Siedzim sobie z Jeszcze Kawalerem, patrzy na mnie tym swoim cieplutkim, miękkim spojrzeniem. We włosy wplótł mi się kawałek farby, która wybitnie nie chciała przyklejać się do sufitu w przedpokoju. Wyciąga go delikatnie i... zamiera. Razem z farbą odeszła kępka włosów. Sprawdzam stan włosisków standardowym gestem - kciuk plus wskazujący ciagnie za grzywę. I wypada wszystko. Bez najmniejszego oporu.
W minutę zlew był pełen moich kłaczków. Władowałam się do wanny, mój Luby opitolił mnie na 2mm.
Nie wystarczyło. Wczoraj, między klejeniem a ciachaniem tapety, zamiatałam z podłóg malutkie sierściuchy. I swędziało i gryzło i drapało. Aż nie wytrzymałam i wlazłam do wanny. Maszynka w ruch i tak oto jestem.
Łysiutka, golutka, bladolica gładkogłówka :)
Ulżyło mi. W końcu nastąpiło to, czego podświadomie się bałam. No bo nie ma co ukrywać, że jestem czuprynolubna bardzo, a świadomość nieposiadania niczego do czesania nieco mnie przerastała.
Ale nie taki diabeł straszny. Tylko zimno troszkę. Troszkę bardzo ;)
Życie z alieniem to strasznie stresujące doświadczenie. Myślę nad jakimiś środkami uspokajającymi, bo ustawicznie od kilku dni nie potrafię spać.
Boję się. Świadomość przemijania mnie dobija.
Nie ma już Hani, nie ma Madzi, nie ma Chustki (którą czytywałam jeszcze w czasach, gdy sama byłam od raczyska wolna).
I się boję. Że odejdą wszyscy. NibyMąż, Mamuśkowata, Tatuśkowaty, dziewczyny z grupy wsparcia.
W ramach walki z odchodzeniem robię się diabli zazdrosna.
Jeszcze Kawaler nie ma prawa mieć koleżanek. Toleruję jego byłe (jedna nas zeswatała, inna dała rewelacyjny rabat na tapety - jak ich nie lubić?), ale koleżanek, tym bardziej nowych, nie ma prawa mieć. Bo się miotam w swojej absurdalnej zazdrości.
Gdy byłam w pełni mną, pewną siebie, zadbaną, silną, samowystarczalną, nie miałam nic przeciwko jego znajomościom. Ale teraz, gdy wyglądam jak jakiś pieprzony obcy i nabieram kompleksów na punkcie kształtu mojej głowy (jajo idealne!) - nie. Moja łysinka domaga się wyłączności, moje uszy wszystkich jego słów, a moje usta stałej, niepodzielnej dostępności jego uszu.
Robi się paranoicznie, bo jestem zazdrosna nawet o koleżanki Mamuśkowatej. Bo jakże ona śmie mieć kogoś na boku, z kim gada i pija kawkę? A jak już ma zajęty telefon to... domyślcie się sami.
Wiem, absurd.
Ale dzika pasja mnie rozdziera.
Czas zainwestować w coś uspokajającego.
A teraz robię nagły znik, bo ściany w przedpokoju same się nie wytapecą. A już połowa za mną. Muszę zdążyć przed czwartkową chemią!
Chemia.
Kolejny czynnik stachogenny.
Chciałabym troszkę spokoju...
Lucy podziwiam i trzymam bardzo mocno kciuki :) :*
OdpowiedzUsuńzapachniał depresja. a kształt głowy jak najbardziej tematyczny na zblizające się święto, co do włosów- nie zastanawia Cię jakie odrosną? a teraz faktycznie lepiej miej czapeczkę na głowie, dobrze że czasy takie, że czapki sa na topie więc nie będziesz sie czuła wyalienowana. pomyślę o Tobie ciepło, byś nie czuła sie samotna i pozaklinam rzeczywistośc- kto wie może to coś da.
OdpowiedzUsuńa teraz pozdrawiam Cię i Twoich bliskim i życzę Wam wszystkim cierpliwości i pomyśl proszę o antydepresantach. Gośka
No to jakby w koncu jeden z tych gorszych momentow leczenia stal sie realny (utrata wlosow), to teraz one nie maja wyjscia i musza odrosnac :) Zobaczysz - beda sliczne!!! Moze zupelnie inne niz mialas do tej pory? Nie lubie, gdy ludzie sa samotni!!! O dole, ktory sie przypaletal porozmawiaj z doktorami, psychiatrami, specjalistami. Dobrze, ze istnieja pigulki, ktore moge zlagodzic smutek, ktory Cie ogarnal...... Trzymaj sie, badz silna, nie poddawaj sie, walcz. I dlaczego mi sie wydaje, ze kazde slowo, zdanie wydaje sie byc niewlasciwe? Tworze ta wypowiedz od polgodziny i nie wiem, nie wiem jak Cie pocieszyc!
OdpowiedzUsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń