Moja mózgownica lekko nie nadąża za prędkością wydarzeń. Mój mózg robi ciche "mlask", po czym wyłącza się i idzie na spoczynek. Można do mnie mówić, jestem obecna tylko ciałem, i tak nic nie usłyszę.
Weekend upłynął aktywnie. Nadaktywnie. Przegrzałam sobie obwody ;)
Dwa dni koncertów zmaltretowały moje kanaliki słuchowe tak, że do teraz słyszę w uszach głośne "dup dup jeb jeb". Tak to jest, gdy człek wędruje po Żorskich Wiosnach Młodości (Grubson, Podsiadło, Organek i Pajujo).
Do tego dalej brykam oślepiona słońcem, które OCZYWIŚCIE musiało mi świecić prosto w ślepia.
No ale nic. Trzy dni bólu głowy i będę jak nowo narodzona ;)
Na Dzień Dziecka dostałam rybkę. Gurami złotego. Taką cudną tygrysicę ;)
Ciężko małpeczkę złapać w obiektywie ;)
Wczoraj siedzim przy obiedzie, wtem ja w krzyk: "Chyba nam coś zdechło!".
Po dłuższej chwili obserwacji... nie zdechło, tylko się parzy ;P
Cudnie to wyglądało! Wierzcie mi - widziałam kilka rodzajów tarła u ryb, ale gurami przodują w delikatności i subtelności owego aktu. Widać, jak się miziają, tulają. Niesamowite!
My szybko łapiemy słoik i zbieramy ikrę :D Przelaliśmy ją do drugiego akwarium i... dzisiaj już tam hopsają malusieńkie guraminki :) Są miniaturowe! Ale duma ogromna ;)
No nic. Idę wypisywać zaproszenia na ślub.
Yhym, już przyszły ;)))
nigdy Cię nie zrozumiem kobieto z tym zachwytem nad rybkami :P fu!
OdpowiedzUsuńchociaż może... poczekam aż Lima się okoci ;)
a w ogóle, to mnie rozczarowałaś - 'mlask' i myślałam, że o degustacji tortów weselnych będzie :P
O!
OdpowiedzUsuńmacie dzidziiusie!!
gratulacje:))