masz dokładnie taką, jak chcesz :) Bajka. Czyli mamy czym jutro zajechać do Katowic ;) Szkodniczek zawładnął naszymi sercami i umysłami ;P

3. Pozbyć się prania - zrobione! Nawet firanki, które z pół roku czekały na myju-myju, zostały wyprane ;P

4. Porządek w rogowej szafce w kuchni - zaczęłam, ale tam jest cholernie dużo roboty. Jeszcze muszę pokatalogować nasionka na kiełki i dopiero mogę brać się za porządki właściwe.

5. Poukładać torby w szafie - zrobione. Poukładałam nie tylko torby, ale też ręczniki, chemię domową, akcesoria podróżne i gadżety zwierzaków. Szafa lśni ;)

Jak widać, tydzień dość owocny. Muszę przyznać, że rzeczywiście publiczna deklaracja zmienia nastawienie ;)

Na ten tydzień Ambitny Plan rysuje się tak:
1. Posadzić ziółka.
2. Post-niespodzianka na bloga ;)
3. Wypełnić papiery do fundacji.
4. Dokończyć porządki w kuchennej szafce rogowej.
5. Naprawić bazę.
6. Powiesić ziółka.
7. Skończyć szydełkować króliczynka.

W tym tygodniu dużo zadań, ale pierdółkowatych. Spokojnie mogłabym to ogarnąć w dwa dni, gdybym nie była taka połamana... A jutro niby zaczynam chemię. Kierwa.
Zaczynam się bać... ;)

Kto jeszcze deklaruje jakieś zadania na ten tydzień? ;>

Dziękuję Wam bardzo za ogrom wsparcia w ostatnich dniach. Ratujecie moją popękane duszyczkę i zdysharmonizowany światopogląd. Dziękuję :)))

Buziam Was ciepło :*

środa, 22 sierpnia 2018

Życie lubi wkurwiać.

Od rana zastanawiam się, czy jest w ogóle dzisiaj sens pisać notkę. Zwykle unikam tego, gdy jestem zła, smutna lub rozdrażniona.

W poniedziałek wylądowałam na onkologii w Katowicach. Celem wizyty była pierwsza dawka chemii, ale onkolożka, po konsultacjach z radiologiem, wysłała mnie na radioterapię kręgu th9.
Miałam już wcześniej naświetlania, codziennie przez tydzień, więc się nie bałam żadnych skutków ubocznych. No... A mnie poskładało.
Bolą plecy, oskrzela, przełyk. Nie sądziłam, że JEDNO naświetlanie może wywołać aż takie spustoszenie...

No i sobie leżę w łóżku. Wczoraj było okropnie. Dzisiaj jest nawet znośnie, ale tylko pod warunkiem, że nie ruszam dupy z łóżka. Nawet siedzenie przez minutę w WC powoduje ostry atak bólu. No masakra. Do tego nie umiem przełykać. Dokładnie pod liniami, które narysowali mi brzuchu, gdzieś w okolicy końca mostka, przy każdym kęsie czuję gulę i pieczenie. Jakiś jebany armagedon...

Inna sprawa, że zepsuła się nasza Zielona Strzała. Jesteśmy bez samochodu. Da się nim dojechać do sklepu i spowrotem, ale Czabajek nie chce ryzykować dłuższych tras, bo... Może nam odpaść przednie koło. Coby było śmiesznie - w lipcu, gdy wracaliśmy z rodzicami z Katowic, popsuł się ich samochód. Stoi na parkingu przed blokiem, tak samo jak nasz pod naszym blokiem. O ile jeszcze u rodziców trzeba tylko pokombinować z olejem silnikowym (bo nam się zapalił w trasie... ;p), to koszt naprawy naszego wychodzi ponad 5k. Czyli pięciokrotnie przewyższa wartość samochodu. Stwierdziliśmy, że czas najwyższy kupić nową brykę (w sensie - trochę nowszą od Lanosika), coby chociaż jeden sprawny samochód był w rodzinie.

No i pojechaliśmy sobie w niedzielę oglądać samochodzik - według ogłoszenia igiełka, ładny, sprawny, nic, tylko brać. Podjeżdżamy, a tam stoi grat. Rdza wszędzie, wpierdala całą karoserię tak, że aż słychać chrupanie. Normalnie załamka...

Od tamtej pory oboje się poddaliśmy. Nie umiemy znaleźć totalnie nic ciekawego, mieszczącego się w naszej zdolności kredytowej. Ja leżę, Czabajek ciągle w pracy... A do wtorku musimy kupić samochód, bo nie mamy jak dojechać na chemię (a dokładniej - jak wrócić). A coś czuję, że mnie pozamiata gorzej, niż ta radio.

