Ale są!
Wszystko jest w porządku, stabilizacja trwa, mogę sobie spokojnie żyć :)))
Wracając ze szpitala zahaczyłam o Galerię Katowicką. Tam jest Świat Książki, a gdzie jest Świat Książki, tam są MemoBooki (zeszyty z kartkami w kropki, dosyć charakterystyczne - używa się ich głównie do prowadzenia planerów, tzw. bullet journali).
Miałam tu pisać o moim mindfucku, gdy okazalo się, że w całym budynku nie ma mapki. Trzeba ściągnąć aplikację, aby odnaleźć jakiś sklep. Albo przejść wszystkie piętra. Wybrałam to pierwsze (po obejściu dwóch pięter, kwa...). Miało być z żółcią i wkurwem, że świat zmierza w bardzo złą stronę. Ale... mam tak dobry humor, że aż sobie daruję :P
Wracałam tak uhahahana, że aż dwie obce osoby się ze mną przywitały. Chyba myślały, że je znam... Bo się uśmiechałam dosłownie do wszystkich!
Dalej mi się pysk cieszy!
A jeszcze dostałam paczkę od Iwonki, duuużo koralików! Normalnie ekstaza!
Jutro mam spotkanie klasowe, pt. "10 lat po maturze". Nie wiem, kto te lata liczył, bo chyba się pomylił. Przecież minęły może z dwa, może trzy, co oni o dyszce gadają?
No. Ale okazja do świętowania będzie!
A świętować będę nieustannie, aż do końca roku. Dopiero wtedy wybieram się na kolejną tomografię... ;) Czujecie to? Pół roku bez myślenia o raku! Kocham moją Onkolożkę, kocham normalnie!
Ale jednak życie kocham bardziej.
Życie, och życie, kocham cię nad życie!
*edit*
"Strabilizacja" nie oznacza "jesteś zdrowa", niestety ;)
To raczej takie "masz spokój, dopóki raczysko się nie obudzi". Kolejna tomografia planowana jest na grudzień/styczeń, więc ten wynik daje mi pół roku laby od chorowania. W dalszym ciągu jestem na lekach i suplementach, ale wizja chemii czy radio się oddaliła o owe pół roku :)
Biorąc pod uwagę fakt, że ponad półtora roku jestem bez leczenia, to jest to MEGA wynik.
Niestety, na fazę "wszystko znikło" jest za wcześnie - wchłanianie się guzów trwa dłuuuugo. Ten z trzustki zniknął mi ponad dwa lata temu, a dalej jest tam zwapnienie. Na wątrobie mam podobnie - i zwapnienia, i nekroza (uśpione guzy), do tego nacieki. Tam jest taki ser szwajcarski, że ciężko się połapać.
Plan na teraz to walka ze stłuszczeniem wątroby. Po ludzku - schudnąć muszę ;P
Tulam Was cieplutko :)))
* * * * * * * * *
Komentarze karmią blogera. Najedzony bloger to szczęśliwy bloger ;)
Cu-dow-nie!
OdpowiedzUsuńAchhh, jakie to jest boskie uczucie. Niech trwa!
Buziaki i cieszę się razem z Tobą.
Jest mapka, na dole koło wejścia niedaleko Grycana ;)
OdpowiedzUsuńJedna. Na taki wielki budynek.
UsuńMogliby chociaż dać gdzieś mapkę, jak dojść do głównej mapy... :D
Cieszę się razem z Tobą z tej stablizacji. Nawet bardzo się cieszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z uśmiechem
Dorota
cieszę się bardzo, bardzo:))
OdpowiedzUsuńGratuluję wyniku! :)
OdpowiedzUsuńSuper wiadomość! :) :*
Cudowna wiadomość!!!!Zawsze 10 każdego miesiąca pomagam potrzebującym .W tym miesiąc pomyślałam o Tobie(czytam twój blog) miałam dziś wysłać Ci SMS na twoje konto ale skoro jesteś zdrowa wyślę komuś innemu������pozdrawiam i cieszę się razem zTobą
OdpowiedzUsuń"Zdrowa" to bardzo naciągane stwierdzenie :D Dalej czekają mnie badania krwi i leki (wątroba wymaga wsparcia), ale rzeczywiście, są osoby bardziej potrzebujące :) Tulam ciepło :*
UsuńJa niezbyt rozumiem co to oznacza - stabilizacja jest, ale nadal bierzesz leki,zeby byla remisja, tak ?
OdpowiedzUsuńDla mnie nie ma leków, niestety. Jedyne co mogę robić, to sztachać się Heparegenem, aby wątroba się szybciej odbudowywała. Wykorzystałam trzy schematy leczenia (chociaż już drugi był na wyrost, a trzeci to zupełnie eksperyment), jeszcze mogą powtórzyć pierwszy schemat, ale lepiej to trzymać na pogorszenie stanu zdrowia. Bo nie dość, że mnie osłabi (i to bardzo, jedna z mocniejszych chemii) to jeszcze nie ma gwarancji, że zadziała.
UsuńRemisja jest niestety u mnie niezbyt możliwa. Ale staram się w sposób naturalny ją wywołać ;) Nic innego mi nie zostało.
ja się zupełnie nie znam,ale niepokoją mnie te zmiany w wątrobie,ale skoro się dobrze czujesz i jesteś pod kontrolą,to może tak ma być..Trzymaj się,wszystkiego dobrego,zdrowia!
OdpowiedzUsuńOlga
Te zmiany na wątrobie nie znikną. Prawdopodobnie nigdy. Jedyne, co mogę robić to a) pilnować, aby nie było przerzutów na inne organy, b) wspierać wątrobę tak, aby odnawiała się szybciej (musi zeżreć stare zwapnienia i odbudować w tym miejscu miąsz).
UsuńDawali mi pół roku życia, a ja już trzy lata sobie szabruję po świecie. I wynika z tego, że lekko kolejne trzy-cztery lata pociągnę. To, co się ze mną dzieje to cud i fenomen na skalę światową. Cała stabilizacja, obumieranie guzów (samoistne!) to rzecz niespotykana. Powinien mnie gad zżerać, a on sobie śpi. I zdycha. I dobrze mi z tym :)))
Lucynko,jesteś bardzo młodą osobą,wiec nie mowmy o 3-4 latach,całe życie przed Tobą.I tego Ci szczerze życzę - całego życia , w zdrowiu,usmiechu,bez bólu i cierpienia!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,Olga
Gratulacje i do przodu !
OdpowiedzUsuńTroll:***
Wspaniale! Szczęścia i pomyślności życzę, Jola
OdpowiedzUsuńDziewczyno blagam... Publikujesz foto z twoimi danymi i peselem?
OdpowiedzUsuńBo jest z błędem, jak zawsze ;D
Usuń