wtorek, 20 czerwca 2017

To ja poczekam, aż będę idealna... (dużo zdjęć... nieidealnych ;P)

Mam dziwny okres w życiu. Bardzo dziwny.
Znowu łapię się na gonieniu ku perfekcji. Myślałam, że już się z tego wyleczyłam, ale nie. Dalej w głowie siedzą dziwne chochliki, co zawistnie szepczą do ucha teksty typu "jesteś niewystarczająco dobra", albo nawet "lepsi od ciebie nie dawali rady". Muszę dać sobie mentalnego kopa i po prostu robić swoje. Nie jest łatwo, bo wena to taka suka, co raz daje jednemu, raz drugiemu, aby w końcu pójść do trzeciego i zatęsknić za pierwszym.

I tak - kiedy piszę regularnie to nie umiem dziabać biżuterii. Gdy dziabam szaleńczo to nie umiem jednocześnie pisać. A gdy ogarniam już, jako tako, jedno i drugie to nagle stwierdzam, że:
a) trzeba posprzątać,
b) poszyłabym sobie,
c) zamoczyłabym łapki w akwarium,
d) BRZDĘĘĘĘK bzzz BRZDĘK zzziiiiiisiiii BRZDĘĘĘĘK (a to wyjaśnię niżej ;P).

Jako, że biżuteryjnie to ja bardzo płodna, to od ostatniej notki nazbierało się sporo nowości. Wieści. Radości. Dużo, hopsa!

W poprzednią sobotę odbyło się spotkanie pomaturalne. W sensie - dycha po maturze.
Miałam wpaść na chwilkę, a w sumie to wróciłam do domu na tyle późno, że chwilkę to ja spałam ;) 
Nie sądziłam, że jestem w stanie wlać w siebie tyle wódki (WÓDKI, KURWA, WÓDKI! ja tego świństwa nie piłam już od... nie pamiętam kiedy... w każdym bądź razie - daaaawno).
Spotkanie klasowe w końcu przekształciło się w spotkanie miarkowe (chodziłam do liceum imienia Karola Miarki ;)). A tam nawet znalazła się moja jedna fanka (pozdrawiam, pozdrawiam!).

Niby nic, zwykła biba. Ale... jakoś pozmieniała mnie gdzieś tam w środku.
Nagle zrobiłam się gadatliwa, pełna energii, pozytywnie nastawiona do wszystkiego, co tylko isnieje na świecie.
Zwykle jestem raczej pozytywna, ale teraz jestem mega pozytywna i aż pysk mi się śmieje na samą myśl o jutrzejszym dniu. Normalnie sama z sobą już nie wyrabiam!

Nie wiem, czemu, a jakoś mnie wzięło na strzelanie selfie w windzie, chociaż ja selfików nie zwykłam sobie strzelać.
Ale to pewnie dlatego, że na te szóste piętro winda jechała strasznie długo. Najpierw pomyłkowo kliknęłam guziczek z "9" i tego nie zauważyłam na czas... a poźniej, żeby zjechać trzy piętra w dół, kliknęło mi się parter. I byłoby okej, gdybym na parterze nie włączyła wszystkich przycisków. Tak dla pewności, że zatrzyma się na szóstym piętrze... takie tam, ekhem :D

Stan fizyczny?

Stan psychiczny?


Nie pytajcie o szczegóły. Nie chcecie wiedzieć :D

Po paru dniach (które były niekończącym się kacem...) przybył mój prezent urodzinowy od Mężnego. Tadaadadaaa!


To są Krzypki.
Krzypki są zajebiste, bo są niebieskie i zajebiste.
Normalnie kocham je całym moim złym i mrocznym serduszkiem!
Brzdękam codziennie (sąsiedzi zapewne są zachwyceni...).
Odpręża mnie to lepiej niż gorąca kąpiel, czy czekolada...
                ...a może nawet bardziej niż kąpiel w czekoladzie ;) 

Na fejsie wrzuciłam filmik z moich zmagań (byłam totalnie nieświadoma bycia nagrywaną - Mężny mnie w konia zrobił udając, że robi zdjęcia kocicy ;P).
Kogo ominęło, to film znajdzie tu -> http://bit.ly/krzypki1.
Radzę wyłączyć dźwięk ;)))

Po krzypkach przyszedł kolejny prezent, tym razem od mojej Anuchny, co ją znam już z... 14 lat?Jesteśmy dowodem na to, że znajomości internetowe mogą być bardzo trwałe. A poznałyśmy się na forum... o robieniu bransoletek z muliny ;)


Coby bylo mało, to jeszcze Purina i Streetcom nam zrobili prezencik, przysyłając Reksiowi jedzonko na próbę ;)


I tak, po serii przesyłek, dochodzę do wniosku, że wyleczyłam się z nielubienia prezentów.
Tak, kiedyś nie lubiłam dostawać prezentów. 
Nie wiem, czemu.
Jakośtakoś.
Teraz uwielbiam ten moment, gdy mogę coś rozpakować (jak dziecko... znowu... ciągle wydaje mi się, że coraz bardziej dziecinnieję na starość).
I mogłabym udawać, że nic mnie nie rusza, że nie jestem materialistką, ble ble ble, że poważna jestem, ble ble ble.
Ale po co? Nie jestem materialistką, ale uwielbiam miłe niespodzianki! Uwielbiam coś dostać, bo uwielbiam być wdzięczną.
Lubię się uśmiechać, lubię być szczęśliwą, normalnie lubię być sobą i lubię kochać życie.
Lubię też szczerość, więc dlaczego mam być nieszczerze nieszczęśliwa w tym momencie?

