poniedziałek, 6 lipca 2015

Czwarty wymiar telewizji


Jesteś zdrowy. Na ciele i umyśle. Masz co jeść i gdzie mieszkać. I już jesteś w sytuacji lepszej niż 80% ludzkości.
Oglądasz w telewizji program. O ludziach chorych, ubogich, z problemami.
Może współczujesz (albo i nie), może się nad tym zamyślisz (albo i nie), ale wkrótce zapomnisz (albo i nie).

Oglądam dokument. I może i współczuję, może i myślę, ale... Nie potrafię zapomnieć. Bo ROZUMIEM.

Oglądałam program "Pożera mnie własną twarz" na TVN Style.
"Bohaterką tego wstrząsającego dokumentu jest 17-letnia mieszkanka Zimbabwe, Tare. Dziewczyna cierpi na rzadką chorobę nowotworową – włókniaka kostniejącego. Przebiega ona u Tare bardzo agresywnie a włókniak przybrał drastyczną postać. Nawet lekarze są zszokowani tempem wzrostu nowotworu. „Nigdy nie widziałem człowieka w tym stanie" – mówi jeden z nich. Tare i jej mama przez 3 lata podróżowały po Zimbabwe, od kliniki do kliniki, próbując wyleczyć nowotwór. Bezskutecznie."

Dziewczyna przechodziła szereg operacji aby móc oddychać, jeść, mówić.
Wyglądała jak wyglądała. No dobra, nie ukrywajmy. Jak potwór. Monstrum.
Większość ludzi pewnie by przełączyła na inny kanał, ale ja oglądałam zafascynowana.
Dziewczyna walczyła. Zbierała pieniądze na leczenie.
I rozumiałam.
Gdzieś tam we mnie otworzyła się zapadka, która nie mówiła "biedna, wygląda jak potwór".
Mówiła "biedna, wiem jak ten kurewski insekt w kościach boli, trzymaj się!".
I mówiła "obie wiemy, że nigdy nie będzie dobrze".
Właściciele alienów pewnie się ze mną zgodzą - rak na zawsze zmienia człowieka.
Sieje w nim niepewność jutra. Ból, który nigdy nie mija, żal, którego nie da się ukoić.
Strach, który budzi się w nieoczekiwanych momentach.
I ból, fizyczny, który jest nie do opisania. Nawet, gdy od chemii już daleko to kości doskonale ja pamiętają. I działają lepiej niż meteorolodzy.
Mimo to walczymy wszyscy wściekłe.
Kłamiemy, że jutro się nie liczy, że żyjemy chwilą i liczy się tylko tu i teraz.
A my przecież walczymy nie tylko o jutro, ale też o to, aby jutro, za tydzień, rok, dziesięć i dwadzieścia lat nadal istniało jutro.
I nie chcemy byle jakiego jutra, z kabelkami w żyłach, workami w nerkach i maszyną pikająca nad uchem.
Chcemy dobrego, spokojnego jutra.
A przecież wiemy, że żadne nie będzie spokojne bo...
...będziemy myśleć o tym, aby jutro nastało.
Paradoks rakowca.

Kawaler zapytał mnie kiedyś,  czy mało mi moich łez, że jeszcze oglądam w telewizji cudze nieszczęścia.
A ja lubię.
Albo śmiać się z głupich problemów głupich ludzi, którzy głupio przejmują się zupełnie głupimi rzeczami.
(Rekord pobiła kobitka z nadmiernym owłosieniem. Płakała jakby jej świat się zawalił. Ciekawe, czy wolałaby być łysa. Wszędzie. Łącznie z rzęsami.)
Albo współczuć tym, co mają gorzej.
Miło pomyśleć, że moje alieny to pikusie.
Może i występują stadnie, ale są malutkie.
 Może i ich dużo we mnie wszędzie, ale nie ważą dwa kilogramy i nie są wystawione na widok publiczny.
O jak mi samolubnie dobrze, że mam lepiej.
Chociaż i tak mam chujowo.
Ale zawsze mogło być gorzej, czyż nie?

Nowy wymiar telewizji. Oglądam sercem, nie oczami.

