wtorek, 26 kwietnia 2016

Kiedy dorosnę, zostanę...?

Nadchodzi taki moment, kiedy siedzenie w domu dobija mnie doszczętnie. I, w ramach rozrywki intelektualnej, wymyślam sobie ewentualny sposób prowadzenia mojego kruchego żywota w dalszej i bliższej przyszłości.


I tak... W grudniu kończy mi się renta. Jaki ZUS jest wie chyba każdy, nie lubią przydzielać jakichkolwiek świadczeń. Grudzień niby daleko, ale dwa lata temu mówiłam, że chłop ze mną roku nie wytrzyma. To się zdziwiłam ;)

Z jednej strony fajnie byłoby zostać pełnoetatową kurą domową. Ale, przeczuwam, szlag mnie trafi prędzej czy później. Trzeba się zająć czymś. Czymkolwiek.

Opcja pierwsza - wracam do szkoły. A że uczyć się lubię to mi nawet taki pomysł pasuje. Nie będę już tylko wizażystką, stylistka i bhpowcem, ale może jeszcze projektantką wnętrz bądź też florystką? No dobra, nie zapędzajmy się w strefy marzeń, osiądźmy na ziemi. W księgowości też bym się odnalazła. Słynny jest już mój zeszycik wpływów i odpływów, zwany "metodą zarządzania wszechświatem". Żadna złotówka nie umknie moim kalkulacjom, nie ma takiej możliwości... ;)

Opcja druga (kompletnie absurdalna) - powrót do pracy. Przyjrzyjmy się bliżej wyrazowi "etat".
Po pierwsze - cenię swój czas wyżej niż osiem złotych za godzinę. Po drugie - czarno widzę swoje życie z kimś w roli "szefa" moich działań. Pamiętajcie - to ja mam zawsze rację. Żaden szef tego nie zrozumie. Nie ogarnie, że ja jestem w stanie ogarnąć wszystko. Nie nie nie, ten model życia, a raczej unowocześnionego niewolnictwa, pozostawmy osobom nie ceniącym się aż tak wysoko.
A zresztą... Kto przyjmie człowieka z rakiem? Takie rzeczy to tylko w filmach.

Opcja trzecia, lekko przerażająca - własna działalność. I tu mi się zaczyna podobać. Byłabym szefową samej siebie (i być może jakiegoś biednego nieszczęśnika, który trafiłby pod mój nikczemny pantofelek). Teraz tylko wybrać sobie dziedzinę. Pewnie teraz odezwie się chór, krzyczący "Biżuteria!". O nie nie nie. W to się bawić nie będziemy, nie zawodowo. Rękodzielnictwo w takiej formie zupełnie mija się z celem. Why?
Nosz zwyczajnie zbyt emocjonalnie podchodzę do koralików. Boli mnie serce, gdy je wysyłam hen hen hen i nawet nie zobaczę ich w użyciu. Do tego dziedzina jest dość... sztywna. Inny układ koralików? Inny kolor? Ale zawsze (ale to zawsze) mamy tu koralik plus drucik, w różnych konstelacjach.
Ale dzisiaj przyszedł mi do łepetola inny pomysł. Rękodzielnictwo, owszem, ale... ogólnodomowe.
No wiecie, jakieś lampki niestandardowe (a chłop elektryk, może mnie nieco nauczy o łączeniu kabelków? ;)), jakieś kombinatorskie wazony czy dizajnerskie poduchy. Pomysłów w moich neuronach krąży masa. Mogłaby z tego powstać nawet ciekawa rodzinna firemka.
Mama zszywałaby poszewki, tata zająłby się elementami stolarskimi, ja bym sobie maziała farbami, a mój chłop łączyłby kabelki (i kleił LEDy przeklęte).
Może to jest jakiś pomysł..?

Ale ale. Zawsze przecież mogę po prostu wyprowadzać psy na spacer ;)

6 komentarzy:

  1. Oooo taaak :) chętnie wypożyczę ci psy na kilka dni, w końcu mogłabym trochę odpocząć i wyspać się do woli, to mi odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucynko z tymi lampkami, dizajnerskimi poduchami itp uważaj...Łatwo wtopić kasę a Polacy są takim narodem,ze udają bogaczy a tak naprawdę większość takich rzeczy kupują w dyskontach, Pepco, Kiku, Jysk. Naprawdę maluteńki procent ludzi by to kupił.Nie da się zarobić na tym. Takie czasy,ze ludzie oszczędzają gdzie się da. Obserwuję te padające biznsy tego typu od dawna, bo siedzę na wychowawczym i mam duzo czasu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z bizuterią jest dokładnie to samo. Czytam teraz o różnych dotacjach z UP i PFRONu i w sumie zaryzykować można by było. Chociażby na ten czas, gdy będę się doszkalać z księgowości. Muszę coś wykombinować, bo nie wrócę na kasę. Ani zdrowie nie pozwala, ani mentalność nie pozwala. Nie chcę utknać w pracy, która nie obudzi we mnie pasji i szczęścia.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Zgadzam sie z anonimem:)ja tez zaobserwowalam taki fenomen, ze bogaci POLACY kupuja teraz jak najtaniej na bazarach chinskich tzw. kicz ;p wpieraja potem innym burakom kit, ile to oni niewydali ;pp
      Nie wiem z czego to sie bierze, ale pewnie z szybkiego dorobku i braku zainteresowania kultura.
      Jak juz to kupuja to ludzie naprawde mniej zamozni bo po prostu doceniaja wklad i wysilek w wykonanie takiego rekodziela, ale niestety jest ich malo (za malao)

      Lucynko jak mozesz to siedz w domu bo wszedzie tylko wyzysk i harowka !
      a z tym biznesem to nie chce Cie zniechecac i powiem tak : ryzyk fizyk
      (probuj jesli czujesz taka potrzebe wewnetrzna :)
      Pozdrawiam Troll

      Usuń
    3. Jeszcze raz się wypowiem odnośnie własnego biznesu. Teraz wlasnie duzo wszystkiego pada.Mozna to zaobserwować jeśli się ma duzo czasu i czesto chodzi po miescie z dzieckiem. Wciaż zmieniają sie witryny, sklepiki z bizuterią, torebkami padają bo ludzie szukają byle najtaniej. Chyba jednak te kredyty na dom, dość niskie jak na Polskę zarobki a ceny jak na zachodzie robią swoje....I to prawda,ze nawet bogaci naprawdę szukają byle kupić taniej .Bo i oni maja te kredyty na wypasione chaty i auta... Co do bizuterii to widzę,ze ludzie kupują w sieciówkach, chinskich sklepach bo za pare złotych. Trudno wymyslic biznes ,na ktorym da się zarobić bo chinszczyzna i dyskonty królują.Padają tez male sklepy z odzieżą bo ludzie kupują w sieciówkach na wyprzedaży i w lumpexach.. Pozdrawiam Anka

      Usuń
    4. Lumpeks! Lumpeks otworzę! ;)

      Usuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)