W poniedziałek wylądowałam na onkologii w Katowicach. Celem wizyty była pierwsza dawka chemii, ale onkolożka, po konsultacjach z radiologiem, wysłała mnie na radioterapię kręgu th9.
Miałam już wcześniej naświetlania, codziennie przez tydzień, więc się nie bałam żadnych skutków ubocznych. No... A mnie poskładało.
Bolą plecy, oskrzela, przełyk. Nie sądziłam, że JEDNO naświetlanie może wywołać aż takie spustoszenie...
No i sobie leżę w łóżku. Wczoraj było okropnie. Dzisiaj jest nawet znośnie, ale tylko pod warunkiem, że nie ruszam dupy z łóżka. Nawet siedzenie przez minutę w WC powoduje ostry atak bólu. No masakra. Do tego nie umiem przełykać. Dokładnie pod liniami, które narysowali mi brzuchu, gdzieś w okolicy końca mostka, przy każdym kęsie czuję gulę i pieczenie. Jakiś jebany armagedon...
Inna sprawa, że zepsuła się nasza Zielona Strzała. Jesteśmy bez samochodu. Da się nim dojechać do sklepu i spowrotem, ale Czabajek nie chce ryzykować dłuższych tras, bo... Może nam odpaść przednie koło. Coby było śmiesznie - w lipcu, gdy wracaliśmy z rodzicami z Katowic, popsuł się ich samochód. Stoi na parkingu przed blokiem, tak samo jak nasz pod naszym blokiem. O ile jeszcze u rodziców trzeba tylko pokombinować z olejem silnikowym (bo nam się zapalił w trasie... ;p), to koszt naprawy naszego wychodzi ponad 5k. Czyli pięciokrotnie przewyższa wartość samochodu. Stwierdziliśmy, że czas najwyższy kupić nową brykę (w sensie - trochę nowszą od Lanosika), coby chociaż jeden sprawny samochód był w rodzinie.
No i pojechaliśmy sobie w niedzielę oglądać samochodzik - według ogłoszenia igiełka, ładny, sprawny, nic, tylko brać. Podjeżdżamy, a tam stoi grat. Rdza wszędzie, wpierdala całą karoserię tak, że aż słychać chrupanie. Normalnie załamka...
Od tamtej pory oboje się poddaliśmy. Nie umiemy znaleźć totalnie nic ciekawego, mieszczącego się w naszej zdolności kredytowej. Ja leżę, Czabajek ciągle w pracy... A do wtorku musimy kupić samochód, bo nie mamy jak dojechać na chemię (a dokładniej - jak wrócić). A coś czuję, że mnie pozamiata gorzej, niż ta radio.
Dobra, koniec jęczenia. Czas podsumować Ambitny Plan z zeszłego tygodnia. O dziwo, poszedł całkiem sprawnie :)))
1. Skoczyć do fryzjera - zrobione!
Imprezę zasponsorowała Ewa. Powiem Wam, że... Rozumiem, dlaczego kobiety uwielbiają wizyty u fryzjerów. Przez dwie godziny nie interesował mnie telefon, bałagan w domu, obiad, koty, pies, mąż. Byłam sobie tylko ja i fryzjerka. Megaaa! Niżej zdjęcie wykonane przez fryzjerkę przed i po farbowaniu :)
2. Strzelić sobie nową profilówkę - zrobione! ;)
Baza wytrzymała trzy dni. Koty ściągnęły firankę, która robiła za baldachim, a mi brakuje sił, aby ją znowu powiesić... :/ Teraz urządzają sobie tam zabawy...
4. Kupić klawiaturę - zrobione! :)
Widać ją na zdjęciu z bazy :)
5. Zrobić dżemik i syropek - zrobione! :)
6. Wyjazd nad wodę - nie udało się :( Pogoda nie rozpieszczała.
7. Nowy abonament telewizyjny - niby zrobione, ale nie zrobione. Zadzwoniłam do operatora i dowiedziałam się, że nie da się przez telefon aż tak drastycznie obniżyć abonamentu.
Umowa się już dawno skończyła, a te skurwysynki mi utrudniają życie. Muszę się kopsnąć do salonu.
8. Oddać boczek rogówki do naprawy - nie zrobiliśmy. Jakoś nie po drodze było...
9. Porządek w szafie - odpuściłam.
10. Porządek w szafce w kuchni - odpuściłem.
Wnioski?
Nie mogę planować więcej, niż 7 rzeczy na tydzień. Zwyczajnie brakuje na wszystko siły i czasu...
