wtorek, 31 maja 2016

Wir przygotowań i "społeczno-usługowy ślubny szał"

Tak sobie powolutku organizujemy nasze wesele i ślub.
Pomalutku do przodu :)

Kiecuchna niemal jest,
Kwiaty niemal są.
Obrączki niemal są.
Zaproszenia niemal są.
Samochód niemal jest.
Alkohol niemal jest.
W Urzędzie Cywilnym niemal dopięte na ostatni guzik.

Tak, dobrze czytacie. Wszystko jest w fazie "niemal" ;)
Poza butami i fryzjerem, to już załatwione ;P

W wirze przygotowań odkryliśmy dziwną tendencję.
Jeśli powiesz w sklepie, że coś jest "na ślub" to automatycznie cena mnożona jest razy trzy.
I tak.
Suknia wieczorowa: 700zł - suknia ślubna: 2100zł
Fryzura 60zł - fryzura ślubna 180zł
Makijaż 50zł - ślubny 150zł
Impreza w restauracji: 40zł/os - wesele w restauracji: 120zł/os
Bukiet kwiatów: 50zł - wiązanka ślubna 150zł
Wynajęcie samochodu: 200zł - samochód do ślubu: 600zł
Koszula: 40zł - koszula do ślubu: 120zł
Krawat: 20zł - krawat ślubny: 60zł


I tak dalej, i tak dalej. Zasada sprawdza się w 90% przypadków.
Wszystko staramy się ładnie obejść. Bo dla chcącego (chytrego i skąpego ;P) nic trudnego!

W akcie uniesień ślubnych Mamuśka postanowiła kupić mi kieckę z prawdziwego zdarzenia. Wypatrzyłam sobie jedną na allegro, ale wydawała mi się być za mała w piersiach i za krótka.
No to ściągam zdjęcie na komórkę i jazda po salonach. Domyślnie owe cudo kosztowało 140zł.

W pierwszym salonie jej koszt obliczono mi na 2400zł, ale po rabacie byłoby 1600zł.
W drugim przemiła pani stwierdziła, że maksymalnie 1200zł.
W trzecim pani była oburzona, że tak późno sukienki szukam! Mało ją obchodziło, że przeca 11 maja dopiero termin ustaliliśmy. Pokręciła nosem i stwierdziła, że tak tnąc koszty na maksa to by było z 2200zł.

Szczeny nam opadły, morale sięgnęło dna, humory poszły się paść.
No ale nie poddajemy się, robimy kurs po sklepach.
Mówię "do ślubu cywilnego". Co słyszy sprzedawczyni? "Garsonka".
Nawet pokazywano mi czarny komplet, że niby śliczny i bla bla bla.
Tak, odkryłam lukę na rynku. Nazywa się "skromna sukienka ślubna".
Albo chcą człowieka upiąć w bezie o 3m rozpiętości, albo wcisnąć w koronkę pod samą szyję, albo koralikami okryć najmniejszy skrawek kiecki. Dla równowagi możesz sobie kupić garsonkę, którą po ślubie możesz wykorzystywać na pogrzeby. Tragedia.

Już miałam w akcie desperacji owinąć się firanką bądź prześcieradłem ;)
Ale skończyło się na tym, że moja kieca się szyje.
I szyje się nie jako suknia ślubna, a jako biała kieca wieczorowa.
Cena spadła z o 90%. Dosłownie.
Pochwalę się, jak już będzie w domku :)

W akcji poszukiwania makijażystki usłyszałam od Lubego: "Przecież jesteś wizażystką!".
Nom. Umknęło mnie to.
Przypomniałam sobie mój makijaż studniówkowy i... wiem, że nikt nie ubazgra mnie tak ładnie jak ja sama ;P

Na fejsbuku uczestniczę w kilku grupach ślubnych. I powiem Wam, że jestem przerażona.
Ludzie dosłownie stają na głowie. Jakby zapominali, po co się bierze ślub.
Nie chodzi o kreację za cztery tysiaki, buty za pięć stów, czy biżuterię za drugie tyle.
Tu chodzi o te dwie osoby, które się kochają i chcą być ze sobą. Chodzi o świętowanie tej pięknej chwili z najbliższymi ludźmi.
Chodzi o radość, szczęście, uśmiech i miłość.
A zwykle wygląda jak konkurs na to, kto przyprawi sobie przed imprezą więcej stresu i kosztów.
Tak jakby ludzie w markowych ubraniach kochali się bardziej, niż ci bez nich.

A ileż ja się nasłuchałam, że jak się nie ma kasy to się nie bierze ślubu! Że trzeba być przygotowanym na koszty!
Ludzie, my się po prostu kochamy. Chcę w końcu mówić do Kawalera "Mężu". I być traktowana jako jego pełnoprawna partnerka, a nie dostawka.
Bo niestety prawo nie odróżnia "chłopaka" od "narzeczonego". Ani nawet "chłopaka" od "prawie męża".
Albo mąż, albo nie rodzina.
A jest moją rodziną. Moim kochanym wariatem <3 :)))

18 komentarzy:

  1. o rety, jak dobrze, że brałam ślub 25 lat temu!
    samochó pozycziny od kolegi, sukienka z drugiej ręki, i takie tam:)

    masz rację, jak słyszę o tych pprzygotowaniach to sobie myślę, że ludzie zapominają po co jest ślub
    a wystawność uroczystości nie gwarantuje absolutnie NIC!

    a kiedy termin?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 sierpnia :)
      ludzie chwytają się za głowy, że w maju ustaliliśmy termin na sierpień :D

