Biodro się uspokoiło, za to teraz alien urządza sobie imprezę w trzewiach. Łatwiej powiedzieć, co mnie nie boli niż co mnie boli... Ale widać światełko w tunelu. Dzisiaj udało się mi nawet wstać i przynieść sobie komputer.
Wczoraj bym tego nie dokonała ;)
No niestety, kontrast z wczorajszej tomografii plus antybiotyk plus przeziębienie plus niby zdrowy port skutecznie przykuły mnie do łóżka.
Dzisiaj, niemal przed chwilą, odwiedził mnie Pan Doktor z hospicjum domowego. Pobadał, pomacał, pośmiał się, przyznał się, że bał się tej wizyty (młoda plus chora zwykle równa się załamana, a tu psikus, bo trafił na mnie ;)), wsiąkł na chwilę w moją biblioteczkę domową, przypisał nowe leki przeciwbólowe i... no powiem Wam, daje radę.
Wstaję. Chodzę. Brak fontanny. Wstawiłam pranie.
Troszkę kręgosłup jeszcze muli.
Ale daję radę, hihi.
Daję sobie jeszcze dwa dni na leżakowanie. A później z górki bo... chemia ;P
Moja cera, dzięki leżakowaniu i nudzie, załapała się na terapię odrodzeniową. Dużo kremów i często.
I w końcu przestaje dawać syndromy odpadającej twarzy ;)
O jejku jejku, tyle chciałabym Wam napisać.
A tu mi się znowu chce spać.
Ommm...
Dobranoc :*
Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lucy !
OdpowiedzUsuń"opieka hospicyjna jest to „aktywna, dotycząca wszystkich sfer życia opieka nad pacjentem cierpiącym na schorzenie niepoddające się leczeniu przyczynowemu, ale moze skutecznie stabilizowac chorobe.Definicja ta wskazywać może również na pomoc chorym z potencjalną możliwością wyleczenia"
Moce przesylam !! troll.
http://wakeup-world.com/2014/09/08/the-endocannabinoid-system-and-how-thc-cures-cancer
OdpowiedzUsuńWarte przeczytania.