piątek, 11 września 2015

Słomiano (i gdzie moje lody? apsik!)


Zbieram się do tej notki już kilka dni...
No ale co ja poradzę na to, że cierpię na ewidentny brak weny?

Dzieje się nic.
Spokój się dzieje i szczęście się dzieje.
Dzisiaj troszkę mniejsze, bo mój Jeszcze Kawaler uczynił ze mnie Słomianą NieWdowę i pojechał se w pizdu do Wrocławia celem wzięcia udziału w rodzinnej uroczystości.
Miałam jechać z nim, ale mierząc siłę na zamiary stwierdziliśmy, że ni chuja rady nie dam.
I w ten sposób wygenerował się pomysł weekendu u rodziców.
I już nie mogę się doczekać!
Będę jeść, spać, gapić się w tv i absolutnie nic nie robić. No, w porywach będę robić nic absolutne ;)

Grypsko mnie złapało, trzymało mocno, ale poszło precz, zostawiając po sobie jedynie katar.
Chodzem smarkata i pociągająca.
Ale grunt, że już bez gorączki.

Chyba muszę się kopnąć do sklepu.
Zapomniałam kupić sobie litrowe opakowanie lodów.
No przeca słomiane singielki siedzą przed TV i wcinają lody, nie?
Trzeba się wpasować, dopasować...

To idę szukać filmu,
A może dzień z Władcą Pierścieni, hmmmm? :D

2 komentarze:

  1. Dziś wieczorem Hobbit leci. Lody i Hobbit u rodziców plus kocyk to świetne połączenie. Pozdrawiam cieplutko. Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma jak u mamy ;)
    Ps. ja również jestem teraz słomianą nie wdową i siędzę przed TV i wcinam co prawda nie lody a rurki czekoladowe :) a myślałam że to tylko ja tak mam gdy zostaję sama hehe

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)