piątek, 17 maja 2019

O tym, jak sprzeniewierzyłam się własnym ideałom

Dzisiaj będzie spowiedź. Tak, żeby Was uświadomić, że każdy ma prawo pobłądzić.
Nawet, rzekomo idealna, Lucynka.

Od pięciu lat powtarzam, że najważniejsze jest żyć powoli, uważnie i całym sobą. Być obecnym we własnym życiu. 

Aż przyszedł maj. Dokładnie rok temu zaczęłam szydełkować. I to mnie zgubiło.
Same robótki ręczne nie są złe, wręcz przeciwnie, ale podeszłam do tego zbyt ambitnie i zbyt całościowo. 

Przez ostatni rok dałam radę:
- zaniedbać przyjaźnie (przyznać się, kto jeszcze czeka na maila ode mnie?);
- zaniedbać dom, 
- zniszczyć swoje ciało, 
- porzucić wszystko, co sprawia, że czuję się żywa. 

W ciągu roku nie przeczytałam żadnej książki. Nie napisałam nawet pół rozdziału swojej książki. Nie byłam na "shopingu" z Mamuśką. Nie poszłam na basen. Nie obejrzałam spokojnie filmu. Ani razu nie poszłam sama z siebie na spacer. Chociaż kocham spacerować bez celu i powodu! 

Dlaczego? 
Bo szydełkowałam. Cały czas, po 16h dziennie. Grafik zamówień szybko się zapełnił, a ja byłam dumna, że dokładam się w liczącym się stopniu do budżetu. 
Pieniądze szczęścia nie dają, ale każdy, komu kiedykolwiek ich brakowało potwierdzi, że ich niedobór skutecznie unieszczęśliwia.

W niedzielę przejrzałam na oczy. 
Pomogła mi książka mojej dawnej przyjaciółki. Wiecie, nic tak skutecznie nie otwiera oczu jak fakt, że ktoś spełnił marzenie, które było również twoim marzeniem. Swego czasu ciągle gadałyśmy o pisaniu. Snułyśmy plany. Gdybałyśmy. 
A Anka, zamiast kombinować, po prostu to zrobiła. Napisała książkę. W rok. Skubana! 
Zmotywowała mnie strasznie. I w pięknym stylu. 

I tak od niedzieli żyję inaczej. Wolniej. 
Cała niedziela była dniem SPA. Nawet nogi ogoliłam. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Poniedziałek calutki spędziłam z Mamą. Był ciąg dalszy SPA ;)
We wtorek i środę robiłam chustę, ale też ogarnęłam całe mieszkanie, łącznie z podlewaniem kwiatków. 
W czwartek robiłam wszystko. 
Dzisiaj kolejny raz spędziłam cały dzień z Mamą. Obrabowałyśmy pół lumpeksu ;) 
Dorwałam nawet czarną, bawełnianą spódnicę do kostek. Marzyłam o takiej od lat. I to wszystko za 6zł za kilogram szczęścia, ha! 

Czas jakby zwolnił. Jestem w stanie doliczyć się każdego dnia tygodnia.

Od niedzieli codziennie chodzę posmarowana balsamem, z umytymi włosami, nasmarowanym kremem pyskiem, uczesana i pachnąca perfumami. To nie jest takie oczywiste - nie raz i nie dwa odwlekałam prysznic, żeby dłużej popracować...
Czuję się zadbana. Nawet paznokcie mam pomalowane (dzisiaj rządzi mięta ;)). 
Codziennie czytam. Przełożyło się to na pięć (!!!) przeczytanych książek. Po jednej dziennie, chociaż nie zalegam z książką na kanapie na dłużej, niż pół godziny na raz. 

Może i zarobię mniej, może i przez to będzie trzeba zrezygnować z kilku rzeczy, ale... 
Nie chcę być pracoholikiem. 
Chcę żyć.
Powoli, cicho i nieustępliwie. 

Uczcie się na moim błędzie. Szkoda czasu na tracenie go. 

Co do książki - powstaje. Zbieram materiały. Lada dzień otworzę edytor tekstu i powstanie pierwszy rozdział.

A póki co - powoli kończę chustę ;) 

3 komentarze:

  1. Książka? Świetna wiadomość. Lucynka, nie ociągaj się. Pisz, bo masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz, bo masz talent-powtorze za Anonimem, to po pierwsze. Po drugie-rozgrzeszam Cie, Lucynko:-) Piszesz o spowiedzi, sprzeniewierzeniu sie ideałom, oj tam, zeby takie grzechy, zaniechania i sprzeniewierzenia byly codziennoscią, to nic by sie przeciez nie stalo...
    Trzymaj sie, dziewczyno! Zyj pelna piersią i rób to, na co akurat masz ochote albo nic nie rob i TYZ bedzie dobrze. Byles czuła sie z tym wszystkim dobrze!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale, Lucynko. Juz widzisz roznice w samopoczucie a i pewnie w wygladzie, duzo interesujacego dzieje sie w Twym zyciu i dookola tez - aktywnosc, udzial, zainteresowanie sie - mysle ze to doskonala recepta dla Ciebie.
    Ksiazka z pewnoscia bedzie interesujaca wiec nie zaniedbuj pisania. Ciesze sie, Lucynko - te zmiany beda pomocne, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)