No ale co ja poradzę na to, że cierpię na ewidentny brak weny?
Dzieje się nic.
Spokój się dzieje i szczęście się dzieje.
Dzisiaj troszkę mniejsze, bo mój Jeszcze Kawaler uczynił ze mnie Słomianą NieWdowę i pojechał se w pizdu do Wrocławia celem wzięcia udziału w rodzinnej uroczystości.
Miałam jechać z nim, ale mierząc siłę na zamiary stwierdziliśmy, że ni chuja rady nie dam.
I w ten sposób wygenerował się pomysł weekendu u rodziców.
I już nie mogę się doczekać!
Będę jeść, spać, gapić się w tv i absolutnie nic nie robić. No, w porywach będę robić nic absolutne ;)
Grypsko mnie złapało, trzymało mocno, ale poszło precz, zostawiając po sobie jedynie katar.
Chodzem smarkata i pociągająca.
Ale grunt, że już bez gorączki.
Chyba muszę się kopnąć do sklepu.
Zapomniałam kupić sobie litrowe opakowanie lodów.
No przeca słomiane singielki siedzą przed TV i wcinają lody, nie?
Trzeba się wpasować, dopasować...
To idę szukać filmu,
A może dzień z Władcą Pierścieni, hmmmm? :D
Dziś wieczorem Hobbit leci. Lody i Hobbit u rodziców plus kocyk to świetne połączenie. Pozdrawiam cieplutko. Gosia
OdpowiedzUsuńNie ma jak u mamy ;)
OdpowiedzUsuńPs. ja również jestem teraz słomianą nie wdową i siędzę przed TV i wcinam co prawda nie lody a rurki czekoladowe :) a myślałam że to tylko ja tak mam gdy zostaję sama hehe