piątek, 9 grudnia 2016

No problem

Parę dni temu, na twarzoksiążkowej grupie rakowców, wdałam się w dyskusję o problemach.
Jak sobie z nimi radzić, czy warto się nimi przejmować, jak z nimi żyć?

Powiem Wam jedno - od zawsze miałam prostą zasadę kierującą moim życiem:
Problem jest tylko tam, gdzie sam go widzisz.

Co to oznacza?
Zwykle podchodzimy do spraw zbyt osobiście i zbyt głęboko. Kopiemy w myślach, zadręczamy się, snujemy dalekobieżne wizje.
To do niczego nie prowadzi.

Jak ja sobie radzę z problemami?

Najpierw daję sobie czas na wypalenie emocji.
Zwykle ten stan trwa do momentu zaśnięcia wieczorem ;)
Panikuję, rozwlekam, grzebię.
Nic przyjemnego, ale na tyle pozwala mi się zaznajomić z wrogiem, że już następnego ranka mam gotowy plan działania.

Jak stworzyć plan działania?
Tutaj potrzeba surowej oceny, bez zabarwienia uczuciowego.
Zwę to "burzą mózgu" ;)
Zapisuję każdy, nawet najmniejszy, zalążek pomysłu na rozwiązanie kłopotliwej sytuacji.
Posługując się twardą logiką zazębiam kolejne czynności.

Problem z gotowym planem działania nie jest już problemem ;)

Druga sprawa - nie ma sensu się gnębić.
Nie twórzmy sobie wydumanych pseudoproblemów. Jeśli jakiś krąży nam w głowie - albo go wykluczmy (sprawdzając stan rzeczywisty), albo pozwólmy mu zaistnieć - wtedy możemy stworzyć plan działania i problem znika ;)

Zadaniowe podejście do życia działa na duszę jak balsam, jak melisa, jak wyciąg z mniszka lekarskiego, jak maść nagietkowa.

Przykłady?

W okolicach 20. listopada okazało się, że zupełnie nie starczy nam kasy na życie. Ba! Brakło nawet na opłaty ;) Wszystko przez czynsz i dziwnie wysokie zużycie mediów.
Po pierwszym szoku i załamaniu uczyniłam plan - i tak powstała garść kolczyków, nowe konto na Avalonie (na wszelki wypadek, zabezpieczenie przyszłości), wydzwaniałam też do Gwiazdy Nadziei (moja pierwsza fundacja), żeby coś uszczknąć z konta. Do tego doszła mała fuszka, ciachnięcie kosztów (wyprawa do Play'a). No i jakoś się udało. Problem nie okazał się zbyt ciężki do rozgryzienia ;)

Drugi przykład - ostatnia tomografia. Nosz - wściec się można. No i cały wtorek się wściekałam, rzucałam na prawo i lewo pannami lekkich obyczajów.
Dzień później miałam już plan działania.
Wzięłam pod uwagę konkretne skutki zachowań i już wiem, co jak i gdzie ;)
Mam świadomość, że jeśli pojawię się z tym wynikiem u onkologa to, bez żadnych pytań czy dalszych badań, rzuci mnie na chemię.
Trzeba to ominąć. No więc ginekolog, Pół dnia na telefonie i udało się nawet dwóch skombinować (chociaż w pierwszym gabinecie chcieli mnie na 26 lutego umówić! i to prywatnie!).
Plan działania już wkroczył w źycie. Nie mam chwilowo żadnego wpływu na dalsze wydarzenia, więc czekam.

To, czy w tym momencie będę się przejmować, czy przyjmę to zupełnie na luzie, nie zmieni zupełnie nic.
Więc, świadoma konsekwencji swoich emocji, postanawiam, że NIE BĘDĘ SIĘ PRZEJMOWAĆ.



No. A teraz łykam przeciwbólki i lecę się zająć intensywnym nieprzejmowaniem ;)

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

9 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita... I bardzo dzielna. :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wychodzę z założenia, że jeśli nie mam na coś wpływu to po co się denerwować. Zwykle daję sobie chwilę czasu, żeby wyrzucić z siebie emocje, poprzeklinać trochę a potem się uspokajam i olewam problem. Skoro i tak nie mam na niego wpływu to po co zatruwać sobie życie negatywnymi emocjami. Dręczenie się złymi myślami nie sprawi, że problem zmaleje czy zniknie. Czasami wręcz przeciwnie... przemyślę na chłodno i okazuje się, że nie taki diabeł straszny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam cie Lucynko :) serduszko za fajne przemyslenia ♥
    troll

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za kolczyki, są cudowne, pięknie opakowane, klejnociki. Pozdrawiam i Polecam :)

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)