piątek, 10 października 2014

Jak działa żarłacz lodówkowy

Na twarzoksiążce powstaje powoli fanklub mojej żarłoczności.
Więc postanowiłam poruszyć ten temat. A to temat lodówka... Tfu. Rzeka.


Chemia. No jaka jest, każdy chyba wie. Albo chociaż się domyśla. Nie ukrywajmy, że to nie są zmiksowane ze szpinakiem brokuły podawane dożylnie. Prawda jest taka, że nazwa chemii pochodzi od jej składu, czyli połowy tablicy Mendelejewa. Wyżera toto z organizmu wszystko, nie tylko komórki alienowate. A potem zdrowe komórki trzeba odbudować... więc organizm krzyczy JEŚĆ!

Pani doktor moja powiedziała mi magiczne słowa: "Jeść wszystko, byle tylko w miarę utrzymać wagę".
No to... jem. Żrę. Pochłaniam.
To jest magia posiadania własnego aliena. Ciągle jem i ciągle chudnę.
No nie ukrywajmy, całe życie był ze mnie kawał baby. Jak każdy osobnik płci niebrzydkiej chciałam ładnie wyglądać. Więc było pilnowanie się.
Zjem tylko dwa czipsy.
Dwie kostki czekolady.
Jednego batonika.
Nie, nie mogę jeść frytek.
Czemu ten sos taki tłusty?
Pizza to zło!

Koło fortuny odwróciło się zupełnie, bo teraz, W KOŃCU!, mogę jeść, co zechcę. O ile nie zawiera czekolady, cebuli i papryki (owe składniki wyjątkowo podkurwiają moją wątrobę, więc wolę ich unikać).
Są dni, gdy do jedzenia ciągnie mnie średnio. Jak dzisiaj. Wystarczyło parę kanapek i pół pizzy, aby zaspokoić mnie na cały dzień.
Ale są dni, gdy wrzucam jedzenie do żołądka, a ono przepada jak w studni bez dna. I to w najdziwniejszych konfiguracjach. Ostatnio wygrywał kołaczyk zagryzany ogórkiem kiszonym i popijany mlekiem. Ale, wierzcie mi, to nie jest najdziwniejszy skład mojego posiłku ;)
Zasada jest prosta - smak musi być wyrazisty. Kiełbasa, mięso, więcej kiełbasy. Albo śledzik. Kapuśniak, barszcz, żurek. Śledzik?

Anegdotka.
Była sobie Lucynka i nienawidziła śledzi, kapuśniaku, burakowej, żurku i soku pomidorowego... A później dostała chemię.

Słodkim też nie gardzę. Bo dodaje energii. Podobno przy raku nie powinno się jeść glukozy, gdyż stymuluje komórki nowotworowe.
Wolę je nieco postymulować, niż chodzić po domu jak półłyse zombie.
Wiecie, jakim przekleństwem byłoby głodne, półłyse zombie z wiecznym okresem?!
(O wiecznym okresie opowiem przy innej okazji. Też jest o czym.)
A poza tym - słodkie przestało mnie kręcić tak, jak kręciło przed chorobą.
Szczerze? Wolę opakowanie śledzi w śmietanie niż tabliczkę czekolady.
Serio.
A że nie mogę jeść czekolady, a śledzie też średnio mojemu żołądkowi służą no to często bywam dość nieznośna. Zwykle zganiam wszystko na... Zgadliście! Okres ;)

Lodówki mają jedną wadę - przy napadzie chorej kury domowej zwykle wymiękają i pokazują swoje dno. Czyli jedno wielkie nic.
Historyjka z serii "z życia wzięte".

Luby Mój - Kochanie, posprzątałaś w lodówce?!
Ja - Nie, głodna byłam...

Matkowata przyzwyczaiła się już do telefonów pod tytułem "Cześć, co masz dobrego w lodówce? Aha... Będę za piętnaście minut!".

Gorzej jest, gdy coś za mną chodzi, a ja nie wiem, co. Nie dość, że mam wtedy humor jak kobieta w ciąży z siedmioraczkami, to jeszcze chodzę i mimowolnie pochłaniam wszystko, co znajdzie się na mojej drodze. Wiecie, taka czarna dziura działająca selektywnie - tylko rzeczy jadalne.
Po pochłonięciu już wszystkiego w końcu odkrywam magiczny składnik, faktor x. I powstają trzy atomówki zamknięte w jednym ciele.

Przyznajcie się. Zazdrościcie mi? Bo ja bym sobie cholernie zazdrościła.
Jeden z niewielu plusów mojej choroby - W KOŃCU MOGĘ JEŚĆ I CHUDNĘ!!!

PS. Nie składajcie zamówień na komórki alienowate. I tak się nimi nie podzielę, taka będę wredna, o!

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)