czwartek, 24 sierpnia 2017

Każdy mądry, kto tego nie przeżyje.

Jakiś czas temu ściągnęłam sobie aplikację na telefon. Taka sobie, ot, zlicza kalorie zjedzone i spalone. Jednak dodatkowym jej atutem (tak myślałam!) była możliwość dzielenia się posiłkami, uzupełniania dziennika diety, dzielenia się przemyśleniami z całą społecznością korzystającą z tej aplikacji.

No to jazda, uwielbiam takie rzeczy! Napaliłam się jak kocur w marcu, grzecznie pisałam, co jem (chociaż nie zawsze jestem taka grzeczna), chwaliłam się zdjęciami z mojej metamorfozy, komentowałam i wspierałam innych.
Do czasu.
W końcu pochwaliłam się moją tabelką dietetyczną (z tej notki). Rozgorzała taka dyskusja, że aż sama nie dowierzałam!

Komentarze typu "no pewnie człowiek pierwotny latał po lesie z notesem i długopisem", albo "jesz, kiedy chcesz, po co to zapisywać" nieco mnie podburzyły, ale nie dawałam się.
Na swoje nieszczęście pochwaliłam się chorobą.
Oj, okazało się, że jest tam tyyyylu lekarzy!
Nagle znaleźli się mędrcy, którzy stwierdzili, że sama sobie tego raka karmię (tymi ogórkami, czy może pomidorami? albo może chlebem pełnoziarnistym?), że powinnam przejść na dietę ketogenną (czyli wchłaniać ogromne ilości tłuszczu i mięsa).
A gdy już napomknęłam, że najchętniej bym przeszła na pełny wegetarianizm, bo nie lubię mięsa to... no nie było już ciekawie.

I tak się zastanawiam, co ludzie mają w głowach.
Dlaczego próbują nakłonić innych do życia według obcych zasad.
Dlaczego są tak zamknięci?
Dlaczego traktują innych jak półmózgie yeti?
Dlaczego reagują agresją na odmienne poglądy?

I tak zrezygnowałam z tej aplikacji. Może głupio się przyznałam do choroby.
Zawsze pomstowałam na innych, czemu nie przyznają się do raka.
Już wiem.
Gdybym wiedziała, jakie reakcje wywoła ta informacja to... też bym się nie przyznawała.

Jestem chora, ale to nie znaczy, że każdy ma prawo dyktować mi drogi leczenia, zachowania, diety, ćwiczeń.
Jestem chora, ale nie jestem przez to gorsza czy słabsza.
Jestem chora, ale żyję, czuję i myślę.
Dalej jestem człowiekiem.

Nie chcę nikomu zawadzać, nie chcę się z nikim kłócić, ale...
Dajcie mi żyć po mojemu.
To moje życie, moje decyzje i nikomu nic do tego.
I tak zrobię, co będę chciała.

A właśnie chcę zjeść frytki. Dużo frytek. Na pocieszenie, o!


11 komentarzy:

  1. No i kochana zjedz!!!!!
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. i tak właśnie zrób
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też tego nie rozumiem, ale ludzie już tak mają ze muszą wpierd****lać się w życie innych i pouczać ich jak mają żyć.
    Nie warto nimi zawracac sobie glowę. Rób to co TY uważasz za słuszne, żyj w zgodzie z samą sobą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja cię rozumiem! Mam rzetelną nietolerancję laktozy, czyli po kawce z mlekiem najpierw biegunka, po czym średnio ok. 40 minut torsji. Jak trochę dłużej, to już na tej podłodze muszę poleżeć, bo nie mam siły dojść do łóżka. Rodzina donosi gastrolit albo odgazowaną colę. Dopętał się zespół jelita wrażliwego. Wegetarianie nie mogą zrozumieć, jak mogę czasem zjeść rybę lub kawałek indyka, bo przecież można strączki. W moim przypadku zjeść strączki można, pytanie jak strawić? Nie wegetarianie grzmią, dlaczego nie jem wołowiny, wszak to najlepsze źródło żelaza. Tłumaczenie, że wyniki mam ok, nie pomagają. A ja wołowiny ssaków do konsumpcji jakoś nie bardzo - mieszkam z dwoma królikami. I wiecznie się tłumacz człowieku.. Pozdrawiam serdecznie :)
    PS Ponadto podobno tę nietolerancję to ludzie sobie wymyślają, bo modna.. No nie mam słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anito, jak ja ciebie rozumiem. Choruję od ponad 20 lat na wrzodziejące zapalenie jelita grubego i te wszystkie porady, że powinnam jeść dużo ciemnego pieczywa, warzywa i.t.d. a ja muszę stosować dietę ubogoresztkową, owoce tylko po obróbce termicznej a warzyw jak najmniej. Pozwalam sobie zjadać wszystko ale w ograniczonych ilościach. Nawet pijam kawę ale tylko z expresu. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Miło znaleźć zrozumienie. Też staram się jeść mało i często, kłopotliwe, ale da się wytrzymać. na dłuższe pobyty poza domem biorę do torebki małego banana, on jakoś bezproblematycznie wchodzi.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Ja już nie mam toletancji dla takich oszołomów. Choć moja bliska przyjaciółka jest zwolenniczką leczenia wszystkiego ekhm naturalnie. Na szczęście przestała na mnie wpływać sugerując że powinnam jeść wszystko surowe. Tym bardziej że sama po takiej diecie wylądowała w szpitalu.

    Trzeba się od takich ludzi odcinać.

    OdpowiedzUsuń
  6. A czemu nie ma mojego komentarza??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadł do spamu, już go wygrzebalam. Wybacz :*

      Usuń
    2. Uff
      Już pomyślałam że jestem persona non grata; )

      Usuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)