niedziela, 29 września 2019

Wrzesień nie będzie stracony!


Od dwudziestu lat nie zdarzył się wrzesień (ani marzec), który obyłby się bez grypy.
Mam wrażenie, że robię wirusom za przetrwalnik. 
Takie "Hej, wiruski, chodźta do Lucynki! Schowamy się na jesień, ona gorąca dziewczyna, nigdy nie marznie! Będzie nam tu milusio i cieplusio!". 
Zabawne (albo i nie...) jest to, że już w te dwa miesiące w roku ograniczam wyjścia z domu do minimum, nie przesiaduję na balkonie zawinięta w kocyk z kawą w łapce (kochałam takie wschody słońca na naszym pierwszym mieszkaniu! za balkonem mieliśmy łąkę, po której każdego ranka malowniczo spacerowała sobie mgła), ani nawet nie otwieram okien (chociaż uwielbiam świeże powietrze w mieszkaniu, nawet zimą ;)). Dbam o siebie jak mogę, nawet owoce i warzywa wcinam jak szalona. A i tak grypa mnie łapie.
Coś czuję w oskrzelach, że może się nie skończyć na samej grypce, ale miejmy nadzieję, że wywinę się zapaleniom tego i owego w drogach oddechowych. Uch. Zapalenie płuc miałam w życiu już kilka(naście...) razy, nie lubię.

W sumie ta grypa by mnie nawet nie denerwowała, gdyby nie jeden drobny szczegół. 
Mam paskudną wątrobę (chociaż rak twierdzi, że jest całkiem apetyczna ;)). Najlepiej czuję się, gdy nie biorę żadnych leków, poza Nospą, magnezem i witaminą D. Każde inne lekarstwo, nawet przeciwbólowe, powoduje pewne, hmmm, "niedogodności".
Dla przykładu - Gripexy, Fervexy i wszelkie inne exy wkurwiają moją fabrykę żółci. Polopiryna, syropy na kaszel, nawet głupia witamina C - również. Ba! 
Nawet Nimesil, Pyralgina czy Dexak, które biorę na ból chociażby wątroby (!), sprawiają, że robi się ona twarda, napuchnięta i nieco ckliwa. Po tygodniu na przeciwbólkach mogę na kilka dni zapomnieć o jakimkolwiek jedzeniu, które nie jest gotowane i nie jest serkiem lub bułką. A bułki, jak każdy gluten, wywołuje u mnie biegunki. 
Kombo, nie? Jak zatem wygląda grypa?

Godzinę zastanawiam się, czy wolę bolacą wątrobę, czy bolące wszystko. Gdy zaczynam marzyć o wyciu z bólu lub zwyczajnie łapię mnie gorączka, w końcu coś biorę. Już po pierwszym dniu zaczyna nakurwiać wątroba. Boli kolejne trzy dni od ostatniej dawki syropu/napoju/tego czegoś przeciwwirusowego. A następnie, przez dietę "lekkostrawną", dostaję sraczki. Brzuch boli jeszcze bardziej, bo całe podbrzusze chce mi eksplodować.
Nocami tulę się do termoforka i marzę o śmierci. Serio.

A teraz zastrzelę tych, co chcieli napisać "czosnek i cebula" - od jednego i drugiego też boli wątroba. Podobnie jak od fasoli, papryki, pieprzu i czterdziestu innych rzeczy. Z czekoladą na czele.

Ogólnie jestem teraz na etapie "chcę być bogata i mieć jacuzzi z podgrzewaną wodą". W sumie spędziłam dzisiaj już trzy godziny w wannie. I zaraz znowu tam idę. 
Jak tak dalej pójdzie to do wtorku wyhoduję sobie płetwy i łuski ;) 

Za tydzień będzie już lepiej. Mam nadzieję. 

6 komentarzy:

  1. A nie byłoby prościej zaszczepić się przeciw grypie??
    Są już w aptekach szczepionki,koszt niewielki,a wszelkie paskudztwa grypopodobne będą cię omijać z daleka.Ale najpierw się wykuruj!ściskam i zycze szybkiego dojścia do formy,Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najśmieszniejsze w tym jest to, że długo szczepiłam się przeciwko grypie... I zamiast grypy lapalo mnie wtedy zapalenie oskrzeli :D
      A raz nawet ospa mnie dorwała. Po raz drugi w życiu ;)
      Marzec i wrzesień muszą chociaż w jednej czwartej dziać się w łóżku. Nie udało mi się tego jeszcze nigdy oszukać.

      Usuń
  2. A zakwas z buraków? Też nie przejdzie przez wątrobę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Plastry przeciwbólowe? )(Aśka)

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję i życzę dużo zdrowia!!! Też dopadł mnie pierwszy jesienny wirus, ale przynajmniej mogę się naszpikować zagłuszaczami przeciwbólowymi. Bez tego byłoby ciężko, więc nie wyobrażam sobie Twojej sytuacji... Apeluję do Twej wątroby o spokój!!! Serdeczne pozdrowienia! Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. A co z lekami w innej formie niz doustne?
    Plastry przeciwbolowe/zastrzyki?
    To skutecznie zniweluje bol bez obciazania watroby
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)