poniedziałek, 29 maja 2017

Co doprowadziło mojego prywatnego Małża do łez ;)

Na wstępie muszę wklepać poniższy fragment, bo wiem, co się zaraz będzie działo, jaki hejt poleci ;)

Wpełzłam ostatnio na dziwny etap życia. Etap, gdy każdy próbuje mi rozkazywać.
Ludzie myślą, że grzecznie posłucham ich mało grzecznych "rad" i, z podkulonym ogonkiem, będę tańczyć, jak mi zagrają.

Wiadomość dla owych "radnych":
nikt nie przeżył za mnie życia, nikt za mnie nie był leczony, krojony, nasycany chemią, naświetlany, badany, rugany, olewany, opierdzielany. Nikt za mnie też nie rzygał, nie srał, nie wył z bólu, nie słaniał się na nogach z wyczerpania.
Więc nikt za mnie teraz nie będzie podejmował decyzji.
I nie będę robić czegokolwiek tylko dlatego, że ktoś tego ode mnie oczekuje.
Jestem wolna.
Ty też jesteś. Dlatego nikt Ci nie każe tego czytać.
Więc jeśli masz jakiś problem z tym, że mam odwagę robić to, na co mam ochotę to... wyżyj się gdzieś indziej :)

*notka właściwa*
Mój Mężny to dziwny typ. Bardzo dziwny.
Nie ruszyło go to, że codziennie latam na zakupy i z piechem na spacer, że codziennie ma cieplutki obiad, gdy wróci z pracy. Nie zauważył nawet, że w ciągu jednego dnia zrobiłam porządek w mojej szafie (wcześniej zajmowało to około 10 dni... roboczych). Nawet fakt, że w ciągu jednego dnia potrafię pojechać na tomografię, wrócić, umyć podłogi, wstawić pranie, ugotować obiad i skoczyć z piesem na dwór go nie wzruszył.

Złamało go... odkurzanie.
Coś, co od dawna robię codziennie. Wiecie, mamy takiego potworka na nóżce, ssie może słabo, ale ma turboszczotę, a w korpusie ukryty jest malutki odkurzaczyk. Fajnie zbiera sierść, a mamy jej w domu całe kłęby. No trzy koty i psiak troszkę tego generują, szczególnie na wiosnę ;)

I w niedzielę, jak każdego innego dnia, chwyciłam odkurzacz. Na szybko obleciałam podłogi, żeby zebrać piach i sierściucha, później wyodrębniłam z machiny odkurzacz ręczny i lecę - ranty, blaty, parapety, obrazki, telewizor... Wszystko, co mi wpadnie pod wylot, zanim minie 15 minut i odkurzacz się rozładuje. Wskakuję (niczym gazela! ;)) na kanapę i jadę z lampą. Wzrok mój padł na żyrandol. No to śmigam, odkurzacz nieskończonej baterii nie ma. Bzuuuum, bzuuum, bzuuuum, odkurzone. Starczyło jeszcze na przelecenie książek nawet.

A mój Mężny w płacz.
Bo on nigdy mnie takiej nie widział. Nie widział, jak skaczę po meblach. Nawet moment wieszania obrazków na ścianie mu umknął, bo był na delegacji.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że ja na prawdę mam masę energii i siły, że nic już mi nie jest straszne. No dobra, maratonu nie przebiegnę, ale na przystanek sobie już potruchtam.

Poczułam się niedoceniona. Kuźwa! Robię to codziennie! Każdego jednego dnia!
A on dopiero teraz to zauważył!

Faceci... ;)

Dobra, teraz się nabijam i złoszczę, ale to było na prawdę urocze :D

Złożyłam "zamówienie" na prezent na urodziny ;) Od dawna już o tym marzyłam, ale jakoś umknęło mi to, że życie składa się ze spełniania marzeń i właśnie po to się żyje.
Chcę skrzypce.
Skrzypce chcę!
Będę brzdękolić, piskać na strunach, rzępolić i popierdywać smyczkiem.
Ja nie chcę nawet specjalnie umieć na nich grać, nie muszę być wirtuozem.
Ja chcę ich dotykać, pieścić je paluszkami, macać, czcić, wąchać, pucować, przytulać. Chcę czuć, jak wibrują struny pod palcami.
Od zawsze kocham ten instrument. Po 29 latach życia chyba zasłużyłam na własny egzemplarz ;)
Nie wiem, z czego Mężny mi je kupi, ale musi zapłacić za przyjemność oglądania mnie podczas sprzątania (w ramach zachęty mogę nawet nosić krótkie spodenki! ;)).

A poza tym w końcu skończyła mi się obecna umowa na abonament. Już leci do mnie nowy telefonik.
AaaAAaaaAAAAaa!
Ciężko mi nawet wyobrazić sobie, że w końcu będę mogła robić zdjęcia, głośnik będzie działał, a sam telefon nie będzie się przywieszał.
Aaaaa!
Cieszę sięęę! A ja taaaańczę! Lataaam! Aaaa! Już jutro, AAAA! :D

Pozdrawiam Was cieplutko! Szykujcie się, że w końcu zasypię Was zdjęciami :)))
(swoją drogą - Mężny stwierdził, że wyglądam jak moje ikonki z bloga ;))

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
SMS na numer 75 165 o treści: POMOC 6742
czyni mój świat lepszym :)

5 komentarzy:

  1. Ooo haha, fazę ze skrzypcami też przerabiałam :D Fajna sprawa, polecam! Sąsiedzi może mniej szczęśliwi, ale naprawdę, kogo to obchodzi xD I wbrew pozorom samemu można dużo ogarnąć, więc trzymam kciukasy za granie i pieszczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kompletnie nie na temat. Mam tonę ładnych koralików (robiłam korale, ale bez sukcesów) do odstąpienia całkowicie za darmo. Czy reflektuje może Pani? Chętnie wyślę jakby co. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze jestem chętna na koraliki! Ja je ubóstwiam!
      W zakładce "kontakt" jest mój mail, napisz do mnie, proszę, dogadamy szczegóły :)

      Usuń
  3. Kiedyś to zrobiłam - oddałam do renowacji skrzypce mojej sąsiadki-przyjaciółki, za trudniłam nauczyciela i zaczęłam grać (a pogrywałam kiedyś ze słuchu na małych skrzypeczkach córki). Potem jednak miałam problem z nerwem w łokciu (nie z powodu skrzypiec), operacja ręki i skrzypce leżą. nerw w ręce za krótki, aby odpowiednio wygiąć rękę i palce... Ale kocham skrzypce!

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)