Stawiłam się wczoraj na premierze nowochemii.
Tłok, dwie drzemki, wizyta, brak wolnych łóżek.
Standard.
Pierwszy woreczek, mający se ciec dwadzieścia dwie godziny, przy godzinie osiemnastej swojego cieknięcia, zepsuł mi żyłkę. Spuchła jak szalona.
Na kontynację worka pierwszego, oraz worek kolejny, dostałam... Szósty palec, ino, że z wentylem :D
Na sali leżę znów z tą mega gadułą. I z taką fajną panią.
Rak żołądka. Po resekcji. Jak Chustka. Która regularnie dodaje mi sił w walce :)))
Wychodzem jutro. Podobno.
Podobno też zaćmienie było.
I podobno spałam 16h. Nie czuję. Idę spać dalej ;P
śpij, a chemia będzie zjadać dziada :-)
OdpowiedzUsuńczym się!
Dorota
Trzymaj się !!!
OdpowiedzUsuńKochana Lucynko
OdpowiedzUsuńprzespij to dziadostwo, no chyba, ze kobitki na sali sympatyczne sa.
I ja dopinam sie do szustego palca i przesylam strumien
mocy do rozwalenia aliena oraz niech plyna moce wytrwalosci.:*
cichosza
Sen jest dobry na wszystko!Trzymaj się i jak najmniej skutków ubocznych <3<3<3
OdpowiedzUsuń