Wczoraj miałam urodziny. Trzydzieste. Kierwa, ale jestem stara! Tym samym minęły 4 pełne lata od diagnozy. Zagrałam na nosie tym, którzy mówili "Pół roku to wszystko, na co może pani liczyć" ;)
Ale, żeby nie było zbyt wesoło...
Przedwczoraj odkryłam, że znowu nadwyrężyłam ramię. Tylko tym razem prawe. Wizyta u chirurga, L4 i mnóstwo leków, w tym przeciwbólowe.
No i super! Łyknęłam te nowe przeciwbólki i rzeczywiście: ręka niemal od razu przestała boleć!
Tylko szkoda, że dzień później obudziłam się z mega bólem brzucha (wątroby, żołądka i jelit), migreną i mdłościami.
No ale ręka prawie nie bolała ;)
Nie zmienia to faktu, że cały dzień spędziłam między kanapą a łóżkiem. Nawet odbieranie telefonów szło mi dość topornie.
Nie miałam nawet siły ucieszyć się z prezentów. A mąż mi przytachał nowe akwarium z moim wymarzonym bojownikiem! Tak szczerze to obawiałam się, że przyniesie piątego kota lub drugiego psa, a ja nawet nie będę miała siły się porządnie uradować ;)
Smutno mi, że tak wyszedł ten dzień. No i jestem wściekła, że znowu mam L4. Na szczęście moja menagerka jest świetną wyrozumiałą kobietą i wie, że byle drobny ból mnie w domu nie zatrzyma. Zdarzało się już, że siedziałam w pracy z bólem. Albo, że odsyłali mnie do domu, bo chciałam pracować, ale nie byłam w stanie. Dobrze mieć taką przelożoną :)
Dzisiaj mija trzeci dzień bez szydełka. Umieram już z nudów...
A tu jeszcze jakieś dwa tygodnie przede mną :/
sobota, 30 czerwca 2018
poniedziałek, 25 czerwca 2018
Zwycięstwo! Kolejne do kolekcji :)
Tak na fali mundialowych niepowodzeń, które dość mocno kładą się cieniem na nastrojach Polaków, polecę, na przekór, sukcesem.
Pierwszy raz od 4 lat poczułam, że Cherry Coke jest wiśniowa!
Tak mocno, dogłębnie, poczułam jej smak! Słodkość. Lepkość. Soczyste nuty czerwieni!
I, o dziwo!, dopiero po tym doznaniu zdałam sobie sprawę z tego, że przez ostatnich kilka lat ten narząd mocno u mnie szwankował.
Nie odczuwałam słodyczy. Owszem, wiedziałam, że coś jest słodkie, ale tylko dlatego, że zaczynało mnie mdlić ;) Teraz nawet w wodzie czuję posmak słodyczy! Nawet marchewka jest słodka!
Do tego podejrzewam, że mój węch też szwankował. Bo nigdy wcześniej wytwory kocich zadków nie cuchnęły aż tak okropnie...
I teraz nie wiem, czy mam się cieszyć, czy nie ;)
Czy Was też już zmęczył Mudial?
Lubię piłkę nożną. Z przyjemnością oglądam mecze, gdy tylko mogę (żeby nie było zbyt fanatycznie - zwykle z szydelkiem w rękach ;)). Jednak te reklamy... Mam wrażenie, że lada chwila z lodówki wyleci piłka i pierdyknie mnie centralnie w nos.
Futbol jest teraz wszędzie! Nawet w automacie z kawą są kubki z piłką do nogi. Lekka przesada.
Wszędzie dookoła krzyki. W radiu mecze. I te cholerne reklamy. Jak ja nie znoszę reklam!
Wgryzają się w mózg jak kleszcze w skórę niemowlaka. I potem chodzisz cały dzień i nucisz pod nosem "Polska biało-czerw, biało - czerwoni!". Wrrr.
Plusem powrotu naszych z Rosji jest... Rychły koniec tych mózgożernych reklam, banerów, gadżetów i rozmów.
Wierzcie mi, że od kilku dni nie rozmawiam z klientami o niczym innym, niż piłka nożna.
Już nawet wiem, co to ten legendarny "spalony" ;)
Cieszę się na mecz z Japonią. Podejrzewam, że zgodnie z tradycją, biało-czerwoni nieźle skopią tyłki tym drugim biało-czerwonym. Którzy którym to już zagadka ;)
Abstrahując od tematu - ostatnio zastanawiałam się, czy isteje jakiś kraj z różową lub fioletową flagą. Takie niedoceniane kolory!
