piątek, 10 października 2014

Wyrzuty sumienia vs "odpoczywam"

Czasami są dni, jak dziś. Niby czuję się całkiem znośnie: tylko raz musiałam zjadać śniadanie (bez zwrotów, ha!), wątróbka siedzi cicho, tylko cośtam momentami zakuje w boku. Ale, mimo samych pozytywów, czuję się jakby ktoś kijem bejsbolowym dość intensywnie sprawdzał mi wytrzymałość głowy.


Jak dołoży się do tego wredne guzy w kręgosłupie, które lubią sprawdzać, jak długo wytrzymam leżąc na boku, to mamy mega wkurwa, mega iryta i w ogóle podchodźcie tylko z czymś ostrym, co ciężko będzie wyrwać z rąk i użyć przeciwko Wam.

Stan ciągłego leniuchowania powoduje u mnie niemałe wyrzuty sumienia. Na przykład dzisiaj. Matkowata zabrała naszego lwa salonowego do weterynarza. A ja nawet nie mogłam towarzyszyć mu w ostatniej drodze jego jajec. Wróci mi do domu jako niekot-niekotka, a ja nawet nie mogłam sama go zanieść i sama odebrać. Serducho mi się kraja.
Nie wspomnę już o tym, że od trzech dni w pralce kisi nam się pranie, a stan "odpoczywam" skutecznie niweczy wszelakie plany o ruszeniu dupy z łóżka.

No to jej nie ruszam. Niech sobie leży. I postara się nie chudnąć.
Bycie perfekcyjną panią domu poczeka. Stan chorej kury domowej też ma swoje plusy.
Nazywają się: kiełbasa i twarożek, mniami :)

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)