środa, 4 marca 2015

Bezchemiczność medyczna kontra alchemia kosmetyczna

No to nastała kolejna przerwa w mojej chemioterapii. Ale pierwszy raz nie nasączali mnie medykamentami z powodu innego, niż infekcja tudzież przeziębienie. Okazało się, że białych krwinek mam tak malutko i są takie maciupenieczkie, że cudem jest fakt, że a) aktualnie niemal nie kicham, b) oskrzela mam krystalicznie czyste, c) nie zabiła mnie jeszcze gorączka. I znowuż wysmarowano mi receptę na pincet cudów medycyny, o dziwo, większość z nich to witaminy. A sądziłam, że o siebie bardzo dbam. Kuźwa jego mać!
Miała to być ostatnia, OSTATNIA chemia! Zła jestem okropniasto.
Ale pani doktor (znowuż nie moja, ale o tym zaraz) uspokoiła mnie, że po piętnastu wlewach mam prawo odmówić posłuszeństwa.
Wyniki wynikami, a ja czuję się świetnie. No dobra. Troszkę bardziej chce mi się zwracać śniadania (chociaż od chemii już tydzień, więc to raczej nie od niej), nic mi się nie chce bardziej niż zwykle i ogólnie jestem dość rozchwiana emocjonalnie. Ale to podobno norma.


Dodatkowo kolejna MOJA doktorka zawinęła ogonem i zwiała ze szpitala. Już kolejny raz. Niemal błagałam dzisiaj lekarkę, aby przygarnęła mnie na stałe. I się uśmiałam, gdy usłyszałam "Chciałabym bardzo" ;) Niestety moja ulubiona jest tylko czasami, gdy inni lekarze się buntują. Normalnie na terenie szpitala nie występuje. Szkoda. Lubię ją bardzo. I jest tylko dwa lata ode mnie starsza :D

W związku z pilną potrzebą poprawienia sobie humoru wstąpiłam do drogerii po farbę do włosów. Wybrałam cudny odcień głębokiego granatu.
udało mi się zafarbować:
- ramiona
- uszy
- kark
- lewe udo
- ręcznik
- szlafrok
- panele w dużym pokoju
- zasłonę prysznicową
- kafelki nad wanną
- paznokcie
- skarpetki.

Ale to jest norma przy moim procesie farbowania. Dzisiejszym ewenementem są zafarbowane:
- kawałek kota
- dywan w przedpokoju
- lodówka
- kaloryfer w kuchni
- firanki w kuchni
- okno w sypialni
- firanki w sypialni
- firanka na okienku drzwi łazienkowych
- kaloryfer w łazience
- bateria w zlewie
- suszarka na pranie
- lusterko w szafie
- kubek z herbatą.

Czas działania farby, jakieś 35 minut, spędziłam latając po mieszkaniu z Cifem i szorując ślady wszechobecnego fioletu.


Efekt farbowania?
Niemal brak. Lekka poświata śliwkowa. Bardzo lekka.
Czarne włosy to zło.
Oddajcie mi moje kasztanowe włosiskaaa!!!

Dodatkowo, jak już zmyłam farbę, postanowiłam zadbać o resztę ciała. Wykorzystałam:
- krem na suche policzki
- krem matujący na nos
- krem nawilżający na dekolt
- krem podnoszący biust na piegi... ftu, piersi
- balsam na blizny na brzuch
- balsam ujędrniający na pośladki
- krem antycelulitowy na uda
- balsam nawilżający na ramiona i ręce
- masło do ciała na kolana i łokcie
- krem po goleniu na łydki
- krem do stópek na stópki.

Dumna z siebie rozsiadłam się na kanapie, czując wchłanianie się kremów, balsamów i innej alchemii.
Wtem przybyły koty.
Kilka chwil miziania, dwa futrzaste cielska mnie wytuliły.
Idzie wiosna, linieją.
Cała oblazłam sierścią. Jedyne co mogłam zrobić to znowu iść pod prysznic.
Nie chce mi się nawet patrzeć na te wszystkie kremy.
To już chyba wolę gotować...

8 komentarzy:

  1. He he he uwielbiam cie nasza lucynko emilia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam jako Ja! prawie mąż że wszystko co moja kochana pisała jest tak prawdziwe że aż niemożliwe! Jakieś trzy może więcej godziny po tak zwanym farbowaniu włosków, nie wiem jak i kiedy ale i ja jestem cały ufajdany z farby :/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba przyznać że zdolną będę miał żonę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś najlepsza, tyle nałożyć na siebie, mnie nawet jednego do twarzy nie chce się nakładać. Podziwiam za wytrwałość.
    Pozdrawiam ciepło
    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. hej Lucynko
    no to dalas czadu z tym farbowaniem :))
    haha
    a tak na serio, moze wybierz farbe do rozjasniania
    co w efekcie wyjdzie kolor brazowy tudziez kasztanowy
    Odpoczywaj po tej chemi ale i uwazaj na virusy
    czyli w doma siedz oo!
    buziaki, trzym sie, a na pocieszenie dla Ciebie koty:
    http://1.bp.blogspot.com/-vSytoSyAQhc/T2YUoRzijnI/AAAAAAAAACg/5eOAyFMAawM/s1600/131947_large.jpg

    cichosza
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Cię za te kremy. Ja po pierwszej tubce bym miała dość.. Tfu co ja mówię - żadnej bym nie nałożyła nawet pierwszej bo po prostu bym zapomniała :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)