piątek, 6 marca 2015

Notka wymówkowa (nie będę sprzątać, nie będę sprzątać, nie będę sprzątać!)

Odkryłam brutalną prawdę, przyczynę mojej kurodomowej nieudolności.
Ja po prostu nie lubię rytuałów.
Mam swój, jeden jedyny. Kawa z rana. A reszta to dzieło przypadku.


Dbanie o dom to pasmo czynności powtarzalnych.
Mycie naczyń, pranie, odkurzanie, gotowanie, wszelakie sprzątanie.
Zrobisz raz. I maksymalnie za dwa dni czynność musisz powtórzyć.
NIENAWIDZĘ ROBIĆ DWA RAZY TO SAMO!

No dobra, wyszywam. Obrazki składają się z tysięcy krzyżyków.
Robię w kółko krzyżyki (hehe). Ale stoją w różnych konstelacjach.
Cierpliwość do nich mam anielską... jednak tylko do momentu, gdy się nie pomylę i nie muszę czegoś wypruwać. Kilka osób widziało robótkę lecącą przez pół pokoju, poganianą cudownie niezrównoważoną wiązanką pięknej polszczyzny zaprawionej laciną.
Większość schowanych, nieskończonych wyszywanek to te, gdzie musiałam coś spruć.
Ale jak już skończę to... jest zrobione. I nikt nie da rady namówić mnie na wyszycie drugi raz tego samego obrazka. Nie da się.

Jak już coś napiszę to jest to napisane.
Nie muszę zaglądać do tekstu co drugi dzień, czy czasem nie zanika.
Jest, skończony, done, odznaczone na liście.

Znam kobiety, które przez lata malują się tak samo, noszą te same ubrania, mają jedną parę butów, posiadają jeden, ukochany odcień lakieru do paznokci i szminki...
Ja mam około czterdziestu lakierów (jeszcze z czasów singielki, hehe...), kilkanaście szminek, mnóstwo paletek cieni (taki zawód ;)) i nigdy nie umiałam się dwa razy tak samo pomalować. Lakiery były używane samodzielnie maksymalnie dwa razy, kupiłam coat matujący, żeby z posiadanych czterdziestu kolorów zrobić osiemdziesiąt... i miliony kombinacji barwnych.
Ubrań cała szafa, niewiele z nich było używanych dwa razy w tej samej konfiguracji.
Nawet moje włosy widziały już wszystko - czerń, fiolet, bordo, rudy, ognista czerwień, nawet ciemny blond i żywa platyna. Nie potrafiłam wytrwać z jednym kolorem dłużej niż pół roku...
Nieźle idzie mi dłubanie na drutach. Ale po dziesięciu rządkach mam dość, bo ileż można robić w kółko to samo, tym samym kolorem i w takiej samej kolejności? Z tego samego powodu szydełko też nie jest dla mnie ;)
Nigdy nie umiałam wytrwać na diecie, bo wymaga rytuałów. Ćwiczenia nudzą mi się po trzech seriach.
Ba! Ja nawet używam kilku żeli pod prysznic naprzemiennie, bo jeden jest nudny. Tak samo z szamponami.
Muszę tłumaczyć, jak wygląda sprawa z perfumami? ;) Mam jedne, ukochane. Ale używam ich rzadko... bo nie chcę, aby się znudziły.

Rytm i powtarzalność doprowadza mnie do szału.
Jestem twórcą, artystyczną duszą. Łatwiej namówić mnie na remont niż do powieszenia prania.
A dzisiaj czeka mnie bardzo odtwórczy dzień.
I chuj mnie strzela.
Ja chcę na Karaiby!

2 komentarze:

  1. Ma podobnie. I nawet w pracy już kilka razy powtarzałam. Nie lubię czegoś robić na raty, bo to tak jakbym robiła dwa, trzy, cztery lub więcej razy. Lepiej raz najwyżej troszkę więcej ale raz. Jak mnie ktoś wyciągnie z mojego raza to już problem żebym do niego wróciła. Więc Cię rozumiem bardzo dobrze w tej kwestii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o to to to:) Mam tak samo, dlatego moja chata to chaos i brak jakichkolwiek zasad, ja nawet nie potrafię mieć miejsca na dane rzeczym dlatego to strasznie wkurwia MOjego bo on by chciał, ze rzeczy miały swoje miejsce. No spoko, ale nie umiem. Zrodzona z chaosu chaosem okryta;) No i niestety z szyciem i projekrtami graficznymi mam jak ty z wyszywaniem. Dlatego nie mam cierpliwości, szybko mi się wszystko nudzi i to jest straszne (nazywa się słomiany zapał) Ale jakoś trzeba żyć, oby jak najdłużej ( a przynajmniej zdrowo)
    cheers!

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)