Ile razy trafił się Wam dzień, który zupełnie przekroczył granice logicznego myślenia, i to w tę dobrą stronę?
Mi się takie dni zdarzają dość rzadko, raz na kilka lat. Wczoraj było pięknie!
Cały dzień spędziłam nad dokumentami i przesyłkami. Wypisywałam, adresowałam, pakowałam i wysyłałam.
Okazało się, że należy mi się odprawa rentowa (dzięki, Czytelniczko, za cynk!)... W obecnej sytuacji, gdy przeprowadzka za pasem, mega przyda nam się zastrzyk gotówki :)
O 16 byliśmy umówieni na oglądanie mieszkania. Ot, tak, dla jaj, pojechaliśmy z nastawieniem na "rudera nie warta uwagi". Ale to, co zobaczyliśmy przekroczyło zupełnie nasze najśmielsze przypuszczenia!
Cudowna kuchnia, CUDOWNA, cała srebrna, w kafelkach, meble na wymiar, kuchenka, lodówka, mikrofalówka i zmywarka, wszystko w zabudowie! Łazienka wyremontowana, z nową kabiną prysznicową. Duży pokój (łączony z kuchnią) w świetnej mieszance fioletu, czerni i srebra. Na podłogach w większości panele, wymienione nawet skrzynki z korkami! Do tego bydle. Ogromne bydle - ponad 70 metrów kwadratowych! Duży pokój z kuchnią, łazienka, trzy spore pokoje i komórka. Do tego piwnica i jeszcze jedna komórka.
A najśmieszniejsza jest cena. Będziemy płacić mniej niż do tej pory za nasze zawszone M3.
Nie mogę się już doczekać przeprowadzki!
Mieszkanko oglądaliśmy prawie godzinę! Następnie odwiedziliśmy pocztę, aby wysłać to, co pakowałam cały dzień. A później... Wizyta u Agusi mojej kochanej! Wygrillowaliśmy się z Jej rodzicami. Śmialiśmy się, gadaliśmy, gdybaliśmy i jeszcze więcej się śmialiśmy.
Doszliśmy do wniosku, że wieczorami przyjemnie szukać sobie nawzajem kleszczy. I to szukanie polega na szukaniu kleszczy, a nie ich znalezieniu. A nawet więcej - polega na szukaniu kleszczy i ich nie znalezieniu. Bo jak znajdzie się kleszcz to atmosfera zdycha i nici z głębszych poszukiwań ;)
Czuję się jak o jakiejś terapii, po wizycie w spa, czy zjaraniu się jakimiś substancjami niedozwolonymi. Wyczillowałam jak nigdy, ha!
Aga nic się nie zmieniła, dalej ma postępujące ADHD. No dobra. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w roli gospodyni ;)
Ciężko wytłumaczyć, jakie relacje łączą nasze rodziny. Zwyczajnie mieszkałyśmy obok siebie przez długi, długi czas. Razem robiłyśmy dziwne rzeczy. Jak nie siedziałyśmy u mnie, to u niej. Albo na klatce schodowej. Albo na dworze. I cudowałyśmy :)
Aga jak zawsze musiała mi coś sprezencić. Ona tak lubi. I trafiła nie w dziesiątkę, ale w setkę.
Takie małe marzenie z dzieciństwa. Ani ja, ani Jeszcze Kawaler, nigdy nie mieliśmy klocków LEGO. No to już mamy :D
Wróciliśmy do domu. Tak patrzę na pudełeczko z klockami z myślą "Jutro się pobawię". Wytrzymałam dziesięć minut... Klocki wylądowały na ławie, a ja i mój Luby dwie godziny męczyliśmy się z zestawem dla dzieci w wieku 7-12 lat :D Efekt?
Mamy trzeciego kota! I myszkę!
Cudowna kostka sera, nieprawdaż? Tylko tyle byłam w stanie sama sklecić. Resztę dzióbał mój Dzióbek :D
Czyli mamy nowe hobby. Bawiliśmy się jak małe dzieci, aż do północy!
I już wiem, co Lubemu kupować na wszelakie okazje wymagające prezentu ;)
Zasnęłam z bananem na pyszczku. Chcę więcej tak cudownych dni!
Jeszcze będziesz miała dużo,dużo takich cudownych dni, bo kto inny jak nie ty na to zaslugujesz :) ściskam mocno :*
OdpowiedzUsuńWielki, poważny zastrzyk szczęścia :) Oby ich jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńoby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńKocur wygląda jak postać z Gwiezdnych wojen ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Świetnie, że tak wyszło z tym mieszkaniem :)
OdpowiedzUsuń