poniedziałek, 3 września 2018

Hello, my old friend

Znam ból. Poznaliśmy się dogłębnie jakieś cztery lata temu.
Jest jak stary kochanek, który nieproszony wraca tylko po to, aby zapytać nonszalancko "No hej, co tam?". Wcale go nie lubię, mam dość jego buciorów na czyściutkiej podłodze mojego słodkiego domku, ale on ma to w dupie. Wraca, żeby coś jeszcze zepsuć. Zdeptać. Zniszczyć.
Włazi do małżeńskiego łóżka, rozkłada się arogancko na kanapie w dużym pokoju.
I tak trwa, chociaż nikt go nie zapraszał.

Znam go. I wcale nie chcę. Lepiej mi bez niego.
Ale jednak jest. I ciężko go zignorować, gdy szczelnie otula sobą każdą jedną cząstkę mojego ciała.


Przeżyłam kolejną noc, a wcale nie jestem z tego powodu szczęśliwsza.
Magma płynie mi w żyłach, a ogień trawi kości.
To nie jest życie.
To wojna. A ja trafiłam na pierwszy front.
Kurwa. Znowu.

7 komentarzy:

  1. Lucynko, noo
    taki żołnierz wcielony do armii wbrew woli i zdrowemu rozsądkowi
    tulam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się, silna Kobietko:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ból to najgorszy towarzysz tej choroby. Szczerze współczuję. Wcale nie musisz być dzielna. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucyna, jestem pod duzym wrazeniem twojej osoby, tego jak piszesz, jak zyjesz, jak walczysz. Dziewczyno, mysle duzo o tobie, trzymam kciuki, dawaj znac od czasu do czasu, co u ciebie. usciski, kama

    OdpowiedzUsuń
  5. Lucy, pozdrawiam i ściskam mocno 🌹🌷🌸

    OdpowiedzUsuń
  6. Myslami jestem z Toba. Trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)