środa, 15 lipca 2020

Garściami..!



Tak sobie wygląda nasza kuchnia. Jeszcze niedokończona, jeszcze niedopieszczona, ale już śmiga. Pięknie jest mieć piękną, nową i funkcjonalną kuchnię. Taką przemyślaną w każdym, nawet najdrobniejszym, aspekcie...

Pięknie jest też mieć Dom. Dom, z wielkiej litery. 
Mama zapytała mnie dzisiaj, czy tęsknię za starym mieszkaniem.
Nie tęsknię. Jednak przeszkadza mi fakt, że jeszcze nie do końca wiem, gdzie co jest. Szukam chleba po szafkach. Pół dnia szukałam swoich słuchawek (i nie znalazłam! 🙈). 
Brakuje mi też poczucia skończoności. Takiego... "Już wszystko jest gotowe". Tutaj nic nie jest jeszcze gotowe i nieprędko będzie ;) Ale to też ma swój urok! 

Znowu, po sześciu latach "tułaczki", mam Dom. I jest to nieskończenie cudowne uczucie! Polecam! :D

Dziękuję Wam za ogromne wsparcie! Zrzutka okazała się bardziej zaskakująca, niż się spodziewałam - nie dość, że tylko dwa komentarze Ania usunęła, to jeszcze szybciutko nazbierało się dwa tysiące! Starczyło na rzeczy konieczne do spokojnego mieszkania, dziękujemy! :) 
Zostały do zrobienia parapety, kupić szafkę z lustrem do łazienki, jakiekolwiek lustro do przedpokoju i ze dwie patelnie, bo ŻADNA z moich nie współpracuje z indukcją 🙄 W dalszych planach jest konstrukcja szafek nocnych i odnowienie jakiejś starej komody. Którą też trzeba by kupić. Nowe są stanowczo za drogie.

Jak pisałam wcześniej - nie zmuszam, nie jest to kwestia życia i śmierci. Aczkolwiek... No. Fajnie byłoby mieć jakieś lustro w domu ;) 

Są w Czabanorce też nowe historie. I nowe nawyki! 
Na przykład uparcie codziennie wstawiamy zmywarkę, zaraz po pobrudzeniu jakiegoś naczynia. Wcześniej zmywarka robiła nam bardziej za szafkę z naczyniami, które w fazie czystej były w zmywarce, w fazie brudnej były w zlewie. Tu zlewozmywak jest pusty i czysty ;) 
Po każdym gotowaniu myjemy kuchenkę, blaty, zlewy i przecieramy fronty. Nawet zaczęłam... Piec bułki! 
Właśnie siedzą w piekarniku, zaraz będą gotowe :D

A z historii... Jest jedna taka, dość mroczna.
Sobota, około godziny drugiej w nocy. Montujemy uparcie kuchnię, Krzysiek przymierza się do listwy ledowej. Jak na złość, listwa wybyła do piwnicy przy ostatnim transporcie przydasi chwilowo nieprzydatnych.
Krzysiek wychodzi na klatkę, a tam... Człowiek. Ewidentnie pod wpływem środków odurzających innych, niż alkohol. Mojemu rycerzowi włączył się Tiger Mode i od razu do gościa "Co ty tu robisz?!". 
Po chwili następuje odpowiedź "Czekam na kolegę.". Po niezbyt składnych wyjaśnieniach stwierdził, że to niby nasz sąsiad to kolega. 
Musicie wiedzieć, że na naszej części korytarza mógł czekać tylko na kogoś z czterech mieszkań.
Obok nas jeszcze sąsiedzi się nie wprowadzili, a gość ewidentnie siedział pod naszymi drzwiami.
Krzysiek odprowadził go do windy, nie szczędząc przy tym języka. Intruz powoli zaczynał być agresywny... 

Krzysiek wrócił do domu i... Co tu zrobić? Musimy iść do piwnicy, a cholera jedna wie, gdzie nieproszony gość poszedł. I nie wiadomo, co mu do głowy strzeli. Jeszcze w zeszłym tygodniu wyeksmitowali bandę lewych lokatorów z piwnicy. I to morderstwo na osiedlu... 
No nic. Przecież się nie poddamy! 

Krzysiek bierze klucz hydrauliczny, taki wielki i ciężki. Mi daje wybór - kawałek dechy jako broń ogłuszająca, lub scyzoryk. Tępy do tego. Ale ja chwilę wcześniej wypakowywalam noże... 