Dobra, koniec jęczenia. Czas podsumować Ambitny Plan z zeszłego tygodnia. O dziwo, poszedł całkiem sprawnie :)))

1. Skoczyć do fryzjera - zrobione!
Imprezę zasponsorowała Ewa. Powiem Wam, że... Rozumiem, dlaczego kobiety uwielbiają wizyty u fryzjerów. Przez dwie godziny nie interesował mnie telefon, bałagan w domu, obiad, koty, pies, mąż. Byłam sobie tylko ja i fryzjerka. Megaaa! Niżej zdjęcie wykonane przez fryzjerkę przed i po farbowaniu :)



2. Strzelić sobie nową profilówkę - zrobione! ;)


3. Zbudować bazę na balkonie - zrobione!


Baza wytrzymała trzy dni. Koty ściągnęły firankę, która robiła za baldachim, a mi brakuje sił, aby ją znowu powiesić... :/ Teraz urządzają sobie tam zabawy...



4. Kupić klawiaturę - zrobione! :)
Widać ją na zdjęciu z bazy :)

5. Zrobić dżemik i syropek - zrobione! :)


6. Wyjazd nad wodę - nie udało się :( Pogoda nie rozpieszczała.

7. Nowy abonament telewizyjny - niby zrobione, ale nie zrobione. Zadzwoniłam do operatora i dowiedziałam się, że nie da się przez telefon aż tak drastycznie obniżyć abonamentu.
Umowa się już dawno skończyła, a te skurwysynki mi utrudniają życie. Muszę się kopsnąć do salonu.

8. Oddać boczek rogówki do naprawy - nie zrobiliśmy. Jakoś nie po drodze było...

9. Porządek w szafie - odpuściłam.

10. Porządek w szafce w kuchni - odpuściłem.

Wnioski?
Nie mogę planować więcej, niż 7 rzeczy na tydzień. Zwyczajnie brakuje na wszystko siły i czasu...

Ambitny Plan na najbliższy tydzień (20-26. 08. 2018)

1. Przeżyć, kurwa.
2. Znaleźć jakiś samochód.
3. Pozbyć się dwóch koszy pełnych rzeczy do prania.
4. Porządek w tej cholerne szafce w kuchni.
5. Poukładać torby w szafie.

Tylko pięć. Mam nadzieję, że zrobię chociaż połowę...

Buziam Was mocno. Mam nadzieję, że nie znudziłam? ;)))

wtorek, 14 sierpnia 2018

Ambitny plan

Ale ostatnio szybko działam :)
Ledwo przedwczoraj w ogóle wpadł mi do głowy pomysł z klawiaturą fizyczną, a już dzisiaj na niej piszę ;)
Może robi troszkę za mało "klik klik", a bardziej "klisku-klisk" (takie połączenie mlask i klik ;)), ale za to jest pełnowymiarowa i nie muszę, w końcu!, skupiać się na szukaniu literek ;D

Tak, istnieje szansa, że będę teraz częściej pisać - nie muszę już wydobywać z otchłani najgłębszej szafki laptopa, później podłączać go do gniazdka (to już lekki zabytek, bateria padła mu z 2 lata temu), a później jeszcze modlić się, żeby w ogóle zechciał ruszyć.
Teraz tylko potrzebowałbym stojaka do telefonu, bo zupełnie nie widzę, co piszę ;P

No ale jestem. Tylko chciałam pisać o czymś innym, niż moja nowa, kochana i śliczna, klawiatura ;)

Zbliża się godzina zero. Czyli chemioterapia. Jest coraz bliżej... A ja usilnie staram się wykorzystać każdą chwilę szczątków wolności. Więc podjęłam ambitny plan, czyli zrobiłam listę rzeczy, które CHCĘ jeszcze w tym tygodniu zrobić :) Wiadomo, że publiczne deklaracje znacznie poprawiają stan wykonania założonego planu, więc... Deklaruję się!

Ambitny plan (13-19. 08. 2018):

1. Skoczyć do fryzjera i trzasnąć sobie oryginalny fryz
Po podliczeniu budżetu okazuje się, że chyba będę musiała zadowolić się domowym farbowaniem, ale...  Może jeszcze wydarzy się jakiś cud i się uda ;P

2. Nowe zdjęcie profilowe
No... Chyba jako jedyna blogerka na świecie mam zdjęcie profilowe sprzed... Prawie dwóch lat ;P

3. Zbudować bazę na bakonie
Mamy fajny balkon, ale zupełnie nieużywany. Trzeba to zmienić!

4. Kupić klawiaturkę
Ha! Gotowe!

5. Zrobić dżemik i syropek
Wielki powrót do domowych przetworów :)

6. Wyjazd nad wodę
Bo w tym roku byliśmy tam tylko raz. A ja chcę się popluskać jeszcze :)

7. Nowy abonament telewizyjny
Skończyła nam się aktualna umowa i trzeba ją zaktualizować.

8. Oddać boczek rogówki do naprawy.
Chyba nie muszę tłumaczyć? ;p

9. Posprzątać w szafie w przedpokoju.
Bo zrobił się tam lekki syfek i strach ją otwierać...

10. Poukładać rzeczy w szafce rogowej w kuchni.
Po walce z molami spożywczymi, od dwóch tygodni ta szafka stoi pusta. Muszę ją na nowo zagospodarować :)

W niedzielę się wyspowiadam z tego, ile udało mi się zrealizować. Może nawet znów zrobię listę, na kolejny tydzień? :)

Zachęcam też Was do składania swoich deklaracji. W kupie siła!

Buziam Was mocno :*