czwartek, 20 kwietnia 2017

Znowu od nowa, i znowu i znowu i znowu... Powtórz ponownie.

Był taki czas, gdy byłam sobie zorganizowana. Owy czas trwał jakieś cztery miesiące. Po czym nastąpiło DUP i JEBOOOOT (czyli operacja), miesiąc laby, a nawet półtora miesiąca.
Teraz nie poznaję ani mieszkania, ani bloga, ani lodówki, ani nawet swojego umysłu.

O czym mówię?
O tym, że marnuję strasznie dużo czasu. Weźmy, dla przykładu, dzień dzisiejszy.
Jestem okropnie zmęczona robieniem niczego. No bo, bądźmy szczerzy, skoczenie na pocztę (20 metrów?), zrobienie po drodze zakupów, następnie ugotowanie mrożonych pierogów, zbyt wymagające nie było.
A ja jestem wykończona. Głównie myśleniem. Planowaniem.
Zmarnowałam cały dzień na robieniu niczego.

Nie byłoby w tym nic złego, gdybym rzeczywiście odpoczęła. Ale nie!
Jestem wyczerpana.

Obserwacja samej siebie doprowadza mnie do niemiłych wniosków:
- znów za długo siedzę na FB,
- za dużo klikam w linki odsyłające do stron o wszystkim i niczym (tzw. skarbnice wiedzy zbędnej),
- za długo myślę, zanim coś zrobię (no dobra, jeszcze wstawiłam zmywarkę, wyczyściłam kotom kuwetę, odkurzyłam i umyłam zęby - nawet na długi, relaksujący prysznic "nie znalazłam czasu"...)
- ściągam jakieś dziwne aplikacje, które zaraz odinstalowuje,
- jestem uzależniona od anonimowe.pl - stanowczo.

Nie lubię tracić czasu. Nie w sposób, który nie generuje mi poczucia spokoju i odpoczynku.
Nicnierobienie ma być świadome i odprężające, koniec kropka.

No to zbieram się znowu do kupy, ściągam z niebałaganki planer żywieniowy (polecam! cały tydzień niemyślenia o obiadach!), wracam do trybu sprzątania "pół godziny dziennie", a (niby wisienka na torcie) wracam na poważnie do pisania.
I nie chodzi tu tylko o bloga. Szykuje się fajny projekt poboczny (podkręcam napięcie, podkręcam ;)). Taki, w którym mam sporo do powiedzenia. I dla sporej ilości osób moje słowa mogą być pomocne.
Czemu by nie?

Plan był taki, aby położyć się o jedenastej spać, wstać o ósmej i wziąć się hardo do roboty.
Ehem. Dochodzi północ.

Oj... Przede mną dłuuuuga droga...
Mam cichą nadzieję, że nie tylko moja organizacja czasu leży i kwiczy. Przyjemniej kwiczeć w stadzie, nieprawdaż?

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

14 komentarzy:

  1. no,no...brzmi wielce obiecująco ;)
    buziam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śpij, a nie siedzisz po nocach! ;P
      Oby się udało <3

      Tulu tul :*

      Usuń
  2. Tez tak mam,ale mnie chyba trzeba za buzie trzymac. Jak nie pracuje, to usycham, nie potrafie sie zmobilizowac, bo jutro tez jest czas... Z kolei mam znajoma, ona etatowo moze nic nie robic, po prostu dba o siebie na maksa, chodzi na silownie, masaze, zakupy, tu kawka tam lunchyk. Oczywiscie stac ja, ale mnie tez i jakos te rzeczy mnie tak nie kreca, ona ma doslownie taki styl zycia, niby prozny, ale na swoj sposob calkiem aktywny. A ja wiedne przy kompie :) Musze sobie tez powyznaczac czas na to czy tamto, moze sie zmusze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszłam właśnie w stronę "trzymania za buzię". Cały harmonogram wklepany do telefonu, co chwilę mi piska i przypomina. A żeby posprzątać na 30 minut blokuję sobie telefon (taka magiczna aplikacja). To działa :D

      Usuń
    2. Ale ja to nawet nie wklepie :D A nawet gdyby to wylacze :D

      Usuń
    3. Ja wklepalam... Ale że nigdy nie wyłączam... Hm... Nie mogę tego powiedzieć :D

      Usuń
    4. Ale już trzeci dzień z rzędu odpowiadam na wszystkie komentarze i maile, jest postęp :D

      Usuń
  3. Ja też zawsze za dużo myślę zanim coś zrobię. Tylko, że ja już tak myślę z 10 lat i nic od tego czasu zrobione nie jest. Zaczynam poważnie wątpić czy to się jeszcze kiedyś zmieni :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze tak miałam. Teraz staram się mniej myśleć, a więcej robić. Marzenia przekuwam na cele.
      Idzie, jak widać, średnio... Ale wstałam dzisiaj o ósmej, jest postęp! :D

      Usuń
  4. Oj moja tez kwiczy, kwiczy... od dwoch dni planuje z 5 pietra zjechac na parter i kupic w szpitalnym sklepie sok. Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tulam mocno i życzę motywacji. Jak zachce Ci się czekolady to szybciej skoczysz po ten sok :D

      Usuń
  5. Twój nick połączony z uśmieszkiem nieco mnie przeraża... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapewniam, że nie tylko Twój leży i kwiczy. Trzymam kciuki za realizację planów!

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)