wtorek, 12 stycznia 2016

Kopytkiem

NibyMąż wziął i wyjechał mi na delegację.
Wstaję rano, szukam go wzrokiem. Następnie nasłuchuję, gdzie może być.
Odpowiada mi cisza. złowroga, obca i siejąca osamotnienie.
Tak jest niby codziennie, za każdym razem, gdy Kawaler wędruje do pracy. Jednak dzisiaj wiem, że nie wróci ani dzisiaj, ani jutro, a dopiero gdzieś za tydzień.
Lenistwo, które zamierzam uprawiać pod jego nieobecność, ma strasznie wysoką cenę.


Blog został chwilowo odstawiony od głosu.
Bo kojarzy się jak diabli z moim choróbskiem.
A ja od usunięcia portu żyję jak królowa, wolna od skojarzeń rakowych, wolna od myśli rakowych, wolna od jebanego choróbska chociaż w swoim umyśle.
Nie oglądam telewizji, nie słucham radia, nie bywam na facebooku, nie rozmawiam z obcymi.
Czuję się jak po SPA. Wyluzowana. Odstresowana. Zregenerowana.
Wystarczyło na kilka dni wyrzucić z głowy wyraz "rak". Odciągnąć uwagę.
Zwiększyć dystans.
I już czuję się zdrowa. Zdrowa jak ryba.
Zdrowa, jak rybki w naszym nowym akwarium <3

Tak, mamy akwarium :)
Kocham olx, a szczególnie ogłoszenia w typie "oddam" bądź "zamienię" (na paczkę fajek, czekoladę, kawę lub czteropak piwa).
Z pomocą olx zdobyliśmy nasze szklane cudo wraz z obsadą zwierzątkowo-roślinną.
W czwartek przywieźliśmy ustrojstwo aż zza Rybnika. Łatwo nie było.
Kawaler wściekał się wraz z każdym głośniejszym "chlup!" dobiegającym z tylnego siedzenia. Więc jechał 40km/h. Co wściekało go jeszcze bardziej :D
Zainstalowaliśmy paskudztwo w kuchni.
Dzień później się babraliśmy w wodzie.
Dwa dni później również, ale już na poziomie hardcore (sadzenie roślinek, gdy pod warstwą żwiru ukryta jest ziemia to masakra in progress). Mieliśmy spuszczanie całej wody ze zbiornika, płukanie żwiru, przesiewanie żwiru aby podzielić go według grubości, wypłukiwanie piasku, układanie piasku, sadzenie roślinek, odławianie rybek, wypuszczanie rybek, testy jakości wody. Cuda na kiju normalnie.
W niedzielę skarmianie robaczkami naszych nowych domowników.
Wczoraj kilkugodzinne wlepianie oczków w śliczny pejzażyk podwodny. Kilkugodzinne wlepianie się.

Odnalazłam kolejne swoje powołanie.
Mogłabym spokojnie pracować w sklepie zoologicznym. Z moim zamiłowaniem do czytania wszystkiego o wszystkim (ulubiona lektura? fora internetowe, instrukcje obsługi i etykiety produktów... :D), zapamiętywaniu zbyt wielu rzeczy na raz i szukaniu niebanalnych rozwiązań pewnie w ciągu miesiąca znałabym na pamięć asortyment, jego historię, sposoby jego używania bądź hodowli.
Problem jednak w tym, że niewiele bym sprzedała.
"Chce pan stadko molinezji? Yhym... To mam zapisać, że w przyszłym roku, jak ryby podrosną, to trzeba panu zamówić akwarium 200l?"
"O... Brzankę rekinią pan sobie życzy? Gdzie pan zmieści dwumetrowe akwarium?!"
"Neonki? No dobrze, a jakie ma pan pH wody? Mamy zakwaszacz instant do wody. I jej zmiękczacz również. Nie, dwóch panu nie sprzedam. Dziesięć to minimum. No dobra, osiem mogę dać..."
"Nie dam panu kiryska! Bierze pan gruby żwir, a one wymagają piaszczystego dna! Jednego też nie sprzedam. Trzy, Minimum."
"Gurami? Aha, a ta reszta rybek co pan chciał to na karmę dla nich?"
"Nie bierz panie tego odmulacza, chujowy jest. Kupi sobie pan dwa metry wężyka, na końcu zamontuje mały lejek i jazda, śmiga jak ta lala!"
Jak widzicie, wiele bym nie sprzedała ;)
Albo mogłabym pracować jako doradca do spraw akwarium słodkowodnych.
Łaziłabym po domach z teczką z testami na pH, Kg, Hg, NO2, NO3, Fe, Mg i CO2. Dobierałabym rybki i roślinki do parametrów wody. Zostawiała instrukcje co do sposobu dbania o zbiorniki. Za niewielką dopłatą mogłabym nawet rozmnażać rybki ;)

Yhym. Moja wielka, akwarystyczna pasja, wróciła z potrójną siłą.
Szkoda tylko, że akwarium mamy takie malutkie, jedynie 50l.
Marzy mi się takie z 200l, a może nawet i więcej...
Mogłabym się kąpać z rybkami <3 :D

11 komentarzy:

  1. Super, że macie akwarium! My też się chcemy na nowo założyć akwarium, wszystko jest tylko rybek brak :P Podzielam Twoje uwielbienie wgapianie się w podwodny pejzaż, szczególnie wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rybków to danio polecam! Są sliczne, małowymagające i... Mają wrodzone adhd :D

      Usuń
    2. U mojego męża też się ta pasja odrodzila. I kilka dni temu jego troska o rybki zostala wynagrodzona - mamy kilka małych rybek!

      Usuń
    3. Bedzie zupa rybna na obiad... :D

      Usuń
  2. no ten wpis to miut na moje skrzela:))

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam, uwielbiam Cie czytac ;) narmalnie pisarka jakas !
    ja tam na rypkach sie nie znam ani na podwodnym swiecie .
    troll

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucyś, fotkę tych rybów, plizzzz :*

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)