piątek, 29 kwietnia 2016

Kocie WC

Dzisiaj notka dla posiadaczy kotów bądź innych zwierzątek potrzebujących żwirku do kuwety ;)

Moja przygoda ze żwirkami rozpoczęła się już wieki temu, kiedy poszukiwałam idealnego wypełnienia kuwetki dla szczurów. Wbrew pozorom wybór nie jest prosty...
O ile jeszcze szczurki dużo nie brudzą, to już znalezienie czegoś, co pochłonie kocie smrodki to już nie lada wyczyn.

Oczywiście zaczęło się od zwykłego piasku.
Zaletę ma tylko jedną - jest darmowy bądź kosztuje grosze.
Na tym zalety się kończą.
Sprzątanie codziennie, smród niesamowity.

Drugie na tapetę poszły żwirki bentonitowe.
Może i siedziały grzecznie w kuwecie, cena nie zabijała portfela. Ale czyszczenie kuwety było tragedią stosowaną. Obojętnie, czy kupowałam żwirek za 5zł czy taki za 15zł i tak po tygodniu od dna kuwety trzeba było odrywać regularne błotko.
Mało przyjemne.
Na miesiąc szły 4 opakowania, czyli koszt miesięczny kreował się średnio 20-60zł. I to przy jednym kocie!
Nie chcę już nawet wspominać o wszędobylskich woreczkach z zawartością kuwet, bo tych żwirków nie można normalnie spuścić w kiblu ;)

Następnie odkryłam żwirki drewniane niezbrylające.
To już było niebo a ziemia w porównaniu do bentonitu.
No ale ciężko bardzo się wygrzebywało kocie kupki, bo ten żwirek z zasady jest dość gruboziarnisty. Niektóre grudki żwirku były większe od kocich kup ;)
Ale cena już nie zabijała. Około 10-15zł za worek, na miesiąc szły dwa.
Daje nam to 20-30zł na miesiąc (na jednego kota).
Zostalibyśmy przy nim, gdyby nie fakt, że Gacek go nagle znielubił. O ile na "jedynkę" chodził do kuwety, to już grubsze sprawy lądowały na kafelkach. Trzeba było wznowić poszukiwania.

Później przyszedł czas na żwirki silikonowe.
Tym byliśmy dłuuuugo wierni :D
Niby jedno opakowanie jest drogie, ale za to dużo bardziej wydajne.
Wady ma niestety dwie.
Pierwsza to "granulki ninja" walające się w kibelku na podłodze. Polecam nadepnąć gołą stopą w środku nocy - działa lepiej niż kawa ;)
Druga to estetyka - ten żwirek nie zbija się w kulki, tylko wchłania w siebie mocz zmieniając kolor ze ślicznego, białego na moczową żółć. Gdy ktoś miał przyjść to i tak trzeba było wymieniać żwirek w kiblu, bo wyglądało to okrutnie ;)
Ale zapaszki chłonął (o ile kupiło się lepszej jakości żwirek - ten najtańszy w ogóle nie zdaje egzaminu), można spuszczać w kibelku. No całkiem mądry wybór.
Na miesiąc szło nam 2,5 opakowania po 16zł sztuka. Ale już na dwa koty ;)
Czyli na jednego kota mamy 20zł na miesiąc. Całkiem nieźle i dosyć wygodnie.

Ale ostatnio zachciało mi się ryzyka (i dzięki Bogom za to!).
Poleciałam na całego i zamówiłam żwirek drewniany zbrylający, Cat's Best EcoPlus.
O ten:

No i tu mogę pisać eseje i poematy na jego temat.
Po pierwsze - siedzi u nas w kuwecie już dwa tygodnie. A wygląda, jakbym dopiero świeżego nasypała!
Grudki wychodzą ładne i spójne, nie przykleja się do dna kuwety.
Świetnie chłonie smrodek. Zaraz po kocie można spokojnie wejść do łazienki i, ha!, dasz radę przeżyć. A nawet wyjść o własnych siłach. No dobra. Nawet nie zauważysz, że przed Tobą był kot ;)
Po drugie - nie trzeba go zmieniać w całości. Wybierasz grudki, a gdy żwirku robi się maławo to dosypujesz świeżego. A grudki bez stresu wysyłasz do kanalizacyjnego raju ;)
Po trzecie - wydajność. Na dwa koty 5l na dwa tygodnie spokojnie starcza. Czyli mamy maksymalnie 10l na miesiąc przy kotach "whiskasowych". Przy dobrej karmie starczy i 7l na miesiąc.
Cena nie powala. Przynajmniej w sklepach stacjonarnych.
Na szczęście jest coś takiego jak "sklepy internetowe", gdzie idzie dorwać to cudo za 60zł w paczce 40l. Na dwa koty to 15zł miesięcznie. Na jednego? Uwaga uwaga - 8zł!!!
Mniejsze opakowania wychodzą drożej - 5l około 13zł, 10l - 23zł... im większa paka tym taniej.
Jak się trafi jeszcze na promocję to ORGIA!
Wadę ma jedną - jest jasny i gdy koty pogrzebią w kuwecie to mamy kremowe okruszki na kafelkach. Ale lepsze to niż silikonowe "ninja".
Nie wiem, jak się będzie sprawdzał przy długowłosych bestiach, ale dla krótkowłosych mruczków to strzał w dziesiątkę.
Polecam z czystym serduchem.
Ten twór tak mnie zachwycił, że musiałam się swoim odkryciem z Wami podzielić ;)

Zdjęcie zakosiłam ze strony zooplus.pl. Mam nadzieję, że mnie nie pozwą ;) W końcu zrobiłam im darmową reklamę. Bo wpis nie jest sponsorowany, za wszystkie testowane żwirki płaciliśmy z własnej kieszeni.
A to, że sklep polecam to inna sprawa - może nie jest najtańszy, ale mają świetne promocje, często rzucają kuponami rabatowymi, a obsługa jest mega szybka.

A co najbardziej lubię w zakupach przez internet? Że nie muszę tragać żwirku, żarcia i innych pierdół do domu. Robi to za mnie kurier ;)

A Wy macie jakieś ulubione żwirki? Dajcie namiary :D

6 komentarzy:

  1. jeżeli spokojne koty, to ekoplus ok
    przy trzech wariatach roznosi sie po całym mieszkaniu :/ nawet przy zamykanej kuwecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest ten plus, że koty mają kuwete w łazience. Niewiele wiorkow jest w stanie przekroczyć barierę drzwi ;) Dom i tak odkurzam codziennie, maksymalnie co drugi dzień, więc lekki syfek nie robi mi różnicy :)
      No ale potwierdzam - roznosi się.

      Usuń
  2. Myślałam nad zmianą żwirku ale nasłuchałam się historii, że jak kot jest nauczony robić w jakiś typ żwirku to do innych się nie załatwi. Po Twoim zestawieniu widać (bo zakładam, że wszystkie żwirki testował ten sam kot), że da się kota przestawić na inny. Czy były jakieś większe opory przy zmianach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnych oporów nie było :) U nas dwa koty, u mamy dwa koty i wszystkie przeszły drogę od żwirku bentonitowego.
      Jeden myk tylko - zwykle jak zmieniam żwirek to myje kuwete. Jeśli sypie nowy rodzaj żwirku to kuwety nie myje, żeby koty czuły swój zapaszek ;)
      Powodzenia w testach :)

      Usuń
  3. Ja kupuję pelet w castoramie :) to samo co żwirek drewniany ale 5x tańszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)