Ambitny Plan na najbliższy tydzień (20-26. 08. 2018)
1. Przeżyć, kurwa.
2. Znaleźć jakiś samochód.
3. Pozbyć się dwóch koszy pełnych rzeczy do prania.
4. Porządek w tej cholerne szafce w kuchni.
5. Poukładać torby w szafie.
Tylko pięć. Mam nadzieję, że zrobię chociaż połowę...
Buziam Was mocno. Mam nadzieję, że nie znudziłam? ;)))
Nie znudziłaś absolutnie! Tylko przykro, że cierpisz... Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej!!! Co do samochodu-za dużo tego świństwa jeździ po świecie i trudno znaleźć coś przyzwoitego w normalnej cenie. Wiem coś o tym... Podziwiam Cię za wypełnienie tak dużej części planu. Trzymam kciuki za kolejne zadania! Trzymaj się mocno i dużo zdrowia. Niech już nic nie boli!!!
OdpowiedzUsuń<3
Usuńno naprawdę nie jest łatwo znaleźć używane auto w dobrym stanie i dobrej cenie
OdpowiedzUsuńostatnio szukałam takiego dla taty - gdyby nie kompletny przypadek ( na ulicy stało auto z napisem do sprzedania) to by ciągle nic nie miał
a całkiem sporo żeś kochana się narobiła wg moich standartów:)
A nam się udało! Wczoraj o 16:45 wystawili ogłoszenie, a o 19:00 już podpisywalismy umowę :D Mamy Szkodnika, o którym marzylismy :D
UsuńSUPER!!!
UsuńLucy a Traficar nie byłby jakimś rozwiązaniem? przyznam ze samą nie korzystałam, ale sporo tych aut widzę na mieście czyli chyba działa :)
OdpowiedzUsuńBardziej nad blablacarem myślę... Tylko głupio byłoby wymiotować w obcym samochodzie... 😭
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO dziwo, nie. Nie zgadzam się na śmierć. Zamierzam żyć, chociażbym miała kostuchę kijem bejsbolowym przez łeb trzasnąć ;)
UsuńLucynko, tak czymiej:)))
UsuńA nikt nie napisał,m że przepiękny kolor masz teraz. Naprawdę super. Trzymam mocno kciuki i pozdrawiam. Ps. Ja rzekomo ozdrowiona nie stawiam sobie takich planów - wyluzuj, świat dalej będzie istniał mimo bałaganu w szafce. No, przynajmniej u mnie tak jest. Iwona
OdpowiedzUsuńDziękuję 💚 :)
UsuńNo póki co bałaganu nawet nie ruszam, dalej ledwo chodzę, chociaż już jest ociupinkę lepiej :)
Lucynko, Ty to masz cere,ze chyba kazdy kolor Ci pasuje. Mi nie pasuje nic zbyt chlodnego ani cieplego (rudosci, czerwienie), a w blond wygladam jak 'idz stad'. Polcieply braz i nic wiecej nie moge miec.
OdpowiedzUsuńA co do obowiazkow w domu, to chcialabym byc az tak aktywna :) Robie podstawowe rzeczy na autopilocie, bez planowania.
Zdrowka zycze
Lena
Ech, ta moja cera to droga przez mękę ;p Nikt, nawet moja wykladowczyni z wizażu, nie umiał określić mojego typu kolorystycznego ;) Jedyne, co wiem, to że czarny podkreśla mi cienie pod oczami ;p
UsuńCzasami mam serio problem, żeby wybrać kolor, który będzie mi pasował :/
Obowiązki domowe od niedzieli leżą. Wczoraj jedynie wstawilam jedno pranie i podgrzalam zupę. Nie umiem nic zrobić, bo zaraz padam na pysk. Albo na kanapę ;)
Chociaż nie ukrywam, że uwielbiam mieć czysto w domku. Chyba mam to po mamie ;)))
Lucy w temacie chemii - nie wiem czy w Polsce to stosujecie ale u nas (uk) uzywaja przed chemia soecjalnych kosmetykow do wlosow a nastepnie zakladaja czepek I je..zamrazaja
OdpowiedzUsuńDzieki temu nie wypadaja jak szalone a jedynie minimalnie I mozna zatrzymac dlugie wlosy nawet w okresie chemipterapii.
Pomyslalam ze Ci o tym napisze bo dlugo je zapuszczalas I pewnie wolalabys ich nie stracic .
Pozdrawiam serdecznie
Gdzie tam, w Polsce to mają tylko w kilku ośrodkach ;( Już się dowiadywałam...
Usuńwww.cancer.org/treatment/treatments-and-side-effects/physical-side-effects/hair-loss/cold-caps.html
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń