Mój Prawie Mężu to typ pedanta, niestety.
Gdy jestem w trybie "na chodzie" to ma głęboko w nosie obowiązki domowe. W jego mniemaniu chyba wszystko robi się samo ;)
Sprawa komplikuje się, gdy wkraczam w tryb "nie chce mi się" lub "nie mam siły".
Wtedy Mężny chwyta za odkurzacz i zaczyna się... gehenna ;P
Na początku ingerowałam w jego sprzątanie ("poodkurzałeś sypialnię?", "odsunąłeś kuwetę?"), ale ostatnio wzięłam na wstrzymanie. Niech uczy się na swoich błędach (jak i ja musiałam ;)).
Do czego zmierzam?
Wtorek. Ja po dentyście, ledwo kontaktuję, jestem w głębokim szoku - muszę odreagować skutki fobii. A mój Pan stwierdził, że posprząta. No okey, miłego ;)
Szkopuł w tym, że mamy starą drukarkę. Taka z odzysku, miała już dawno wylądować na śmietniku, bo ciecze z niej tusz na wszystko dookoła. Przeciwdziałam temu podkładając spodeczek pod rurkę-wyplujkę, no ale... Kawaler nieopatrznie ruszył cały stelaż. No i tusz wylądował na podłodze.
Niespiesznie poodkurzał resztę mieszkania.
No, ale drugi szkopuł w tym, że mamy trzy koty...
One nie przepuszczą okazji do wytaplania się w bajorku czarnej cieczy.
W ułamku sekundy pokryły mieszkanie gęstą plątaniną kocich łapek.
Kawaler się wściekł (a ja podśmiechiwalam się w duszy - znam ten ból, ale co będę korygować jego błędy... niech się uczy ;)), rozwinął sprzęt myjący.
Umył podłogę. Panny lekkich obyczajów latały na prawo i lewo.
No ale kotom oberwało się najgorszą z możliwych kar - zostały wykąpane.
Obyło się bez ran kłutych, szarpanych, drapanych i gryzionych, zatem jest dobrze.
Kawaler nie dostał zawału. Czyli wszystko bez zmian, ufff.
Dzisiaj już oszczędziłam chłopu małego armagedonu. Sama poodkurzałam.
Po co znowu stresować koty? ;)
Kurcze Lucynko podziwiam Cię ,że zarządzasz stadkiem 3 kotów :), ale muszę przyznac,ze stadko wygląda uroczo :)
OdpowiedzUsuńKocham te moje stadko nad życie :)
UsuńKurde Lucynko,podziwiam cię ja z jednym nie daje rady :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka
Ojtam. Im starszy kot, tym mniej się go widuje ;)
UsuńA koty są jak chipsy - ciężko skończyć na jednym :)
Z każdym nowym mruczkiem coraz lepiej idzie ogarnianie kociego świata :D
Mój N sprząta najczęściej wtedy kiedy jego mama ma do nas przyjść. Jest ona okazem porządku całkowitego. A ja jestem pod tym kątem przeciwnością. Owszem, lubię jak jest w miarę porządek, nie przepadam za bałaganianym chaosem.... Ale też nie mam cierpliwości do sprzątania. A przed wizytą teściowej okazuje się zawsze że nagle N umie sprzątać lepiej ode mnie :D
OdpowiedzUsuń