środa, 3 lutego 2016

Coś się kończy, coś się zaczyna...


No to koniec chemii.
Nie wybuchły fajerwerki, świat się nawet na sekundę nie zatrzymał.
W głowie telepie się niechciana myśl, że to niemożliwe. Że jak to, już?
Czekam na skierowanie na tomografię...
Po niej okaże się, czy gada znokautowałam, czy czeka mnie dogrywka na radioterapii.
Ale cieszę się jak dziecko!
W ciągu najbliższych dwóch miesięcy na pewno nie wyląduje w szpitalu, hopsa! :D
Póki co mam wolne od rzygania i srania, od zwijania się i przesypiania dni.
Nawet jeśli będzie to tylko kilka tygodni przerwy w leczeniu to... WARTOOO! :D

8 komentarzy:

  1. Cieszę sie Twoja radością:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja :) Ciesz sie całą sobą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To może już niedługo nadejdzie czas na zmianę nazwy bloga - na nie mam aliena ;-)
    Gratulacje !!!! I trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwilkę się wstrzymam, ale... nie ukrywam, że powstaje nowy blog. Już adres url zarezerwowany siedzi :D

      Usuń
  4. happy, happy, happy
    Całuję

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)