środa, 16 marca 2016

In box.


Po raz kolejny kompresuję życie i wspomnienia do wielkości i kształtu kartonowych pudełek.
Trzy za mną. Przede mną z trzydzieści.
Nowe mieszkanie. Gdzie sypialnia będzie się kojarzyła tylko ze spaniem, a nie z centrum dowodzenia pochemicznego.
Gdzie koty nie będą miały swojego pokoju. A ja minipracowni.
Tylko niech mi ktoś mądry powie, jak skompresować dorobek. I jak zdecydować, czy coś jest jeszcze potrzebne, czy już nie.
I jak postawić diagnozę - do pudła czy do kosza.
I jak przeżyć kolejne dwa tygodnie w zawieszeniu.
Myślami jestem już w nowym domku. W ciepłym salonie i uroczej kuchence stylizowanej na starą. Już myśli drepczą po kafelkach nowego mieszkania. A pod stopami dalej czuję panele.
W każdym kolejnym mieszkaniu zostawiam kawałek swojej duszy. Ale zrozumie to tylko ten, kto marzy o domku na stałe... A nie jest mu to dane.
No nic. Ściągam z szafy karton numer cztery.
Kompresja still incomplete.

3 komentarze:

  1. też mam ppare przeprowadzek za sobą
    nie przepadam
    ale za to jaki porządek w rzeczach:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało :)
    Przeprowadzałam się tak naprawdę z całym dobytkiem dwa razy w ciągu 2 lat - wspomnienia mam z tego nie najprzyjemniejsze:) - te kilka ton książek - nadźwigałam się tych kartonów, że.... :)

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)