Informuję Was oficjalnie, że Lucynkowe Imperium Szczęścia I Czułości (w skrócie - L. I. S. I. C. ;)) posiada flagę zielono-fioletową, a jego herbem jest jednorożec w szmaragdowym polu :D
Hej ho! Trzymajta się ciepło! :)
Pierwszy raz od 4 lat poczułam, że Cherry Coke jest wiśniowa!
Tak mocno, dogłębnie, poczułam jej smak! Słodkość. Lepkość. Soczyste nuty czerwieni!
I, o dziwo!, dopiero po tym doznaniu zdałam sobie sprawę z tego, że przez ostatnich kilka lat ten narząd mocno u mnie szwankował.
Nie odczuwałam słodyczy. Owszem, wiedziałam, że coś jest słodkie, ale tylko dlatego, że zaczynało mnie mdlić ;) Teraz nawet w wodzie czuję posmak słodyczy! Nawet marchewka jest słodka!
Do tego podejrzewam, że mój węch też szwankował. Bo nigdy wcześniej wytwory kocich zadków nie cuchnęły aż tak okropnie...
I teraz nie wiem, czy mam się cieszyć, czy nie ;)
Czy Was też już zmęczył Mudial?
Lubię piłkę nożną. Z przyjemnością oglądam mecze, gdy tylko mogę (żeby nie było zbyt fanatycznie - zwykle z szydelkiem w rękach ;)). Jednak te reklamy... Mam wrażenie, że lada chwila z lodówki wyleci piłka i pierdyknie mnie centralnie w nos.
Futbol jest teraz wszędzie! Nawet w automacie z kawą są kubki z piłką do nogi. Lekka przesada.
Wszędzie dookoła krzyki. W radiu mecze. I te cholerne reklamy. Jak ja nie znoszę reklam!
Wgryzają się w mózg jak kleszcze w skórę niemowlaka. I potem chodzisz cały dzień i nucisz pod nosem "Polska biało-czerw, biało - czerwoni!". Wrrr.
Plusem powrotu naszych z Rosji jest... Rychły koniec tych mózgożernych reklam, banerów, gadżetów i rozmów.
Wierzcie mi, że od kilku dni nie rozmawiam z klientami o niczym innym, niż piłka nożna.
Już nawet wiem, co to ten legendarny "spalony" ;)
Cieszę się na mecz z Japonią. Podejrzewam, że zgodnie z tradycją, biało-czerwoni nieźle skopią tyłki tym drugim biało-czerwonym. Którzy którym to już zagadka ;)
Abstrahując od tematu - ostatnio zastanawiałam się, czy isteje jakiś kraj z różową lub fioletową flagą. Takie niedoceniane kolory!
Informuję Was oficjalnie, że Lucynkowe Imperium Szczęścia I Czułości (w skrócie - L. I. S. I. C. ;)) posiada flagę zielono-fioletową, a jego herbem jest jednorożec w szmaragdowym polu :D
Hej ho! Trzymajta się ciepło! :)
wtorek, 5 czerwca 2018
Poplątane przeznaczenie :)
Jak już wiecie, jestem rekodzielniczką z pasji, miłości i przeznaczenia. Była biżuteria, hafty... Później zaprzyjaźniłam się z szydelkiem.
Pierwszą moją myślą podczas szydełkowej przygody bylo: "W życiu nie będę robić maskotek!". Ale jakoś tak, pomiędzy serwetkami a łapaczami snów, poczyniłam zająca. Później drugiego. Później dwa koty...
Na chwilę obecną praktycznie nie odchodzę od szydełka. Zasypały mnie zamówienia na wszystko, co kudłate :)
A mi to pasuje, bo... Pokochałam to. Zwyczajnie!
Mogę nic nie robić, byle tylko mieć godzinkę na szydelkowanie :)
Pierwszą moją myślą podczas szydełkowej przygody bylo: "W życiu nie będę robić maskotek!". Ale jakoś tak, pomiędzy serwetkami a łapaczami snów, poczyniłam zająca. Później drugiego. Później dwa koty...
Na chwilę obecną praktycznie nie odchodzę od szydełka. Zasypały mnie zamówienia na wszystko, co kudłate :)
A mi to pasuje, bo... Pokochałam to. Zwyczajnie!
Mogę nic nie robić, byle tylko mieć godzinkę na szydelkowanie :)
Wniosek? Nigdy nie mów nigdy, bo... No właśnie :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)