sobota, 27 czerwca 2015

Dobrowolna eksmisja z sali.


No i se leżakuję. Aktywnie.
Wyssałam już porcję chemii, po pięciu tygodniach przerwy (a powinna być co dwa tygodnie).
Czekam do poniedziałku,  kiedy to mam pierwszą tomografię. I urodziny.
Urodzinowo życzę sobie świetnego wyniku ;-)
Leży że mną na sali pani, którą co chwilę ktoś odwiedza. No dobrze, zrozumiane...
Ale trzy wizyty kilkuosobowe?
Salę mamy malutką, powinna być dwulóżkowa. A są trzy.
Do tego rozszczebiotana rodzinka współlokatorki i mam dość.
Ledwo zipię, a wolałam eksmitować się do parku przyszpitalnego.
Staram się być wyrozumiała, tylko szkoda, że o mnie nikt nie myśli.
A wystarczy wyjść na korytarz, gdy ktoś odwiedza.
Sama dzielę sprawiedliwie wizyty, jedna osoba na dzień.
Dzisiaj był dzień mojego Prawie Męża. I dobrze mi :-)
Zaraz zasnę na tej ławce.
Chcę być bogata. Wymysliłabym sobie chemię domową,  o!
Spać...

2 komentarze:

  1. Jutro ja ciebie odwiedzę i jak będzie ładna pogoda to pójdziemy sobie właśnie do parku. Wczoraj rzeczywiście było strasznie duszno na sali a byłyśmy tylko cztery. Ściskam bardzo mocno i do jutra córciu .😉 🐻

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Ludzie to sa dziwni. Do domu nie wpadna czlowieka odwiedzic,ale do szpitala to nawet dalecy znajomi przyjda. Zauwazylas? Zycze szybkiego powrotu do domku
    Ale masz cudowna mame. Mojej mi STRASZNIE brakuje...

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)