poniedziałek, 2 marca 2015

Domniemanie zdrady

Nabrałam sił witalnych i nawiedziła mnie masa pozytywnej energii... A wszystko przez jedno przesprytne urządzenie ze szklanym oczkiem, które dzisiaj rano oznajmiło mi, iż schudłam 2,5 (słownie: dwa i pół!) kilograma w tydzień!
I mogę sobie powtarzać, żem głęboka, uduchowiona i pozbawiona więzów powierzchowności. A guzik tam! Cieszę się jak dzidzi z różowego misia, że pozbyłam się dziesięciu procent tego, co mi przybyło podczas chemioterapii.


Zapewne jest to jakieś złudzenie optyczne związane z fazami księżyca, nawodnieniem i zapełnieniem jelit, ale i tak radocha mnie ogarnęła kosmiczna.
Tak, wiem: mam o siebie dbać. I dbam! Jem dużo nabiału, przemycam warzywa nawet do sosów, wcinam zupki i... słodycze. Ale sporo mniej, niż wcześniej ;)
Nabieram doświadczenia w poskramianiu GŁODU sterydowego. Umiem już oszukać żołądek w środku nocy, gdy budzi mnie burczeniem i nachalnym JEEEEŚĆ. Maślanka rządzi ;)
Zdradzam teorię, że ważna jest tylko dusza. Ważne jest to, co jest dla nas ważne.
A w ogóle to już czasami widzę końcówkę mojej grzywki! Tylko kto mi wyjaśni, dlaczego jest ona czarna jak smoła, a odrostów ani widu ani słychu? Toż to ze mnie się Królewna Śnieżka białolico-czarnoduszna zrobi! A zaczynałam nawet lubić swoje piegi. Te na twarzy, nie pod szyją ;)

Jakiś czas temu otrzymaliśmy paczkę z żarełkiem i chemią (zbiórka zorganizowana przez przekochaną panią Emilię, co mnie czasem zaszczyci komentarzem :)). I mogę sobie powtarzać, że polskie jest najlepsze, bo jest polskie. A (kolejny!) guzik tam! Zębowa pasta angielska jest o niebo lepsza od (identycznej!) polskiej, mydło mnie nie uczula, a odtłuszczacz zżera tłuszcz (szkoda, że nie z brzucha...), a nie rękawice. Jestem w szoku kompletnym, bo zawsze sądziłam, że to całe gadanie o jakości zagranicznej chemii to jakieś bujdy. Ale serio widać różnicę. Gołym okiem. Fugi na podłodze okazały się być białe o.O
Zdradzam polskość!

Od dłuższego czasu NibyMąż budzi mnie w środku nocy z hasłami typu "Odwróć się na bok", "Chrapiesz!", "Ejjj, przestań!". Muszę się przyznać, że w myślach posądzałam go o zemstę za notkę o jego chrapaniu. Bo czasami nawet wydawało mi się, że nie śpię, a tu mnie jakaś wielka łapa za nosa łapie ;) Ale dzisiaj rozwiały się moje złudzenia. Obudziło mnie... moje własne chrapnięcie.
Szok.
Na szczęście... chłop mnie nie zdradza :)))

3 komentarze:

  1. hej Lucynko
    ciesze sie, ze u Ciebie wszystko dobrze :)
    chrapanie sprzyja spanoiu na plecach "podobno "
    dobrze jest spac na boku lub na brzuchu.
    sciskam,:*,pozdrawiam
    ps.a z waga tak trzymaj brunetko;)
    cichosza

    OdpowiedzUsuń
  2. Widze ze nasza lucyna wróciła !!!♥♥♥ uwielbiam te twoje opowiesci I przemyslenia :)) oraz mega poczucie humoru z lekka nutka przekory I dystansu do zycia I samej siebie !! A co do niby meza to jest sposob na twoje chrapu ... wystarczy pomasowac osobe chrapiaca po ramieniu I jak reka objął ..wyprobujcie :))) sciskam emilia

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie, że humor Ci wrócił :)
    O wyższości zagranicznej chemii nad polską słyszałam już nie raz, nie miałam jednak okazji sama wypróbować :)
    Co do chrapania... Przyznam się, że ja też na swojego się wściekałam o to nieznośne chrapania... Nieraz jak szłam spać długo po nim bo xxx mnie zajeły to aż zasnąć nie mogłam. Na co mi on ostatnio też zaczął narzekać, że chrapię. Jednak na swoje własne chrapanie się nie obudziłam, więc jest jeszcze nadzieja że to zemsta :D

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)