sobota, 31 października 2015

Mgliście


Z mgłą mam podobne ekscesy, co z nocą.
Lubię, skubaną.
Ale tylko w ciemności, w świetle gwiazd, gdy pieszczotliwie otula moje nogi swoim miękkim welonem.
I tylko, gdy nie mam na nosie okularów.
Mgła przypomina, jak niefajnie jest widzieć wszystko za mgłą.
Rozumiecie, mam nadzieję, o co mi chodzi?
Yhym, latam w okularach!
I nie lubię nie widzieć, gdy widzieć powinnam.
A już jutro odlecę do domu.
Btw. Strasznie nie lubię, gdy ludzie wydają z siebie za dużo dźwięków.
Współlokatorka moja jest stanowczo zbyt wielodzwiękotwórcza.
Przy jedzeniu sapie, mlaska i robi 'mmmhm', potrafi se też pierdnąć z przytupem (także w trakcie jedzenia). Za każdym razem, gdy jej się odbija, mam wrażenie, że się dusi. A teraz właśnie stęka siedząc na kiblu.
Do tego naduzywa wyrazów 'o Jezu' i 'o Boze'.
Niby taka święta, a nie pamięta o drugim przykazaniu...
Ale o świętości jeszcze kiedyś napiszę. Jak się do tego zbiorę.
I, wierzcie mi, w tym pokoju to ona jest marudna, nie ja ;)))
Idę spać.
Domek domek domek jutro domeeek!

2 komentarze:

  1. uwielbiam mgłę
    jest tajemnicza
    i pełna obietnic zarazem

    i od dawna cenię sobie zatyczki do uszu bardzo, bardzo:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie wspolczuje takiej lokatorki.
    Mgle rowniez lubie, ale taka gdzies nad laka pod lasem- ostatnio to rzadki widok dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)