      Usuń
    2. a ja uważam, że to bardzo fajne

      Usuń
  2. U mnie też jak u rybeńki autko było pożyczone, kiecka z drugiej ręki,po swoim ślubie też odsprzedałam :DDD, no kochana jak już wszystko masz "niemal"to już z górki :**, czekam na focie i niech nie marudzą ludziska 13 sierpnia nie jest zły :D (chociaż "r" masz ;PP jak już tak się czepiają) ja brałam 11 lipca hi hi i żyję i nie najgorzej tulam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też sprzedalam swoją sukienkę:)))

      Usuń
    2. Kurcze, też chciałam używaną odkupić. Najtańsza była za 500zł o.O

      Usuń
  3. Znajomi brali ślub bo się kochali i po prostu ustalili termin, wzięli świadków i się pobrali. Bez hucznych imprez i innych ceregieli. Każdy ma jakąś swoją wizję ślubu i po prostu ja realizuje. Takie moje zdanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucynko wlasnie wrocilam z wesela:)
    Bylo przepieknie,
    Mloda Para sama sobie wszystko zorganizowala tj, zaproszenia, bileciki na stol, tablica z menu, wazony na kwiaty z ikei, swieczki, wazoniki, wstazeczki, pudeleczka z migdalami, wszystko robota wlasnoreczna, kwiaty z "targu kwaiatow";) nawet sukienka slubna z promocji ! chyba tylko fryzjer dla pani mlodej byl w cenie "normalnej"
    Gdybym nie byla wtajemniczona to nawet bym sie nie poznala wszystko tak wygladalo profesjonalnie.
    Lucynko musisz juz zaczac przygotowania nie zostawiaj nic na ostatnia chwile bo sie bedziesz niepotrzebnie stresowala a czas leci szybko i przygotuj dobrze umowe jezeli przyjecie bedzie w restauracji czy na sali. Powodzenia :***
    troll,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygotowania już trwają. Wkurza mnie to, że nie da się wszystkiego JUZ załatwić ;p Wolałabym mieć wszystko w domciu itp.
      A tu kwiaty w ostatniej chwili, sala dwa tygodnie przed dopiero ustalanie, dopiero w lipcu będziemy wiedzieć, kto w ogóle wpadnie... No wariactwo ;p

      Usuń
  5. A ja brałam ślub w maju, własnie minęło 25 dobrych lat, i też wtedy wielu pukało sie w glowe
    Sukienkę kupiłam w akademiku, od jeden z dziewczyn, a za parę lat moje corka miała z niej kreację na szkolne przedstawienie.
    Nie miałam probnej fryzury, wizazystki, a smochodem zwiózł nas sąsiad. Mimo tego wesele było super, a my mogliśmy być wreszcie razem jak mąż i żona. Czego i Wam życzę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie będę mieć próbnej fryzury, sama się pomaluje, samochód od znajomego... Wsio chalupniczo :D

      Usuń
  6. Brałam ślub w zielonej sukience (taka butelkowa - mocna zieleń) kupionej w butiku za niecałe 200 zł. Potem okazała się być jednym z wcześniejszych projektów Beaty Cupirak.:)). Jedna kumpela narysowała mi twarz "z przodu głowy", druga - uczesała. Buty wyciągnęłam z szafy - kupione z okazji jakiegoś nieudanego Sylwestra. I wiesz. Wyglądałam cudnie. Tyle mam szczęścia w oczach na fotografiach dokumentujacych ten dzień, że w sumie reszta jest nieważna:). A - zamiast wesela, zamówiliśmy obiad dla rodziny i przyjaciół, oni sobie jedli - a my w pociąg i w góry:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja w USC miałam czerwoną kieckę, kupioną dzień przed :D Aż się dziwię, że Pani zaproponowała garsonkę na ślub :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie przymierzam się do robienia prezentów dla gości (ślub syna w sierpniu). Zamierzamy obdarować każdego gościa własnoręcznie robionymi konfiturami w ładnym słoiku ozdobionym białą, szydełkową serwetką. Dawniej się dawało gościom flaszkę wódki;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a u mnie goscie dostali fige z makiem ;)

      Usuń
  9. Lucynka się stresuje a ja podchodzę do wszystkiego z dystansem, będzie dobrze, nasza (rodziców) w tym głowa. Lucynka i Krzysiu mają tylko pięknie wyglądać i być szczęśliwymi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lucynka nie stresuj się jak Twoja mama mowi; TYlko pięknie wyglądaj :).A będziesz Sliczna na pewno tego dnia :)!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj serdecznie już jakis czas zerkam na Twojego bloga, jesteś fantastyczna Tak trzymaj, bo właśnie swoim nastawieniem Wygrywasz z tym paskudztwem ;)
    Co do ślubu i samej kiecki. Rok temu przeżywałam to co Ty. Szkoda było mi wydawać takich monstrualnych pieniędzy na kieckę którą założę raz, nieważne jak piękna by była. Ostatecznie odkupiłam jakąś białą sukienkę i przerabiała mi ją koleżanka. Bukiet robiłam sama i za cenę, jaką podała mi florystka za sam mój bukiet zrobiłam trzy bukiety, trzy butonierki i jeszcze dużo kwiatów luzem (na dwa średnie wazony) mi starczyło. Zaproszenia jako grafik i trochę rękodzielnik robiłam sama i byłam z nich mega zadowolona. A ile satysfakcji i dumy że samemu to robiłam :) Na makijaż i włosy musiałam się troszkę szarpnąć bo te sprawy to u mnie lekko problematyczne, jak ktoś się profesjonalny tym nie zajmie to nie będzie ładnego efektu. I tak jak mówisz, w tym dniu najważniejsza jest miłość tych dwoje ludzi, co postanowili być ze sobą na dobre i złe, za swoje cechy i wbrew swym wadom. A nie reszta detali, co tylko są dodatkami :)

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)