Ciemna noc. Deszcz pada bez ustanku. Krzysiek wychyla głowę z mieszkania. W krótkich spodenkach i klapkach, z ponad półmetrowym kluczem hydraulicznym w rękach . Za nim z domu wychodzę ja. W zielonej, zwiewnej sukieneczce z... Tasakiem w dłoniach. Zamykamy drzwi. W pełnej skupienia formacji idziemy do windy.
On sprawdza teren, ja chronię tyły. Zjeżdżamy do garażu podziemnego. Wychodzimy z windy, Krzysiek otwiera pierwsze drzwi, ja pilnuję, czy nikt nie schodzi po schodach. Pusto. 
Wchodzimy do przedsionka. Manewr się powtarza. Krzysiek wchodzi do garażu, ja pilnuję pozostałych drzwi. Jesteśmy na podziemnym parkingu. Trzeba po nim przejść jakieś dwadzieścia metrów, żeby dojść do komórek lokatorskich...


Idziemy, od kolumny do kolumny. Ja ciągle zerkam do tyłu, jedynie kątem oka widzę, gdzie jest Krzysiek. Ciemno, światła niepokojąco migają. Wentylatory wyją. Czekam tylko, aż gdzieś pojawią się zombie. 
Jesteśmy w korytarzu z komórkami. Teraz najgorsza robota dla mnie. Krzysiek przodem, ja z pięć metrów za nim. Po lewej i prawej mnóstwo drzwi, niektóre uchylone, w części zapalone światła. Mężny otwiera drzwi do naszego korytarzyka z komórkami, ja w tym momencie pilnuję około dziesięciu drzwi. Na szczęście juz wiem, że nic mi się nie czai za plecami - tam Krzyś już grzebie w komórce, szukając zasilacza. Jest! Teraz misja oczyszczania. Ja dalej z tyłu. Mężny domyka wszystkie drzwi w korytarzu i gasi światła. Ja rozglądam się wszędzie dookoła, bo na końcu korytarza już widać parking. A dalej muszę obserwować pozostałe drzwi. Czysto. Adrenalina huczy mi w uszach. Wychodzimy na parking, otwarta pozornie przestrzeń, gdzie są dziesiątki kryjówek. Woda kapie z rur pod sufitem. Wentylatory dalej wyją. Wracamy do windy. Tasak ślizga mi się w rękach. Coraz bliżej domu, jeszcze tylko winda. A może schodami...? Nie, winda. Bezpieczniej. 
Czekamy. Ja pilnuje znowu schodów, Krzysiek wyjścia na parking. Jest, jedziemy na swoje piętro. Pierwsze drzwi, nasz korytarz, w lewo. Szybkie skanowanie korytarza, Mężny otwiera drzwi do mieszkania. Jesteśmy. Ufff, bezpieczni! 

Adrenalina opadając wywołała u nas napad śmiechu. Wyobraźcie sobie, co musiał sobie pomyśleć człowiek obserwujący monitoring! Gościu w klapkach i krótkich spodenkach z kluczem hydraulicznym, jak z kijem bejsbolowym gotowym do uderzenia, i kobita w sukieneczce z tasakiem w ręku! 
Ale, w razie ataku zombie, mamy już za sobą doświadczenie w zdobywaniu zasilaczy! :D

Ech. Kocham tę nasz Czabanorkowe Historie :) 

6 komentarzy:

  1. Było tu trochę negatywnych komentarzy.Wszystkie usunięto,ale ludzie zdaażyli przeczytać.Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wojna rodzinna. Nawet na fp o tym ostatnio pisałam. Ludzie chyba nie wiedzą, że widzę ich IP. Sprawa jest już zgłoszona w odpowiednich instytucjach. Nie pozwolę na, szarganie mojej opinii, a tym bardziej nie pozwolę na publiczne jechanie po mojej mamie. Zabawne, że dzień przed atakiem na moim blogu otrzymała pogróżki. Dziwny zbieg okoliczności? ;)

      Włączyłam ponownie moderację komentarzy, przejmuje je Ania. I tak już zostanie na stałe :)

      Może i dobrze, że ludzie to przeczytali? Teraz wiedzą, dlaczego nie mogę liczyć na pomoc rodziny.

      Tulam Cię mocno! :*

      Usuń
  2. Byłam ostatnio na Waszym osiedlu przypadkiem i dużo żuli spotkałam niestety :( Kuchnia śliczna!

    OdpowiedzUsuń
  3. UF ale horror,akcja jak na filmie.Ja bardzo nie lubię piwnic tak tam nieswojo a w dzieciństwie głupie chłopaki zamknęły na klucz drzwi główne i zanim mama mnie odnalazła bo cos długo po te ziemniaki czekała myslalam ze umrę.A u Was jeszcze garaż podziemny ,windy,tyle zakamarków i filarów.O matko chyba bym padła po spotkaniu z jakimś dziwnym typem pod drzwiami.Kuchnia sliczniutka aż się chce w niej cos gotować i piec.Serdecznie Pozdrawiam i życzę miłego mieszkania w nowym miejscu.Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna kuchnia!Masz dobry gust,Lucynko.
    Niech się Wam wszystko uda zrobić tak,jakbyście sobie życzyli.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)