8 komentarzy:

  1. Widziałam ten program już jakiś czas temu. Nieźle jej to zoperowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała szczęście i trafiła do dobrych specjalistow :)

      Usuń
  2. Lucy faktycznie twoje "alienciki"przy tym to pikus* a,
    ta dziewczyna jest dzielna, musi czuc sie okropnie z takim wygladem:(
    troll


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląd to pol biedy, ona nawet nie oddychala przez nos. Jakie choroby są na świecie to człowiek nie ogarnie o.O

      Usuń
  3. Zastanawiałam się długo czy skomentować i jednak się zdecydowałam :) Chciałam nawiązać do krótkiego fragmentu o owłosionej kobiecie i ogólnie o "głupich" problemach. Rozumiem, że chodzi Ci o to żeby doceniać to co mamy, bo wielu ludzi ma gorzej, tylko czy zawsze tak się da? Pewnie mnie to uderzyło, bo sama mam problem z mega nadmiernym owłosieniem, różnymi bliznami na ciele i paroma innymi problemami, a wszystko z winy jednego choróbska. Często przez to płakałam w poduszkę, bo o ile panie z tych programów mają rozwiązanie w postaci lasera, tak ja jestem na niego uczulona. Czy wolałabym być łysa i to z powodu chemii? Oczywiście, że nie!!! I dziękuję losowi, że tak nie jest! ale czy przez to jest mi lżej ze swoim problemem? hm... Z drugiej strony rozumiem Twój wpis. Np koleżanka pokazuje malutką kropkę na ciele nazywając ją blizną i mówiąc PATRZ!! jak ja z czymś takim pokażę nogi?? Ja sobie wtedy myślę, że marzę o takiej "bliźnie" i chciałabym mieć taki problem, który u niej urósł do nie wiadomo jakiej rangi...ale po chwili stwierdzam, że kurcze, trudno żeby doceniała to co ma, skoro nigdy nie była w mojej skórze i nie wie jak to jest mieć cały brzuch/plecy w przebarwieniach i wstydzić się je pokazać., jak to jest nakładać codziennie podkład na twarz żeby zakryć skutki regularnego usuwania włosków, jak to jest nie móc wyjechać pod namiot, bo nie będzie jak się codziennie "oporządzać" ze swoim owłosieniem. Choćby chciała, to tego nie zrozumie, może mi jedynie współczuć, a i tak ta "blizna" na jej idealnym ciele będzie dla niej katastrofą.
    Zmierzam do tego, że oczywiście, trzeba doceniać to co mamy, natomiast ciężko w swojej głowie uznać swój problem za błahy tylko dlatego, że ktoś ma gorzej ;)
    Nie jestem dobra w przelewaniu tego co myślę i czuję na papier/ekran, ale mam nadzieję, że ogólny sens mojej wypowiedzi zostanie zrozumiany :) Trochę się rozpisałam, przepraszam. To mój pierwszy wpis tutaj, chociaż czytam regularnie i mocno trzymam za Ciebie kciuki! pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dobrze że skomentowalas, bo mogę sprostowac :) Wiem doskonale o co chodzi z tym nadmiernym owlosieniem, bo po chemii, po wylysieniu, włosy odrastaja mi wszędzie, nawet na brzuchu i klatce. I są ciorne jak smola. Mam też ogromny problem z rozstepami, jest ich dosłownie masa i są sino-purpurowe. Ale nie zamierzam z tego powodu płakać, to nie moja wina ;) Kiedyś z powiek spędzała mi sen nadwaga. Teraz ważę trzydzieści pięć kilo więcej i się nie przejmuję. Ciesz się życiem i nie przejmuj wloskami :) Mam na nie kilka patentów, napisz do mnie maila to się podzielę :)))

      Usuń
    2. Bardzo mi miło, że odpisałaś :) Może wyszłam na jęczącą babę, ale ogólnie staram się nie przejmować, wręcz pocieszam moją mamę, która bardzo to przeżywa, w końcu po części to "wina" jej genów, hehe :) Staram się cieszyć życiem i czerpać z niego to co najlepsze. Co do włosków to oczywiście z nimi walcze, w końcu przez ponad 10 lat problemu przeczytałam chyba wszystko na ten temat, aktualnie działam sprzętem philips lumea i pierwsze efekty są. Co do rozstępów i wagi w pełni Cię rozumiem! Tyle, że w Twoim przypadku to nie Twoja wina, u mnie natomiast to miłość do jedzenia. Zrzuciłam juz 30kg, jeszcze kilka by się przydało. Rozstępy mam na całym ciele, myślałam nad laserem, ale póki co się pogodziłam, że nie nałożę bikini :D
      Dość o mnie! Bardzo się cieszę z pomyślnego wyniku badań i ściskam Cię mocno!! I dalej bacznie obserwuję bloga, bo dajesz pozytywnego kopa i każdy powinien brać z Ciebie przykład.

      Usuń
  4. Gdybym nie kochała jeść to bym tyle nie tyła :D Ale życie jest za krótkie na diety i brzydkich facetów ;) Tulam ciepło, nie bój się pisać, nie gryzę... Pożeram w całości ;D Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)