wtorek, 25 listopada 2014

Tyle się dzieje!

Że nawet ja ledwo to ogarniam. Ja. Ja - wszechwiedząca, wszechogarniająca i wszechmogąca JA.


Po pierwsze, najważniejsze. Rodzice w poniedziałek złożyli dokumenty na moją rentę. Musieli jechać do ZUSu dwa razy, bo okazało się, że na stronie internetowej mają... nieaktualne druki. Do tego upoważnienie upoważnieniu nierówne. I dwa razy musiałam wypełniać niemal bliźniaczy zestaw dokumentów. Nie wspomnę już o tym, że jeszcze kilku papierków brakuje i Matkowata będzie je dowozić. Ale dostałam magiczne zaświadczenie, które pozwoliło mi dzisiaj zrobić tomografię klaty, w czwartek wziąć chemię, w następny wtorek trzasnąć sobie tomografię bebechów i w następny czwartek znowuż nafaszerować się platyną i Gemzarem. Radość miesza się z przerażeniem.
Bez pomocy kogokolwiek z zewnątrz nie miałabym szans na jakiekolwiek świadczenia z ZUSu. Nie dałabym rady ani razu pojechać do Rybnika, a co dopiero jeździć tam po kilka razy w tygodniu. Brutalna, polska rzeczywistość. Papierki są ważniejsze od chorego człowieka.

Podobnie było dzisiaj na tomografii. Uwielbiam ten szpital (i to nie jest ironia, mam po prostu bardzo dobre doświadczenia stamtąd), ale dzisiaj już przegięli.
Na miejscu byliśmy przed godziną ósmą. Najpierw (nauczeni doświadczeniem) skoczyliśmy do Poradni Onkologicznej po druczki na skierowanie. Następnie kolejka do sekretariatu złożona z kilkunastu osób (przy pierwszej tomografii nie wiedziałam, że takowe są potrzebne i stałam w tej kolejce dwa razy). Czyli norma ;) Następnie oczekiwanie na moją Panią Doktor. Ha! Dorobiłam się swojej lekarki :) Do tej pory, po tym jak Moja Pierwsza odeszła na jakiś staż, miotali mną od lekarza do lekarza, poznałam tam chyba wszystkich. Ale Już Moja Pani Doktor chyba mnie polubiła, bo trzeci raz z rzędu mnie przygarnęła :) Zdobyłam skierowanie około godziny 9:45. Zaniosłam do sekretariatu a tam... musieli zanieść je do Poradni po podpis innego lekarza. A na 10:30 miałam mieć tomografię. Iryt maksymalny, skręt żołądka z głodu. Przed godziną 12:00 otrzymałam gotowe skierowanie. No to poszukiwanie laboratorium, żeby pobrać krew. Ten szpital jest śmiesznie zbudowany. Pierwsze piętro jest pierwszym piętrem tylko w jednym budynku, po przejściu do innego jest niemal na parterze, za to w jeszcze innym miejscu jest piętrem drugim. Trzeba dobrze wiedzieć, którą windą lub którymi schodami zmieniać piętra, bo czasami można wylądować w dziwnym miejscu. Dzisiaj na przykład przywitała nas witryna "tylko dla personelu" ;) Wyniki z krwi były dopiero po 13:00. Oczekując na nie pojechaliśmy z Jeszcze Kawalerem do pasmanterii mojej blogowej znajomej :) Miło jest poznać osobiście kogoś, kogo czyta się z zapartym tchem :) A pasmanteria cudna! Ariadna, Anchor, DMC! Zestawiki do haftu! Kanwy wszelakiego rodzaju! Taki mój prywatny raj :) Niestety budżet okrojony, skończyło się tylko na mulinie do zamówionych haftów... Ale kiedyś jak tam wpadnę to wykupię wszystko ;P Wróciliśmy o tej 13:00, odebraliśmy wyniki. W okolicy 14:00 wzięli mnie na tomografię. Miało być szybko, a nie wyszło...
W ramach umilenia Jeszcze Kawaler zarzucił mi eklerkiem z taką pyszną, bitą śmietaną. Ach. Raj w gębie.

A teraz news dnia: jutro ma do mnie przyjechać ekipa z TVN na wywiad :) Stresa mam jak diabli, trema zżera. Niby sprawa ubezpieczenia się wyprostowała, ale z drugiej strony... nie może być tak, że chory człowiek, do tego chory dość (niestety dość bardzo) poważnie musi błagać o środki do życia. Z dnia na dzień zostawiają alienoposiadaczy na lodzie. Tak się przecież nie robi. Nie może tak być! Trzeba coś z tym zrobić! Z tą myślą nabieram sił na jutro.

Czas wziąć parę bólouśmierzaczy i obejrzeć w spokoju jakiś film. Odmóżdżyć się. Zapomnieć na chwilę o całym świecie. O tym, co przeszłam i co jeszcze przede mną...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

7 komentarzy:

  1. Witaj Lucynko:) Przeczytałam Twojego bloga z zapartym tchem. jestem Twoją rówiesniczką Trzymam za Ciebie kciuki:) Bardzo podoba mi sie sposób Twojego pisania:) Niezła literatka z Ciebie:) Ciesze sie, że udało sie cos niecoś załatwić z tym nieszczęsnym Zusem:( Przykre to, że w naszym kraju dzieja sie takie rzeczy.... No ale cóż, Polska nie Eldorado:) Trzymam jutro za Ciebie kciuki:) powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :) Kciukacze się przydały, obyło się niemal bezboleśnie ;)

      Usuń
  2. Nie stresuj się wywiadem, trzeba walczyć o swoje :) Nie do pomyślenia, żeby tak traktować chorych, tylko w Polsce takie rzeczy są możliwe... Jak zalegasz grosza, to Ci ponaglenie przyślą od razu, ale od siebie coś dać to ni cholery :(
    Trzymam kciuki żeby wszystko się pomyślnie ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj znać, kiedy wywiadzik obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo,że widać "światełko w tunelu" :) Jak tam po wywiadzie i kiedy będzie można Cię posłuchać i obejrzeć?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)