poniedziałek, 29 grudnia 2014

Transakcje wiązane ;)

Koty mnie molestują na potęgę. Ciemka przyciamkała mi się do dłoni (i nie przeszkadza jej wcale to, że ciągle tą ręką ruszam), a Gacek uparcie próbuje mi pokazać, że on jest ważniejszy niż jakieśtam małe coś, co trzymam w rękach i uparcie się w to wlepiam. Koty bardzo nie lubią elektroniki odciągającej uwagę od nich samych ;) Próba jedzenia sałatki w takiej konstelacji spełza na niczym - koty muszą sprawdzić mi każdy kęs. Takie są dobre i kochane, że nie chcą, aby ich pani się czymś otruła ;) Ponadto Gacek miał wczoraj pierwsze przygody z fajewerkami. Na początku patrzył na nie oczarowany. Dopóki jedna z petard nie wpadła na nasz balkon, kiedy on akurat leżakował na parapecie. Biedny dalej ma traumę ;) Przez kilka godzin po zdarzeniu był jeszcze w szoku i, z przerażeniem w oczach, siedział na ziemi i uparcie obserwował okno. Za to teraz boi się każdego hałasu. A Ciemka poluje na ubrania w pralce, które właśnie się piorą ;) Ot, poranek jak każdy inny. Jeszcze Kawaler poszedł do pracy... a mi pusto w domu. Przywykłam przez ostatni tydzień do porannej kawki i śniadanka w jego towarzystwie.

Już jutro mój mężny przestanie być dwudziestokilkolatkiem, bo stuknie mu trzydziecha ;) Jak na złość jutro rano akurat jadę na chemię i wrócę dopiero w środę. Głupia konstelacja zdarzeń. Ciekawe, jak zniosę sylwestra na pochemicznym kacu. Niby planujemy tylko skromną domówkę dla paru znajomych, jednak miło by było, gdybym nie zasnęła przed północą ;)
Parę tygodni temu, gdy zaczęłam coraz wyraźniej odczuwać poprawę swojego samopoczucia, zaczęła mi chodzić po głowie idea uczenia się. Musicie wiedzieć, że uwielbiam się uczyć. Może i studia przerwałam, ale za to zdałam na 100% egzamin zawodowy na technika BHP (w mojej szkole takie stuprocentowe ewenementy zdażały się raz na pięć lat ;)) i ze świetnymi wynikami zostałam wizażystką/stylistką. Może teraz kosmetologia? Przez jakiś czas nawet byłam na dwóch kierunkach, właśnie na wizażu i kosmetologii, ale niestety pani dyrektor nie dotrzymała słowa i zajęcia się w większości pokrywały. Nie dałam rady z pracą i jednoczesnym nadrabianiem zaległości ;) Tylko muszę poszukać jakiejś dobrej szkoły w okolicy, bo do Katowic, gdzie wcześniej się uczyłam, nie dam rady dojeżdżać. Myślę, że byłaby to super odskocznia od alienowatej rzeczywistości :)
Tylko jaki kierunek? Kosmetologia? Administracja? Księgowość?
Marzeniem byłaby weterynaria, ale w Żorach mnogę o tym zapomnieć...
Ale coś wybiorę :) I zacznę od nowego semestru :)
Uh. Pralka skończyła prać, a ja boję się wyjąć z niej pranie. Guz pod miednicą dosyć mocno ogranicza moje zdolności ruchowe...
Przed Świętami postanowiłam zrobić coś ze swoją liniejącą szopą. Nie chce do końca wypaść, ale też nie wygląda zbyt gęsto. Dałam Kawalerowi trzy kolory do wyboru - blond, czerwień i czarny. Blond wykluczył stanowczo, co do reszty dał mi wolną rękę ;) Na przekór wybrałam czarny ;P
Konsekwencje czerni na łbie?
+ włosów wydaje się duuuużo więcej!
+ mniej widać prześwity
+ krótkie włosy zdają się być świadomą decyzją, a nie efektem wypadku (każdy przecież może przez przypadek wpaść pod kosiarkę ;))
- przy myciu włosów widać, ile ich tak na prawdę wypada... pływająca na powierzchni wody warstewka czerni nie wygląda zachęcająco
- moje brwi wyglądały blado...
Ustanowiono zatem transakcję wiązaną - hennę brwi!
Po kilku minutach walki z sypkim proszkiem i wodą utlenioną udało się osiągnąć cel.
+ mam brwi!
- gdzie moja penseta...
To ja już chyba skończę z metamorfozami, co? ;)
A już dzisiaj, uwaga uwaga, odbieram okularki! :D

2 komentarze:

  1. No ba przed sylwestrem trzeba zaszalec i zrobic sie na bóstwo :)))) jestem za !! ps.super pomysl ze szkola ..wazne zeby obrac cel i dazyc do niego ..brawo !! pozdrawiam i zycze szampanskiej zabawy sylwestrowej .:)) emilia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Z braku fajnych zajęć zajęłam się znacznie fajniejszym zajęciem, czyli czytaniem Twojego bloga. Przeczytałam, co było do przeczytania i obejrzałam, co było do oglądania.
    Podziwiam Cię. Za ironię, która w Twoim wydaniu wypada znakomicie. Mam podobne podejście do choroby, chociaż, jak wiadomo, nie zawsze udaje się utrzymać takie nastawienie. Grunt to dystans. Podziwiam też za walkę z urzędasami, którzy gdzieś mają troskę o człowieka i jego chęć godnego życia.
    Ech, te drogi żółciowe. Ty masz aliena, ja miałam dwukrotne zwężenie bez znalezionej przyczyny. Długo podejrzewali u mnie aliena, ale 3 lata temu wykluczyli. 2 tygodnie temu ponownie wykluczyli. Na razie udało mi się wygrać, 2 operacje zdecydowanie wystarczą.
    Dzięki, że wpadłaś na mojego bloga, bo dzięki temu znalazłam Twojego. Też masz gwiazdy w tle ♥
    Trzymam kciuki za naukę, walkę z alienem, w ogóle za wszystko. :* Na pewno będę tu często zaglądać. ;)

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)