Niestety, zachorowałam na nową przypadłość - paczkoholizm. Tu już zachowuję się jak kot - wpadam w kartony, że aż wióry lecą.
Och, kartony, kartoniki, paczusie, paczuleńki...

Co do paczek - ostatnio pokazywałam Wam koraliki od Iwony. Oto, co z nich wyczarowałam:

Jestem z siebie tak bardzo dumna, że aż ciężko to opisać słowami. Założyłam nawet konto na Wylęgarni. Trzeba iść z tymi moimi plecionkami w świat, bo, nieskromnie mówiąc, są cudowne. Zdjęcia nie oddadzą ich uroku. Normalnie mogę się godzinami patrzeć, jak te kryształki cudownie odbijają światło :)))

No nic. Na kolejną notkę szykuję Wam niespodziewajkę, która jest mało niespodziewajkowa, bo na fejsie już się zdradziłam.
No dobra, nie wytrzymam nie pisząc o tym ;P

Jakiś czas temu rozpoczęłam współpracę z portalem Faqrak.pl. W dniu dzisiejszym znajdziecie tam już dwa moje twory (w tym jeden wywiad), a to jeszcze nie koniec. Jak tylko oderwę się od Krzypków i Iskrzyków to, zapewniam Was, napiszę tam jeszcze co nieco.
Obiecałam zresztą serię felietonów, więc... no nie mam wyjścia ;)

Linki:
Wywiad jest tu -> http://bit.ly/faqrak-wywiad
Instrukcja obsługi jest tu -> http://bit.ly/faqrak-instrukcja (tak, to dokładnie TA istrukcja ;)).

No. To już wiecie, dlaczego chodzę nakręcona jak mały samochodzik?
Dużo się dzieje, fajnie się dzieje! Nawet Mężny miał cały długi weekend wolny i... no, troszkę się nim nacieszyłam (w końcu!) :)
Dodam jeszcze, że mamy nowe akwarium (trzecie już, kolibka...). Może i malutkie, bo tylko 12l, ale plany mam wobec niego, jakby miało z 2000l :D

Muszę Wam powiedzieć, z pełną odpowiedzialnością, że właśnie zaczął się najlepszy okres w moim życiu. 
Już ja sama o to zadbam, aby był najwspanialszy ze wspaniałych.
No bo KRZYP KRZYP KRZYP KRZYYYYP! ;)

* * * * * * * * *

Komentarze karmią blogera. Najedzony bloger to szczęśliwy bloger ;)

8 komentarzy:

  1. Lycyna, normalnie optymizm bije mi tutaj przez monitor, az chyba skocze po okulary przeciwsloneczne, bo mi blask oczy wypali, hehe :)) Takiej dawki potrzebowalam wlasnie dzisiaj, bo dzisiaj jestem slimaaaaaaakiem (rozlazlym, powolnym i taaaaaaaaaakim leniem) :\
    Energia i pozytywne wibracje plyna po kablach od Ciebie!!! Bardzo sie ciesze, ze jestes tak zwyczajnie szczesliwa!!!
    P.S. To nie tylko ja mam paczkoholizm, cale szczescie, uf...
    EvE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paczkoholizm to złooo... Od tygodnia jestem bez paczek i mi źle ;( :D

      Usuń
  2. Pozytywnie u Ciebie ;)
    A chciałabyś wisiorki, koraliki itp rzeczy, które kiedyś kupowałam i nigdy nie założyłam? Ty byś pewnie umiała to spożytkować, poprzerabiać, mi zalegają. Są w dobrym stanie, niektóre się pourywały, bądź gumki powyciągały ze starości, ale koraliki są całe. Jak byś była zainteresowana to chętnie Ci je wyślę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wyczailam ten komentarz. Jasne, że chcę! Jestem nieanonimowa koralikoholiczka, więc wiesz... ;)
      Mój adres jest w zakładce "kontakt" jest :)
      Dziękuję, że o mnie pomyślałaś :*

      Usuń
  3. Poprawiłaś mi humor. Dzięki :)
    Bardzo się cieszę, że jest teraz u Ciebie tak pozytywnie. Oby ten stan utrzymał się jak najdłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co - w miarę się utrzymuje :D Tulam ciepło! :)

      Usuń
  4. Anuchna się cieszy, że prezent się spodobał :) i tak...znamy się jakoś od liceum... Oby takich pozytywnych emocji było jak najwięcej - zarazasz dobrym humorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ten dobry humor pójdzie w świat jak epidemia <3 :D

      Usuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)