wtorek, 29 września 2015

Biedne chłopy... ;-)

Godzina czwarta, zapala się światło.
Lucynka - Kurwa, Krzysiek, zgaś to..!
Pielęgniarka - Biedny Krzysiek...

;-)

Tak, udało się. Wylądowałam na chemii. Do trzech terminów sztuka ;-)
Wypilam już butlę gemzaru i fluoroulacylu, teraz delektuję się półlitrowym kubkiem kawy. Zabranie z domku kawy było wręcz wybitnym pomysłem. Mniam.
Ostatnie dni przed udupieniem mnie w szpitalu były dość aktywne.
Odkryłam w sobie duszę pani domu (czy jak kto woli - Chorej Kury Domowej :-P).
Nakupiłam na targu warzyw, poczyniłam z nich mrożonki (zapiekanki i leczo też parę razy było).
Pokusiłam się nawet o zrobienie pieczeni rzymskiej (mniam!) i... Zamarynowanie papryki i pieczarek :-D


Wyglądają cudnie... Oby tak samo smakowały ;-)

Patrzymy z Jeszcze Kawalerem na świeżo zalane marynatą słoiczki z papryczką. Duma we mnie wzbiera.
Jeszcze Kawaler - A można to już jeść?

No nic. Ssem dalej chemię.
Do usłyszenia :-)

3 komentarze:

  1. Ale humor chyba lepszy może? :)
    Papryczki ekstra. Wyssij z tej chemii co najlepsze :* U.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i czytam i morda sama sie śmieje �� Dowal Lucynka temu dziadowi niech wie z kim zadarl ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Lucka, a na grzyby się wybierasz? W końcu się w naszych rejonach pokazały. Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)